HISTORIA OBRAZU BOGA OJCA W
DZIWNY SPOSÓB ODNALEZIONEGO
W PAWOŁOCZY NA UKRAINIE
Zeznania świadka Anastazego Rogowskiego: "Na wstępie zastrzegam, że
wszystko co opisuję, nie jest żadnym wymysłem, a prawdziwym wydarzeniem. Nic tu nic
dodaję, a piszę tylko to, co wielokrotnie od śp. Rodziców moich słyszałem. W roku
1860 rodzice moi zamieszkali w Pawołoczy na Ukrainie, w Kijowszczyźnie w powiecie
Skwirskim, mieście znanym z napadów tatarskich i hajdamackich. Wkrótce śp. Ojciec mój
miał dziwny sen: zjawił się jakiś starzec i natarczywie żądał od ojca, by wykupił
go od Żyda.
Rano opowiedział ojciec ten sen matce, ale nie przywiązywał do niego
żadnego znaczenia. W następną noc ten sam Starzec znowu śni się ojcu z tym samym
żądaniem. Ojciec znowu opowiada matce, a matka mówi: ale nie wiesz przecie od jakiego
Żyda. Ten sam sen powtarza się trzeciej nocy, a ojciec we śnie zapytuje Starca, od
jakiego Żyda ma go wykupić.
Tu Starzec wymienił nazwisko Żyda, dodając, że siedzi w podwale za
beczkami z rodziną. Ojciec się obudził, opowiada matce wszystko, zapamiętując
nazwisko Żyda i rano posyła do miasteczka, by sprowadzić jakiegoś starszego Żyda,
który by znał wszystkich mieszkańców Pawołoczy. Gdy ten przyszedł, ojciec zapytuje
go, czy jest w mieście Źyd o takim nazwisku (nie pamiętam nazwiska).
Ten odpowiada, że jest. A co on ma? Ma sklepik. A podwału nic ma?
(Podwałem na Ukrainie nazywali wyszynk wódczany, a beczki z wódką stały zwykle w
piwnicach. Pawołocz jako stara, kresowa mieścina, cała była w podziemiach
trzypiętrowych w dół, w których kryła się miejscowa ludność podczas napadów
tatarskich i hajdamackich). Żyd opowiada, że jeszcze dziadek tego Żyda miał podwał.
To ojca bardzo zastanowiło, tak więc zaraz pojechał do tego Żyda i
utwierdziwszy się, że jest on tego nazwiska, jakie starzec podał, zapytuje, co jest w
tym podwale, który jeszcze jego dziadek miał. Ten odpowiada, że są stare beczki.
Wziął ojciec paru ludzi, poszedł do podwału do drugiego piętra w dół i przy
świetle zobaczył stare połamane beczki. Gdy je kazał usunąć, zobaczył ojciec pod
ścianą jakiś kwadratowy przedmiot, jakby kawałek szerokiej deski. Ojciec wziął to do
rąk, zobaczył, że jest cały pokryty na palec pleśnią, zaczął to ścierać, i
zobaczył, że jest to obraz Boga Ojca; drugi obraz był - Pana Jezusa w Ogrójcu, a
trzeci - Matka Boska karmiąca Dzieciątko Jezus. Wziął te obrazy ojciec i zapytuje
Żyda, ile ma za nie zapłacić? Źyd zdziwiony i przerażony, że ojciec wie o tych
obrazach, a on ani jego ojciec nic nie wiedzieli, powiada, że nic nie chce, niech pan
sobie to zabierze. Ojciec mu mówi, że zapłacić musi, i nie pamiętam ile ojciec
mówił, że mu zapłaci, czy po dukacie za obraz, czy dukata za trzy obrazy, ale wiem,
że rachunek i mowa była o dukatach. Zabrał ojciec te obrazy do domu, oczywiście
oczyścił i zawiesił w domu, i w wielkim poszanowaniu były one u rodziców. Tak, jak
ten Starzec powiedział, że siedzi w podwale u takiego Żyda za beczkami z rodziną-
sprawdziło się. W parę lat potem, przebywszy szczęśliwie powstanie i szczęśliwie
ocalawszy, ojciec wyjechał z Pawołoczy i zamieszkał w Stepku, też na Ukrainie, tegoż
samego powiatu. W roku 1880-1882, nie pamiętam dokładnie (miałem wtedy 3-4 lata),
ojciec mój bardzo zachorował, był na wpół sparaliżowany. Lekarze: dr Czengery z
Chodorkowa i dr Naskręcki z Żytomierza co dzień odwiedzali ojca i nie znajdywali
żadnego ratunku, i nie robili żadnej nadziei na utrzymanie życia, gdyż już prawie dwa
tygodnie nic nic mówił i nie przyjmował żadnych pokarmów.
