O dziękczynieniu po Mszy świętej w życiu świętego Ojca Pio tak pisze Czesław Ryszka: „Wróćmy jednak do opisu Mszy, do momentu, w którym następowało dziękczynienie. Ojciec Pio bowiem nie skąpił czasu na modlitwę. Uważał ją za rzecz świętą i nietykalną, za najbardziej wewnętrzną sferę w człowieku, którą każdy powinien w drugim uszanować. Najlepiej świadczą o tym przykłady. Kiedy jeden z dziennikarzy ze «Stampa Sera» stał wśród tłumu wiernych modlących się razem z Ojcem Pio i notował w pamięci różne sprawy do artykułu, usłyszał nagle głos zakonnika: «Synu, czy to jest odpowiednia chwila do zabawiania się notatkami? Źle czynisz wzniecając tyle hałasu dokoła księdza, który się modli». […]
Dziękczynienie nie kończyło się razem z Mszą. Ojciec Pio klęczał najpierw długo w zakrystii, a potem szedł na swoje miejsce w chórze. Jak pisał w liście do o. Augustyna: „Po Mszy św. zostałem z Jezusem na dziękczynieniu. Jakaż to była niebiańska rozmowa! Serce Jezusa i moje złączyły się w jedno. Biły już nie dwa serca, ale tylko jedno. Moje serce znikło jak kropelka wchłonięta przez ocean” (18.04.1912).
s. 37: „W kwietniu 1926 r. przebywał w San Giovanni Rotundo kolejny wizytator, monsignore Felice Bevilacqua, z Kongregacji Soboru. Stwierdzono, że Ojciec Pio spełnia normalnie swoje obowiązki, dużo czasu poświęca osobistej modlitwie, bierze udział w ćwiczeniach duchownych wspólnoty zakonnej. Przygotowanie do Mszy św. i dziękczynienie odprawia na chórze zakonnym, a nie w zakrystii. Dziękczynienie czasem trwa godzinę, a nawet dłużej. Potem przez pół godziny odprawia medytację. Mszę św., jak zdołano zauważyć, odprawia z wielką pobożnością. Trwa ona od 25 do 35 minut, Pozostały czas spędza w konfesjonale i w celi. Czyta dużo książek o tematyce moralnej i ascetycznej”.
Dziękczynienie nie kończyło się razem z Mszą. Ojciec Pio klęczał najpierw długo w zakrystii, a potem szedł na swoje miejsce w chórze. Jak pisał w liście do o. Augustyna: „Po Mszy św. zostałem z Jezusem na dziękczynieniu. Jakaż to była niebiańska rozmowa! Serce Jezusa i moje złączyły się w jedno. Biły już nie dwa serca, ale tylko jedno. Moje serce znikło jak kropelka wchłonięta przez ocean” (18.04.1912).
s. 37: „W kwietniu 1926 r. przebywał w San Giovanni Rotundo kolejny wizytator, monsignore Felice Bevilacqua, z Kongregacji Soboru. Stwierdzono, że Ojciec Pio spełnia normalnie swoje obowiązki, dużo czasu poświęca osobistej modlitwie, bierze udział w ćwiczeniach duchownych wspólnoty zakonnej. Przygotowanie do Mszy św. i dziękczynienie odprawia na chórze zakonnym, a nie w zakrystii. Dziękczynienie czasem trwa godzinę, a nawet dłużej. Potem przez pół godziny odprawia medytację. Mszę św., jak zdołano zauważyć, odprawia z wielką pobożnością. Trwa ona od 25 do 35 minut, Pozostały czas spędza w konfesjonale i w celi. Czyta dużo książek o tematyce moralnej i ascetycznej”.
s. 37–38: „Do chóru udawał się systematycznie na modlitwy poranne. […] Potem schodził na dół, by odprawić Mszę świętą. Następnie wracał do chóru na dziękczynienie, które zazwyczaj trwało ponad godzinę”.
s. 39: „Rok 1930 […] Naoczni świadkowie życia Ojca Pio stwierdzają, że odznacza się on szczególnym umiłowaniem modlitwy. Przez cały dzień trwa na modlitwie, wiele czasu poświęca na rozmyślanie, bierze udział w modlitwach wspólnoty. Z oddaniem spełnia posługę kapłańską w konfesjonale. Przygotowanie, odprawianie Mszy św. i dziękczynienie zajmuje mu ponad półtorej godziny”.
