Jak dobrze skorzystać
z kierownictwa duchowego
Należy wyznaczyć drogę
Życie wewnętrzne; miłość Boża jest niejako wykuwana z dnia
na dzień, z tygodnia na tydzień, rozpoczynając wciąż na nowo od tych samych
postanowień. Aby iść naprzód, konieczne jest wyznaczenie konkretnych celów,
jasnych zadań, aby wiedzieć dokąd zdążamy. Podróżnik – każdy chrześcijanin to
homo viator, pielgrzym – potrzebuje znać kres swojej podróży i wiedzieć, którą
drogą powinien pójść.
Ale niekiedy droga gubi się, ponieważ w życiu nie wystarczą
mało konkretne wskazówki. Nieodzowne jest wyznaczenie drogi. Często żyjemy bez
wyznaczenia jej i jest to źródło wielu naszych zmartwień i smutków.
Młodym ludziom stojąca przed nimi przyszłość daje tak wiele
różnych możliwości. Często jednak nie są w stanie podjąć decyzji i ostatecznie
nie wybierają konkretnej drogi, a wtedy często ogarnia ich niepotrzebny
niepokój. Nie znają drogi. Przyszłość jest dla nich czymś niewiadomym i mało
konkretnym. Zdarza się czasem, że również człowiek dorosły żyje wspomnieniami
niespełnionych marzeń, a wszystko to powoduje w duszy stan bezowocnej
melancholii. Nie odnajdujemy drogi, czujemy się duchowo zawieszeni zawsze w tym
samym stanie ducha, bez nowych wewnętrznych krajobrazów. „Lęk mnie teraz
przejmuje, kiedy nieraz da się słyszeć, jak która dusza mówi, że nie ma
spowiednika, czyli kierownika. Ponieważ wiem, jak wielkie szkody sama
ponosiłam, kiedy nie miałam tej pomocy. Bez kierownika łatwo można zejść na
manowce”[4].
Czasem powinniśmy przyznać, że żyjemy w krajobrazie
przeszkód; zawsze te same błędy! Możemy być przywiązani do pychy, gniewu,
złośliwego charakteru, podejrzliwości, przykuci do nietolerancji, lenistwa,
tchórzostwa, które powodują, że zniechęcamy się już przy pierwszych
przeszkodach…
Zwykle nikt nie może kierować samym sobą na drodze
prowadzącej do Boga. Brak obiektywizmu, patrzenie na siebie poprzez własne
namiętności czy lenistwo zaciemniają drogę (być może jasną na samym początku!).
A kiedy zabraknie jasności, przychodzi zastój duchowy, zniechęcenie, letniość.
Jest jednak wiele środków, które nam mogą pomóc! Zatem „jak okręt mający
dobrego sternika dociera do portu omijając niebezpieczeństwa, z Bożą pomocą,
tak również dusza, która ma dobrego pasterza, z łatwością to osiąga, chociażby
wcześniej popełniła wiele błędów”[5].
Odpowiednia osoba
Szukaj rady u każdego mądrego (Tb 4,18).
„Ze skwapliwością i wielką troską szukajcie osoby, która
byłaby waszym niezawodnym przewodnikiem w pracy, którą chcecie podjąć w celu
osiągnięcia świętego życia; wybierzcie taką osobę, która potrafiłaby duszom
dobrej woli wskazać drogę prowadzącą do Boga” (św. Bazylii).
Możliwość spotkania takiej przyjaznej osoby, która nam
skutecznie pomaga w sprawie tak wielkiej wagi, wobec której możemy szczerze się
otworzyć, to szczególna łaska Boża. „Zważywszy, że zaufanie wymaga zrozumienia,
nie obdarza się nim każdej osoby, tylko kogoś, kto na nie zasługuje za względu
na to, kim jest albo kim Bóg czyni go dla nas. Zaufanie wymaga pewnej
bliskości, a jeżeli nie ma tej bliskości, tworzy ją. Wymaga, żeby osoba której
ufamy, była zdolna przyjąć nasze wyznanie, czyli dotrzeć do podstawy tego, co
się jej przekazuje. Jeśli tak się nie stanie, nie będzie mogła tego
zrozumieć”[6]. Zrozumieć oznacza „zająć się kimś”, dosięgnąć głębi.
Ważne jest więc, aby wybrać odpowiednią osobę. Wybór ten
powinien dokonać się w sposób naturalny i mieć nadprzyrodzone znaczenie. Dla
Pawła taką osobą będzie Ananiasz, który przywraca mu wzrok i umacnia go na
nowej drodze. Archanioł Rafał pokieruje Tobiasza w jego długiej podróży.
Najświętsza Maryja Panna wybierze swoją kuzynkę Elżbietę, aby uchylić rąbka
tajemnicy, którą właśnie jej objawiono. Nie kierowała się sympatią czy
kryterium ludzkim: być może wtedy wybrałaby świętego Józefa. Wybrała Elżbietę,
jako osobę wskazaną w posłaniu Anioła.