Jednego dnia, gdy już żadnej nadziei nic było, by dożył
następnego dnia, matka, która spłakana stale siedziała przy ojcu, na chwilę odeszła,
po powrocie od razu spostrzegła, że ojciec patrzy, a przecież stale miał zamknięte
oczy i nic nic mówił. Po chwili ojciec zapytuje: "Malwino, kto tu był Matka
zdziwiona, że ojciec przytomnie patrzy i mówi, odpowiada, że nikogo nie było. Ojciec
mówi: "Tu siedział, z nim rozmawiałem, ty przecież wiesz. On tak często u nas
bywa, nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywa, idź, spytaj u sługi, kto
przychodził". Matka pyta sługi, ale ci mówią, że nikogo nie było. Ojciec po
chwili mówi: "Malwino, daj mi jeść, ja chcę jeść". Matka była przerażona
tym wszystkim, bo widziała wprost cud jawny.
Ten człowiek już konał, a tu przytomnie mówi i upomina się o
jedzenie. Nazajutrz lekarze, gdy jak zwykle przyjechali i taką zmianę zobaczyli,
orzekli, że to chyba cud, bo ten człowiek do rana nie mógł dożyć. Na trzeci dzień
ojciec mówi do matki: "Malwino, pomóż mi wstać". Matka pomogła, a ojciec
opierając się o krzesło, gdyż nogi były przez dwa tygodnie zupełnie bezwładne,
zaczął powoli posuwać się przez pokój (dodać tu muszę, że ojciec od chwili
polepszenia stale był zamyślony i nic nie mówił, tylko powiedział, że rozmawiał z
tym, który tak często bywa u nich, a nazwiska nie pamięta).
Gdy tak posuwając się przy pomocy matki, ojciec stanął na progu
drugiego pokoju, naraz puszcza krzesło i pada na kolana. Matka chce ojca podnieść, a
ojciec odpowiada: "Nic trzeba Malwino, to jest ten Starzec, z którym rozmawiałem i
wskazał na obraz Boga Ojca, który wisiał na wprost drzwi. Dopiero później mówi, że
przyszedł ten Starzec znajomy i powiada: "Antoni przyszedłem po ciebie".
Ojciec zeznaje, że jest to ktoś, kto ma prawo tak mówić, więc myśli, bo mówić nie
mógł, prosi, by go zostawił, bo ma małe dzieci (a nas była spora gromadka). Na to
Starzec, oparłszy się o rzeźbioną laskę, odpowiada: "Za to, żeś Mnie wykupił,
odchodzę, drugi raz przyjdę". Był to jawny cud. Obraz Boga Ojca od tego czasu w
naszej rodzinie uważany jest jako cudowny. Ojciec żył jeszcze przeszło dwadzieścia
lat, dożył 77 lat i w roku 1905 zmarł cicho, spokojnie. Czy widział jeszcze przed
śmiercią tego Starca - nie wiadomo.
Po śmierci ojca obraz otrzymałem od brata mego, księdza, jako
przeznaczony dla mnie przez - śp. Ojca i nigdy się z nim nie rozstawałem. W roku 1920,
gdy musieliśmy zza Zbnicza uciekać, zamieszkałem z bratem moim, księdzem proboszczem w
Warężu, pow. Sokalski, woj. Lwowskiego, który też musiał uciekać z Tarnonidy na
Podolu, słynnej z cudownego obrazu Pana Jezusa Tarnorudzkiego, gdzie był proboszczem.