s. 42: „1931 r. Regularnie odprawia Mszę św. w kaplicy. Celebrowanie Mszy św. trwa około 3 godzin. Potem udaje się na dziękczynienie, które trwa około godziny, następnie przechodzi do biblioteki i dużo czyta. Idąc korytarzem zawsze ma w ręku różaniec. Można bez przesady powiedzieć, że modli się ustawicznie. Wiele czasu poświęca na medytację. […]
W opisie jednego ze zwykłych dni jego życia czytamy, że rano odprawia najpierw długą medytację. […] Mszę św. odprawia w wielkim skupieniem i pobożnością. Trwa ona około dwóch godzin a nawet dłużej. W modlitewnym milczeniu trwa podczas «memento» i po przyjęciu Komunii św. […]
s. 39: „Rok 1930 […] Naoczni świadkowie życia Ojca Pio stwierdzają, że odznacza się on szczególnym umiłowaniem modlitwy. Przez cały dzień trwa na modlitwie, wiele czasu poświęca na rozmyślanie, bierze udział w modlitwach wspólnoty. Z oddaniem spełnia posługę kapłańską w konfesjonale. Przygotowanie, odprawianie Mszy św. i dziękczynienie zajmuje mu ponad półtorej godziny”.
s. 42: „1931 r. Regularnie odprawia Mszę św. w kaplicy. Celebrowanie Mszy św. trwa około 3 godzin. Potem udaje się na dziękczynienie, które trwa około godziny, następnie przechodzi do biblioteki i dużo czyta. Idąc korytarzem zawsze ma w ręku różaniec. Można bez przesady powiedzieć, że modli się ustawicznie. Wiele czasu poświęca na medytację. […]
W opisie jednego ze zwykłych dni jego życia czytamy, że rano odprawia najpierw długą medytację. […] Mszę św. odprawia w wielkim skupieniem i pobożnością. Trwa ona około dwóch godzin a nawet dłużej. W modlitewnym milczeniu trwa podczas «memento» i po przyjęciu Komunii św. […]
14 marca 1933 r. około godziny 8.00 do San Giovanni Rotundo przybyło dwóch kapłanów z Rzymu. O. Pasetto i monsignore Bevilacqua zostali wysłani ze specjalną misją przez papieża Piusa XI. Goście zapukali do furty klasztornej i zapytali o Ojca Pio. «Teraz Ojciec Pio odprawia Mszę św.» – usłyszeli odpowiedź. «Kiedy będzie można z nim rozmawiać?» «Mniej więcej za dwie godziny. Od siódmej jest przy ołtarzu i zwykle kończy około godziny dziesiątej»”.
s. 44: „15 lipca 1933 r. […] Najświętszą ofiarę sprawował zawsze z największą pobożnością. Po Mszy św. odprawiał dziękczynienie, które trwało godzinę a nawet dwie”.
s. 86: „O. Pio był […] doskonałym kierownikiem dusz […] Wyrzucał sobie tylko, że oddając się posłudze spowiedzi, za mało czasu poświęca na dziękczynienie po Mszy św. Powiedział kiedyś: «Uważajmy, by ‘nie móc’ nie przekształciło się w ‘nie chcieć’, zawsze bowiem Bogu należy składać dziękczynienie…»”
s. 196: „Wczoraj […] doświadczyłem tak wielkich duchowych rozkoszy, że tylko Bóg o nich wie. Choć największe ich natężenie było po Mszy św., to jednak jeszcze je odczuwam. Głowa i serce płonęły jakimś niezwykłym żarem; ten ogień sprawiał mi przyjemność. W ustach czułem niezwykłą słodycz tego niepokalanego Ciała Syna Bożego. Ach, gdyby to, co czuję w tej chwili, mogło na zawsze pozostać w mym sercu i być moją pociechą, to zapewne znalazłbym się już w raju!”
s. 199–200: „[…] słuszna jest skarga najsłodszego Jezusa, naszego Pana: pozostawiają mnie samego tak w ciągu dnia, jak i pośród nocy w kościele. Nie troszczą się w ogóle o ten Najświętszy Sakrament Ołtarza; nie mówią (kazań) o tym Sakramencie Miłości, a jeśli są tacy, którzy mówią (głoszą kazania), to jak to czynią?… Och!… jak niedbale, jak zimno!
