ORĘDZIA I OBJAWIENIA PRYWATNE

Stan dusz w Czyśćcu - uwolnienie (4)

ks. Marian Morawski SI 
[pisownia oryginalna] 

Jakżeż teraz dusza uwalnia się w czyśćcu z tych wszystkich plam i śladów grzechowych? Św. Tomasz naucza, że grzechy powszechnie „odpuszczają się po śmierci, co do winy, w ten sam sposób, w jaki odpuszczają się za życia: tj. przez akt miłości ku Bogu, przeciwny grzechom popełnionym”. W tym życiu, dodaje zaraz święty, akt taki wysłużyłby nam zarazem odpuszczenie choć części kary; ale w duszach nie będących już „w stanie zasługiwania”, ten jeden ma skutek, że „znosi przeszkodę winy”. Dusza w tej karze zwraca się doskonale do Boga – Bóg jej urazę doskonale darowuje [9]. Tę samą naukę, dla tych samych racji zastosować trzeba i do resztek win, jakie by po grzechach ciężkich odpuszczonych zostawały. Również aktualnej miłości przypisać trzeba gładzenie psychologicznych śladów grzechu. W tym życiu nawet, nawyki, jakie przez szeregi czynów się wytwarzają, zacierają się przez szeregi aktów przeciwnych; zarówno wiec i w czyśćcu, akty grzechom przeciwne, a głównie akty miłości, gładzą, z natury rzeczy, pozostałe po nich nawyki.
    Ale czy ten cały proceder – oczyszczania duszy z plam grzechowych, prostowania w niej pozostałych krzywizn – odbywa się w momencie, wskutek pierwszego aktu miłości, który dusza czyni; czy też wymaga jakiegoś szeregu aktów i, co za tym idzie, pewnego czasu? Nam to drugie zdaje się prawdopodobniejszym. A to dlatego, że w ogóle przeobrażenia duszy podlegają pewnym immanentnym prawom, uwarunkowanym czasem i stopniowaniem, analogicznym z prawami rośnięcia organizmów. Prawa te na drugim świecie znacznie zapewnię się odmieniają; nie ustają jednak zupełnie. Jest więc rzeczą dosyć prawdopodobną, że wiele dusz, w pierwszych czasach swego pobytu w czyśćcu, ma nie tylko kary do spłacenia, lecz i winy do zmycia; a po trochu dopiero swą piękność odzyskuje, uwalniając się w tych karach od szpecących skaz [10]. 
   A jakież są te kary czyśćcowe? Nie ulega żadnej wątpliwości, że są bardzo ciężkie – w ogóle mówiąc nierównie cięższe od cierpień tego życia. Tak nauczają, można powiedzieć, jednomyślnie, Ojcowie i teologowie, ile razy tego przedmiotu dotykają [11]. Z tych kar największą niewątpliwie, istotą czyśćca, jest sama odwłoka widzenia Boga – podobnie jak istotą nieba jest to widzenie, a istotą piekła jego utrata na zawsze. Póki dusza jest w powłoce ciała, poty odciętą jest od rzeczy duchowych przeponą zjawisk, nie poznaje ich jak tylko zależnie od wrażeń, odbijających się w jej zmysłach i przerabianych w jej wyobraźni. Głód szczęścia odzywa się w niej głucho, nieokreślenie – a często nawet zagłusza się pozornie, na chwilę, uciechami zjawiskowymi. Ale gdy wychodzi dusza z tej powłoki, i znajduje się skupiona w sobie w swym duchowym jestestwie, wtedy odczuwa ona głód szczęścia, nie ogólnikowo, lecz wyraźnie, takim, jakim jest rzeczywiście: jako głód najwyższego dobra – i odczuwa go tak silnie i dojmująco, że straszliwy głód ciała blade tylko nam dać może o tym wyobrażenie. – Co więcej, dusza, o jakiej mówimy, kocha Boga, kocha go miłością już czystą, niezachwianą, tą samą istotnie, którą go kochać będzie w niebie; całą potęgą tej miłości rwie się do Boga... a przegrodę znajduje, przegrodę, którą niestety sama postawiła. W tym życiu zwykle, z przyczyn wyżej podanych, nie umiemy sobie wyobrazić tej męki miłości; ale niektóre dusze mistyczne, które poznają Boga wyższym sposobem, przez zetknięcie z nim uświadomione, kiedy do tego punktu zjednoczenia dochodzą, że wszelka zapora stworzeń dla nich znika, doznają w pewnych