Pewnego dnia rano wpada do nas p. Jadwiga Hulimkowa, kolatorka kościoła warężskiego,
zwraca się do brata mego, księdza i mówi: "Księże Prałacie, dostałam depeszę,
że matka moja jest bardzo chora, proszę mieć Mszę św. przed obrazem Boga Ojca na jej
intencję". Brat natychmiast wziął obraz do kościoła i miał Mszę św. przed tym
obrazem, a w kilka dni późnej przyjeżdża p. Hulimkowa uradowana, mówi, że tego dnia,
jak była Msza święta, nastąpiło polepszenie i matka już prawie zdrowa.
Drugi przykład. Pewnego dnia rano przyjeżdża p. Kruszewski z
Chorobrowa i mówi: "Księże Prałacie, bardzo proszę mieć Mszę św. na intencję
mojej żony, bardzo chorej, przed obrazem Boga Ojca". Brat zaraz miał Mszę św. na
intencję p. Kruszewskiej, a w kilka dni później przyjechali oboje pp. Kruszewscy,
prosząc o Mszę św. dziękczynną przed tym obrazem. Wielu znajomych znało historię
tego obrazu i z wielką czcią odnosili się do niego. Nie dość na tym. Ile razy w
naszej rodzinie była jaka choroba, jaka inna wielka bieda, prośba przed tym obrazem
zawsze była wysłuchana. Wiele chorowałem w swoim życiu, przebyłem osiem operacji pod
chloroformem, a profesorowie wątpili, czy żyć będę, a że wyszedłem z tego i żyję
i chodzę, bo i to mi groziło, że w najlepszym razie chodzić nic będę, to wszystko
zawdzięczam modłom zanoszonym podczas Mszy św. przez mego brata, księdza przed obrazem
Boga Ojca.
Drugi obraz z odnalezionych: Pan Jezus w Ogrójcu, przepiękne malowidło, ojciec dał memu najstarszemu bratu i ten był zostawiony przez moją bratową, w Płoskirowie, na Podolu podczas ucieczki przed nawałą bolszewicką. Trzeci obraz Matka Boska karmiąca Dzieciątko Jezus, został zostawiony w Tarnorudzie w kościele przez śp. brata mego, proboszcza, który też musiał uciekać zza Zbrucza w 1920 roku. Jeszcze raz potwierdzam, że to co opisałem, nie jest żadnym wymysłem, a prawdą i to wszystko od śp. Rodziców moich wielokrotnie słyszałem, i co sam doznałem, i widziałem, i co pod przysięgą mogę potwierdzić.
Drugi obraz z odnalezionych: Pan Jezus w Ogrójcu, przepiękne malowidło, ojciec dał memu najstarszemu bratu i ten był zostawiony przez moją bratową, w Płoskirowie, na Podolu podczas ucieczki przed nawałą bolszewicką. Trzeci obraz Matka Boska karmiąca Dzieciątko Jezus, został zostawiony w Tarnorudzie w kościele przez śp. brata mego, proboszcza, który też musiał uciekać zza Zbrucza w 1920 roku. Jeszcze raz potwierdzam, że to co opisałem, nie jest żadnym wymysłem, a prawdą i to wszystko od śp. Rodziców moich wielokrotnie słyszałem, i co sam doznałem, i widziałem, i co pod przysięgą mogę potwierdzić.
Kielce - 1949 r.
(-) Anastazy Rogowski
(-) Anastazy Rogowski
Ks. Jan Szarek Wikariusz Generalny
Komentarz:
CZY BÓG OJCIEC MA BRODĘ?
Podobnie można zapytać, czy Duch Święty to gołębica? Z przedstawieniem wizerunku Boga Ojca jest pewien kłopot, ponieważ "Nikt nigdy Boga nie widział" (I J 4, 12).Przyjście Boga na świat pod postacią człowieka musiało zmienić
dotychczasowy zakaz przedstawiania podobizn i wyobrażeń Boga. Pierwsi
chrześcijanie w dalszym ciągu byli wierni zakazowi tworzenia obrazów
Boga, ale zaczęli malować, rzeźbić obrazy Wcielonego Boga, Jezusa
Chrystusa. Oczywiście tylko podobizny, wyobrażenia oparte na Ewangelii,
bo nikt ze współczesnych Jezusowi nie pozostawił nam wiernego portretu
Boga-Człowieka.
