Osobowy
wymiar spowiedzi
Sobór
Watykański II postrzega sakramenty jako osobowe spotkanie Chrystusa z
człowiekiem (por. KK 7). W takim ujęciu działaniu Chrystusa nie może nie
odpowiadać osobisty wkład człowieka, aby łaska sakramentu mogła zaowocować w
jego życiu. Adoptując tę myśl do jednego z sakramentów, a mianowicie sakramentu
pokuty i pojednania, powszechnie określanego spowiedzią, trzeba stwierdzić, że
owocność jego oddziaływania warunkowana jest podjęciem przez człowieka pewnych wysiłków.
Inaczej mówiąc, ofiarowany w nim przez Chrystusa dar miłosierdzia musi się
spotkać z postawą pokutną ze strony człowieka. Na tę postawę zaś składają się:
rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczere
wyznanie grzechów i gotowość do zadośćuczynienia.
Wkład
człowieka w owocność spowiedzi
Pierwszy
z wysiłków, określany rachunkiem sumienia, zgodnie ze swoją nazwą, ma na celu
obrachowanie przez człowieka, jeszcze przed sakramentalnym wyznaniem grzechów
przed kapłanem, własnych zalet i wad. W działaniu tym nie tyle chodzi o
uświadomienie sobie przez człowieka popełnionych niegodziwości, ile o
wniknięcie w ich przyczyny. Przekładając to na praktykę życia, należy
powiedzieć, że przygotowujący się do spowiedzi ma poprzez rachunek sumienia nie
tylko stwierdzić swoje błędne działania, ale nade wszystko dostrzec ich motywy
(tzn. odpowiedzieć sobie, dlaczego do tego doszło?). Dopiero tak czyniony
rachunek sumienia, będący swego rodzaju stawaniem w prawdzie, umożliwi człowiekowi
odkrycie w pełni własnej grzeszności. Potwierdza to w sposób szczególny postawa
syna marnotrawnego z Chrystusowej przypowieści. W jego przypadku dogłębny rachunek
sumienia zaczął się dopiero wówczas, gdy utracił możliwość ludzkiego zabezpieczenia
Ewangelista ujął to w słowach: Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami,
którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się (Łk
15, 16-17). Faktycznie prawdziwy rachunek sumienia zachodzi wówczas, gdy
człowiek uwalnia się od rozmaitych zabezpieczeń (poczucia osobistej
wystarczalności, chęci zasłużenia na łaskawość Boga, lękliwego poddaństwa czy
pobłażliwości względem siebie, pogardy wobec siebie samego, zwątpienia w uzyskanie
przebaczenia Bożego i wszelkich dociekań nad sposobem prowadzenia ludzi przez
Niego) i z pokorą uświadamia sobie stan własnego wnętrza. Właśnie uświadomienie
sobie przez niego własnej grzeszności świadczy o jego bezsilności, ale jest to
tylko pozorna bezsilność.
W
istocie staje się ona – jak wskazuje na to postawa syna marnotrawnego z
przypowieści (por. Łk 15, 17-18) – podstawą do uznania przez niego własnej
niegodności.
Jak
początkiem odprężenia ze strony człowieka jest akceptacja napięcia, tak
początkiem jego przemiany jest akceptacja własnej grzeszności Syn marnotrawny,
uświadamiając sobie grzech, zaczął nad nim boleć. Ten właśnie akt odpowiada
drugiemu z wysiłków w owocności spowiedzi, jakim jest żal za grzechy. Nie jest
on niczym innym, jak boleścią człowieka nad obrazą Boga z powodu grzechu. Postawę
tę syn marnotrawny wyraził w słowach: „Pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze,
zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie” (por. Łk 15, 18). A zatem żal to
nic innego, jak wolitywne uznanie przez człowieka własnej niegodziwości wobec
Boga. Właśnie to uznanie osobistej nieprawości ma najistotniejsze znaczenie,
albowiem – jak pokazuje doświadczenie życiowe – żal żalowi nie jest równy. Potwierdza
to zachowanie Judasza i Piotra. Pierwszy, dowiedziawszy się o skazaniu Jezusa
na śmierć przyszedł do faryzeuszy i z wielkim żalem rzucił im przed nogi
srebrniki, mówiąc: „Zgrzeszyłem wydawszy krew niewinną”. Potem poszedł i
powiesił się (Mt 27, 4-5). Natomiast drugi po usłyszeniu piania koguta, które nastąpiło
– zgodnie z zapowiedzią Mistrza – na skutek jego trzykrotnego zaparcia się Go,
uświadomił sobie własny grzech i gorzko zapłakał (por. Łk 22, 62). Judasz
żałował z tytułu wstydu i lęku przed samym sobą, Piotr zaś dlatego, że zawiódł
Mistrza. Prawdziwy żal nie może z kolei nie prowadzić do mocnego postanowienia poprawy,
czyli trzeciego z wysiłków człowieka w procesie owocności spowiedzi. Syn
marnotrawny ów akt zawarł w słowach: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i
względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie
choćby jednym z najemników (por. Łk 15, 18-19). Właśnie w tych słowach ujął to,
o co chodzi w akcie postanowienia poprawy, a mianowicie o decyzję zerwania z
grzechem i z wszelkimi okazjami doń prowadzącymi. Rachunek sumienia, żal za grzechy
i mocne postanowienie poprawy predysponują dopiero grzesznika do szczerego
wyznania grzechów w sakramencie pojednania.