chwilach (które Opatrzność skraca) tej męczarni miłości, i znajdują na jej wypowiedzenie słowa, które nieco bliższe dają nam wyobrażenie o takim cierpieniu w czyśćcu. Św. Teresa, opisując stan duszy na stopniu kontemplacji, który nazywa Szóstym Mieszkaniem, powiada że „dusza znajduje się tam tak rozżarzona miłością, iż najmniejsza myśl o możliwej zwłoce śmierci – która jedna uwolnić ją może z więzienia ciała i dopuścić do Oblubieńca – jest jakoby strzałą ognistą, jakoby piorunem, raczej czymś więcej niż sobie wystawić można... Jest wtedy poznanie wszystkich zmysłów j wszystkich władz, które je obezwładnia względem wszystkiego, ogrom tego, co potęguje to cierpienie. Boć rozum doskonale pojmuje w tym wstanie, jak bolesnym jest dla duszy, odłączoną być od Boga przez to życie, które ją do ziemi przykuwa. Rozum nawet powiększa jeszcze jej boleści, przez jasne i żywe poznanie wielkości i doskonałości Boskich. Tak więc, choć osoba, którą widziałam w tym stanie (o sobie tu mówi), przyzwyczajoną była do znoszenia wielkich cierpień, nie mogła jednak się wstrzymać od krzyczenia; bo ból, którego doznawała, nie był w ciele, ale w tym, co najgłębszego w duszy... czuła się ona tak strasznie osamotnioną, że żadne towarzystwo ludzi, ani nawet świętych w niebie, ukoić by jej nie mogło; jedynie obecność Świętego świętych nasyciłaby jej żądzę. Wszystko duszę [w tym stanie] trapi, wszystko ją dręczy; jest jakby człowiek wiszący w powietrzu, który ani na ziemi stopy oprzeć nie może, ani do nieba się wznieść. Pali ją pragnienie, a pragnienie to jest takiej natury, że niema wody na świecie, która by je mogła ugasić”. Tamże naucza święta, że człowiek w tym stanie blisko jest skonania, ale Bóg nie dopuszcza, by stan taki trwał nad trzy lub cztery godziny. I dodaje, że „wtedy doświadczyła, jak dalece cierpienia duszy są cięższe do zniesienia od cierpień ciała, i poznała, że cierpienia czyśćcowe, będąc właśnie takimi, przewyższają o wiele, to, co można w tym życiu przecierpieć, chociaż ciało nie ma w nich udziału[12].
   „Kiedy dusza – mówi znowu św. Katarzyna z Genuy – powraca do pierwotnej czystości, wówczas ów błogosławiony instynkt (co w stanie pierwotnej niewinności parł duszę ku Bogu), który straciła, powraca jej zaraz, i rośnie w niej z tak gwałtownym porwaniem miłości ku Bogu, celowi swemu, że każda chwila, którą musi w oddaleniu od Boga spędzić, męką jest dla niej nieznośną. A męczarnia ta powiększa się jeszcze w miarę, jak się zwiększa w niej poznanie tego najwyższego szczęścia. To samo już pozwala wam sądzić, jakie być musi cierpienie dusz w czyśćcu”. W końcu dodaje, że ta straszna tęsknota za Bogiem „wytwarza w nich jakby ogień, który je pożera[13].

[9] S. Thomas, De malo q. 7, a 2.
[10] Jest prawdopodobne, że póki dusza ma na sobie winy nieodpuszczone, póty nie jest zdolna do uczestniczenia w modłach żyjących: boć i żyjący nie są zdolni do uzyskania np. odpustu za grzechy jakiekolwiek, jak długo wina tych grzechów nie jest zgładzona. To zdaje się być jednym z powodów, tłumaczących dlaczego niektóre dusze, mimo mnóstwa modlitw za nie czynionych, długo w czyśćcu pokutują.
[11] Mnóstwo tekstów Ojców i teologów o tej rzeczy podaje Albertus a Bulsano, Instit. theol. theor. pars. V, sect. 2, art. 2; także Bautz, Das Fegfeuer im Anschluss an die Scholastik, mit Bezugnahme auf Mystik und Ascetik dargestellt. Mainz 1883; i inni.
[12] Św. Teresa, Pałac duszy, Mieszkanie Szóste, rozdz. II.
[13] Traktat o czyśćcu, rozdz. 3. Nie mniej wymowne ustępy czytać można w jej Dialogach o miłości.

Część czwarta
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________