«Moje serce – mówi Jezus – jest zapomniane. Nikt już nie dba i nie pamięta o mojej miłości. Jestem stale zasmucany. Mój dom dla wielu zamienił się w teatr, w dom rozrywkowy. Zasmucają mnie także i moi słudzy, których zawsze otaczałem szczególną miłością, których umiłowałem jak źrenicę mego oka; oni powinni pocieszać moje Serce napełnione goryczą. To oni powinni mi pomóc w dziele zbawiania dusz […] »”
s. 44: „15 lipca 1933 r. […] Najświętszą ofiarę sprawował zawsze z największą pobożnością. Po Mszy św. odprawiał dziękczynienie, które trwało godzinę a nawet dwie”.
s. 86: „O. Pio był […] doskonałym kierownikiem dusz […] Wyrzucał sobie tylko, że oddając się posłudze spowiedzi, za mało czasu poświęca na dziękczynienie po Mszy św. Powiedział kiedyś: «Uważajmy, by ‘nie móc’ nie przekształciło się w ‘nie chcieć’, zawsze bowiem Bogu należy składać dziękczynienie…»”
s. 196: „Wczoraj […] doświadczyłem tak wielkich duchowych rozkoszy, że tylko Bóg o nich wie. Choć największe ich natężenie było po Mszy św., to jednak jeszcze je odczuwam. Głowa i serce płonęły jakimś niezwykłym żarem; ten ogień sprawiał mi przyjemność. W ustach czułem niezwykłą słodycz tego niepokalanego Ciała Syna Bożego. Ach, gdyby to, co czuję w tej chwili, mogło na zawsze pozostać w mym sercu i być moją pociechą, to zapewne znalazłbym się już w raju!”
s. 199–200: „[…] słuszna jest skarga najsłodszego Jezusa, naszego Pana: pozostawiają mnie samego tak w ciągu dnia, jak i pośród nocy w kościele. Nie troszczą się w ogóle o ten Najświętszy Sakrament Ołtarza; nie mówią (kazań) o tym Sakramencie Miłości, a jeśli są tacy, którzy mówią (głoszą kazania), to jak to czynią?… Och!… jak niedbale, jak zimno!
«Moje serce – mówi Jezus – jest zapomniane. Nikt już nie dba i nie pamięta o mojej miłości. Jestem stale zasmucany. Mój dom dla wielu zamienił się w teatr, w dom rozrywkowy. Zasmucają mnie także i moi słudzy, których zawsze otaczałem szczególną miłością, których umiłowałem jak źrenicę mego oka; oni powinni pocieszać moje Serce napełnione goryczą. To oni powinni mi pomóc w dziele zbawiania dusz […] »”
Relacje dotyczące św. Ojca Pio zazwyczaj koncentrują się na tym, iż Pan Jezus obdarował go stygmatami. Znane jest również bardzo głębokie przeżywanie przez tego świętego Mszy Świętej, do której przygotowywał długo, a odprawiał z przejęciem około dwu godzin. Mniej natomiast mówi się dziś o tym, w jaki sposób św. kapucyn modlił się po zakończeniu celebracji.
Aby ukazać jego serdeczną wdzięczność wobec przyjętego w Komunii Świętej Pana Jezusa, dokonałem wyboru fragmentów książki ojca Gracjana Majki OFM, zatytułowanej „Na drodze do Boga. Życie i wybrane pisma Ojca Pio, kapucyna stygmatyka”, Poznań 1986.
Ogromnym pragnieniem mego serca jest, aby przedstawione świadectwa przyczyniły się do odnowienia Twojej i mojej praktyki adoracji Pana Jezusa, przychodzącego do nas w Komunii Świętej. Niech czas Wielkiego Postu stanie się sposobnością do podjęcia tej jakże zbawiennej decyzji: od dziś będę naśladował św. Ojca Pio w modlitewnym przebywaniu z Panem Jezusem!
Aby ukazać jego serdeczną wdzięczność wobec przyjętego w Komunii Świętej Pana Jezusa, dokonałem wyboru fragmentów książki ojca Gracjana Majki OFM, zatytułowanej „Na drodze do Boga. Życie i wybrane pisma Ojca Pio, kapucyna stygmatyka”, Poznań 1986.
Ogromnym pragnieniem mego serca jest, aby przedstawione świadectwa przyczyniły się do odnowienia Twojej i mojej praktyki adoracji Pana Jezusa, przychodzącego do nas w Komunii Świętej. Niech czas Wielkiego Postu stanie się sposobnością do podjęcia tej jakże zbawiennej decyzji: od dziś będę naśladował św. Ojca Pio w modlitewnym przebywaniu z Panem Jezusem!
dr Wojciech Kosek
Por. w Internecie publikowane „Vox Dominii” nr 1–2/98, str. 8–9, gdzie cytowane są fragmenty książki Czesława Ryszki, pt.: Winnica Padre Pio, Wrocław 1988, str. 133–135 („Kapłan”) oraz str. 142–150 („Za ołtarzem”).