Samo
wyznanie grzechów dokonuje się wobec kapłana. Kapłan jest znakiem
przebaczającego Boga, na co wskazuje formuła rozgrzeszenia: I ja odpuszczam
tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. A zatem nie kapłan przebacza,
choć rozgrzesza, lecz Bóg. Od człowieka zaś wymagana jest wiara i pokora, aby
tę jego posługę mógł przyjąć właściwie. Ważne jest, aby nie koncentrował się na
kapłanie, który może być bardziej grzeszny niż on, lecz na znaku, który kapłan
sobą reprezentuje. Winien on umieć odróżnić to, co ludzkie w postawach kapłana od
tego, co jest w nim znakiem miłosierdzia Bożego. Zatem penitent ma zdobywać się
na pokorę i wolność wobec tego znaku, aby owocnie mógł przeżyć sakrament pojednania.
O
ducha pokory winien zabiegać także kapłan, który w konfesjonale jest jedynie
narzędziem Boga sprawującym w Jego imieniu władzę odpuszczania grzechów. Z tego
też tytułu każdy swój osąd winien ujednolicać z osądem Boga. A zatem nie tylko
powinien udzielać pochwał, zachęcając w ten sposób penitenta do trwania w
dobrym, ale także, jeśli trzeba, upominać, w myśl słów autora Apokalipsy: „Ja
wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę” (Ap 3,19). Wyznanie grzechów nie
może nie zostać uwieńczone zadośćuczynieniem za nie. Oczywiście zadośćuczynienie
nie może być zdawkowe, lecz odpowiednie do wagi grzechu.
Wartość
spowiedzi
Właśnie
gruntowne przeprowadzenie przez człowieka rachunku sumienia, połączone ze
szczerym żalem i mocnym postanowieniem poprawy oraz pokornym wyznaniem grzechów
i gotowością do zadośćuczynienia za nie gwarantuje mu owocne przeżycie
sakramentu pojednania. Natomiast powierzchowne ich traktowanie, tj. bez
wolitywnego zaangażowania się w nie sprowadza przyjęcie sakramentu pojednania
do obrzędu rytualnego oczyszczenia. Z im większym zaangażowaniem woli człowiek
będzie podchodził do sakramentu pojednania, tym bardziej doświadczy jego owoców.
Gdy u podstaw podejścia do sakramentu pojednania utkwi miłość, która sprawia,
że człowiek osobisty grzech postrzega nie jako naruszenie przykazania Bożego
lub kościelnego, co ma miejsce w jurydycznym podejściu do sakramentu pojednania,
lecz jako zerwanie synowskiej więzi z Bogiem, a sam sakrament jako dar
umożliwiający mu odbudowanie tej więzi i powrót do zażyłości z Nim, to wówczas
w całej pełni, mimo najgłębszego upadku, dozna cudu przebaczającej miłości miłosiernej
Boga, o czym zapewnia Jezus w objawieniach danych siostrze Faustynie (por. Dz.
1448). Dla utrwalenia owoców nawrócenia, doświadczonych przez człowieka w
sakramencie pojednania, niezbędne staje się podjęcie przez niego uczynków pokutnych,
tj. modlitwy, postu i jałmużny.