Święty
Mateusz przytacza w swojej Ewangelii takie wydarzenie:
„Do
Jezusa zbliżył się człowiek i, padając przed nim na kolana, prosił: «Panie,
zmiłuj się nad moim synem. Jest epileptykiem i bardzo cierpi, bo często wpada w
ogień i w wodę. Przyprowadziłem go do Twoich uczniów, lecz nie mogli go
uzdrowić". Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne. Dopóki
jeszcze mam być z wami. Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie mi go tutaj». Jezus
rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od tej pory chłopiec odzyskał
zdrowie. Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali:
«Dlaczego my nie mogliśmy go wypedzić?» On im rzekł: «Z powodu waszej małej
wiary. Bo zaprawdę powiadam wam. Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko
gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam, a przesunie się. I nic
niemożliwego nie będzie dla was»" (Mt 17,14-20),
Znamy
słowa św. Pawła: "Teraz trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, a miłość
jest z nich największą". Jest największa, bo nadziei ani wiary w niebie
już nie będzie, a miłość trwać będzie przez całą wieczność. To jest prawda. Ale
wiara wyprzedza miłość. Wiara jest fundamentem wszystkich cnót.
Wiara
jest cnotą Boską. Otrzymujemy ją w zarodku na chrzcie świętym i mamy obowiązek
rozwijać ją w ciągu całego życia przez poznawanie prawd Bożych, przez modlitwy
i dobre uczynki.
Wiara
jest przewodniczką chrześcijanina, ponieważ, jak mówi św. Jakub:
"Sprawiedliwy z wiary żyje i bez wiary niepodobna się Bogu podobać".
Duch
wiary aktualizuje tę cnotę w życiu praktycznym. To znaczy, nie powinniśmy
zadowalać się tym. że wierzymy w Boga, w Chrystusa, w Kościół, ale cale nasze
życie powinniśmy poddać nadprzyrodzonemu światłu. I szatan również wierzy, ale
ta wiara nic mu nie daje. Kto żyje wiarą, jest jak człowiek, któremu w czasie
nocnego marszu przyświeca jasna pochodnia. Wie gdzie stąpać, nie potyka się.
Niewierzący i ten, który nie kieruje się wiarą, podobny jest do ślepca, który
idzie po omacku.
W
próbach życiowych jest przygnębiony, lub nawet popada w rozpacz. Nie raduje się
wielkim celem dla którego został stworzony: nadzieją szczęścia wiecznego.
Wiara
jest balsamem, który uzdrawia rany, osładza pobyt na tej łez dolinie, czyni
życie zasługującym.
Ludzi
żyjących wiarą moglibyśmy porównać do tych, którzy w czasie letnich upałów
przebywają w wysokich górach, cieszą się czystym, chłodnym powietrzem, podczas,
gdy na dole ludzie muszą znosić męczący upał
Wiara
jest darem Bożym, dlatego powinniśmy za nią Panu Bogu dziękować. Wiara bywa różna.
Nasza wiara powinna być silna, aby przynosiła obfite owoce. Żyjmy zawsze pełnią
wiary, żeby Chrystus nie musiał zwrócić się do nas z wyrzutem: „Gdzie jest
wiara wasza?".
W
modlitwie silna wiara sprawia, że łatwiej otrzymujemy to, o co prosimy, przy
założeniu, że nasze pragnienia zgodne są z wolą Bożą.
W
cierpieniu silna wiara pozwala nam ufać, że mimo wszystko Bóg jest naszym
najlepszym, miłującym Ojcem, dopuszcza na nas cierpienia, aby nas oderwać od
rzeczy ziemskich, oczyścić i wzbogacić w zasługi.
Żywa
wiara przypomina nam, że Bóg jest wszędzie obecny, że nas widzi, kocha, o nas
myśli, zna nasze pragnienia i ma dla nas przygotowaną wieczną nagrodę. Ta
świadomość skłania nas do wzajemnej miłości dla naszego największego
Dobroczyńcy.
Żywa
wiara skłania nas do korzystania z każdej okazji do pełnienia dobrych uczynków,
jak np. materialna pomoc biednym, uprzejmość nawet dla człowieka nieokrzesanego,
milczenie w odpowiedzi na obrazę, zrezygnowanie z jakiejś przyjemności.
Żywa
wiara nakazuje nam pełne czci zachowanie się w kościele, gdzie nasz Zbawiciel,
żywy i prawdziwy Bóg przebywa niewidoczny dla naszych oczu, adorowany przez
aniołów.
Często
dziękujmy Bogu za skarb wiary.
Straciła
wiarę
Wiara
człowieka, jej siła, czy jej słabość zależy w dużym stopniu od cnoty
czystości. Posłuchajmy opowiadania jednego kapłana na ten temat.
„Zachodząc
dosyć często w sprawach parafialnych do pewnej rodziny, spotykałem tam czasem
jedną kobietę, która mnie zaintrygowała. Była zawsze elegancko ubrana w coraz
to nowe suknie, jej spojrzenie było ponure. Spróbowałem ją zagadnąć:
-
Czy pani równie pilnie troszczy się o duszę, jak o ciało i stroje?
-
Co mam przez to rozumieć?
-
No, zwyczajnie, czy pani uczęszcza do kościoła, do spowiedzi.
-
Zmieńmy temat, nie mówmy o tych rzeczach. Nie ustąpiłem jednak i pytałem dalej.
-
Zdaje się, że nie korzysta pani ze spowiedzi. Czy zawsze tak było?
-
Do dwudziestego roku życia chodziłam do spowiedzi, potem przestałam i już
nigdy spowiadać się nie będę.
- Czy by to znaczyło, że straciła pani wiarę?
- Tak właśnie, straciłam wiarę.
-
Pozwoli pani, że postawię pani jeszcze jedno pytanie.Czy utrata wiary nastąpiła
w tym samym czasie, gdy straciła pani czystość?
-
Kończmy tę rozmowę - powiedziała - i zdenerwowana opuściła mieszkanie.
Obecna
przy tej rozmowie starsza pani potwierdziła moje przypuszczenie: Ta kobieta
przed osiemnastu laty zabrała męża sąsiadce.
„Błogosławieni
czystego serca, albowiem oni Boga oglądają" (Mt 5,8).