Kierownictwo duchowe powinno rozwijać się jednocześnie w
klimacie nadprzyrodzonym i ludzkim. „Żeby prosić o radę w jakiejś przyziemnej
sprawie albo zwierzyć się z troski o charakterze czysto ludzkim, być może
wystarczy wybrać rozsądną, ostrożną i dyskretną osobę, ale jeżeli chodzi o
wszystko, co w jakiś sposób dotyczy duszy i ładu nadprzyrodzonego, wymaga to
szczególnej delikatności ducha, wiedzieć, z kim, według Boga, możemy podzielić
się naszą nowiną. Istnieje bowiem ryzyko, jeżeli zważa się tylko na ludzkie
motywy, że nie zostaniemy zrozumiani. Wówczas radość stanie się goryczą, a
gorycz przekształci się w niezrozumienie, które nie przynosi ulgi. W obu
wypadkach doświadcza się przykrości, głębokiego dyskomfortu, odczuwanych przez
kogoś, kto powiedział za dużo na nieodpowiedni temat niewłaściwej osobie”[7]. Jest
zrozumiałe, że lepiej było zamilczeć.
Ważne jest, by otworzyć duszę osobie odpowiedniej i nie
innej. Kiedy jesteśmy chorzy, przychodzimy do kogoś, kto potrafi i może nas
uleczyć: do lekarza; jednak nie do któregokolwiek, ale tego, o którym wiemy, że
zna się na tej chorobie. Jeśli natomiast mamy kłopoty z prawem, udajemy się do
adwokata; aby naprawić buty, idziemy do szewca. Jeśli usiłujemy dostać się do
Barcelony, a znajdujemy się na Puerta del Sol w Madrycie, sprawdzamy atlas
samochodowy Hiszpanii, nie zaś Portugalii. Czynimy tak nawet w przypadku, gdy
posiadamy już jakieś informacje dotyczące leku, prawa czy wiemy mniej więcej,
gdzie leży Barcelona.
Kiedy jest mowa o drodze do Boga, postępujemy bardzo
podobnie: pozwalamy pokierować się przez kogoś, kto zna drogę prowadzącą do
Boga; i uczynimy to z tym większą uwagą, im większe jest nasze pragnienie
przybliżenia się do Boga.
Ten, kto kieruje duszami, powinien być przede wszystkim
człowiekiem modlitwy. Aby przyprowadzać dusze do Boga nie wystarczy niejasna i
powierzchowna znajomość drogi. Konieczne jest, aby przewodnik również ją
przeszedł i poznał jej trudności. To znaczy, powinien prowadzić życie
wewnętrzne, mieć kontakt z Jezusem, który jest miłością. Powinien z miłością i
własnym przykładem służyć odpowiednią wiedzą. Powinien być zjednoczony z
Mistrzem, który posiada i udziela Boskiej mądrości. Dlatego będzie uciekał się
„do Jezusa, do Tabernakulum, by Go poznać, by przetrawiać Jego nauczanie, by
ten pokarm przekazać innym duszom”[8]. Przy Nim nauczy się przekazywać – dając
się zrozumieć za pomocą „daru języków”[9] – to źródło prawd, które jest pokarmem
dla duszy.
Faryzeusze nie umieli prowadzić ludu Bożego, ponieważ z
własnej winy, pozostali bez światła. Na ramiona dzieci Bożych włożyli szorstkie
i uciążliwe jarzmo, tymczasem brzemię Boże jest lekkie i wyzwalające. Nauczali,
lecz nie wypełniali słów. Zatracili swoją pozycję przewodników, dobrych
pasterzy.
Powinniśmy prosić o tę szczególną łaskę znalezienia takiego
kierownika duchowego, który by nam pomógł, wskazał drogę świętości i sposób, w
jaki ją przejść.
Pan zaś w prosty i naturalny sposób poprowadzi do tej osoby,
która nauczy nas wznosić gmach własnego życia nadprzyrodzonego. Istnieje pewien
sposób, aby sprawdzić, czy dokonaliśmy właściwego wyboru: jeśli kierownik
duchowy ze zrozumieniem pomaga nam spotkać Pana we wszystkich wydarzeniach
naszego życia i zjednoczyć naszą wolę z wolą Bożą.
Jeśli tak nie jest, prośmy a otrzymamy. Jeśli to
znaleźliśmy, podziękujmy jak ktoś, kto otrzymał wielkie dobro.
__________________
[4] Św. Faustyna
Kowalska, Dzienniczek, Kraków 1983, nr 61.
[5] Św. Jan Klimak, Drabina do Raju, Antyk 2003, PG 88.
[6] Federico Suárez, Matyja Dziewica, Pani nasza,
Polwen, Radom 2005, s. 82.
[7] Tamże, s. 85.
[8] Św. Josemaría Escrivá, Kuźnia, nr 938.
[9] Tamże, 634: „Codziennie modlę się z całego serca,
aby Pan udzielił nam «daru języków», który nie polega na znajomości wielu
języków, lecz na umiejętności dostosowywania się do możliwości rozumienia przez
słuchaczy.
– Nie chodzi o to, by «mówić głupio do tłumu, aby ten
zrozumiał», lecz o to, by mówić mądrze, po chrześcijańsku, ale w sposób
przystępny dla wszystkich.
– Proszę Pana i Jego błogosławioną Matkę o ten dar języków
dla Ich dzieci”.
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________