Zachętę do sporządzania obrazów Jezusa dał poniekąd sam Chrystus, mówiąc do swego ucznia Filipa: "Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca, bo ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie". Zachętę stanowią również słowa świętego Jana, który pouczał: Oznajmiamy wam Chrystusa, który istniał zanim powstał świat. My, Jego uczniowie ujrzeliśmy Go własnymi oczami, słyszeliśmy jak do nas przemawiał i dotykaliśmy Go naszymi rękami (por. l J l, 13). Sam Chrystus pozostawił swój wizerunek na Całunie czy Mandylionie (chusta z Manoppello). Cześć oddawana obrazom nie odnosi się do nich samych, ale do tych, których przedstawiają, a ostatecznie do Boga; jest to więc kult względny (pośredni). Boga adorujemy, świętych czcimy, a adoracja jest czymś innym od czci. Obraz jest nosicielem łaski. Gdzie jest symbol Chrystusa, jest także On sam swoją mocą. Pożytek kultu obrazów jest wieloraki: przypomina Boże dobrodziejstwa, pobudza do pobożności, ułatwia modlitwę. Kult obrazów ma wartość duszpasterską. Obrazy podnoszą duszę naszą ku Bogu.
Co do obrazów i figur Pana Jezusa, Matki Bożej czy Świętych sprawa jest zrozumiała tak przy przedstawieniu Boga Ojca już się komplikuje - szczególnie gdy jest przedstawiany jako siwy starzec z długą brodą. Bóg Ojciec jest całkowicie "duchowy", pozbawiony wszelkich rysów cielesności, nie daje żadnej absolutnie możliwości do przedstawienia Siebie... za wyjątkiem Słowa Wcielonego, Boga, który stał się człowiekiem, którego oglądano i dotykano (por.! J 1,1). Nikt przecież nie odkopał choćby najmniejszego śladu archeologicznego czy jakiegokolwiek niepodważalnego wizerunku Boga Ojca. Widzialnością Ojca jest Syn a niewidzialnością Syna jest Ojciec. Artyści również powstrzymywali się do przedstawiania wizerunku Boga Ojca z wyjątkami przedstawiania znaku pośredniego (ręka, oko).
W Księdze Daniela czytamy:
"Patrzałem,
aż postawiono trony,
a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg,
a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny.
Tron Jego był z ognistych płomieni,
jego koła - płonący ogień. (Dn 7,9)
Przedstawiony literacko obraz posłużył jako przedstawienie postaci Boga Ojca jako Starca - jako wizerunek Chrystusa "preegzystującego", co wyraża credo "zrodzony z Ojca przed wszystkimi wiekami", przy czym starość miała wyrażać Jego odwieczność, mądrość. Motyw Starca zaczerpnął Kościół Zachodni z Bizancjum około XII wieku, kiedy rozwija się ikonografia Trójcy Świętej. Postać Ojca zostaje świadomie ukazana inaczej od postaci Syna. Najbardziej znanym przykładem jest przedstawienie Boga Stwórcy w Kaplicy Sykstyńskiej.
Wizerunki Boga Ojca jako Starca nie mają uzasadnienia teologicznego. Bóg Ojciec nie jest przecież stary, skoro jest przedwieczny. Nie ma brody, skoro jest Absolutem. Z Trzech osób Trójcy tylko Syn przyjął ciało.Naszymi zmysłami i wyobraźnią nie jesteśmy wstanie ogarnąć ani przedstawić Boga Ojca Wszechmogącego. Do poznania Ojca prowadzi nas Syn i kontemplując Jego Oblicze, spoglądamy niejako w Oblicze Ojca - całej Trójcy.
Należy zatem pamiętać, że wizerunek Boga Ojca Staruszka jest tylko wyobrażeniem plastycznym. Obrazom nie oddaje się czci religijnej ze względu na nie same jako na rzeczy, ale dlatego, że prowadzą nas ku Bogu. A zatem cześć obrazów jako obrazów nie zatrzymuje się na nich, ale zmierza ku temu, kogo przedstawiają. Prawda o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej jest dla nas o tyle istotna, że przedstawia Pana Boga, jakim jest sam w sobie. Pan Bóg jest jeden w swojej naturze, ale w trzech osobach. Osoby Boskie różnią się między sobą rzeczywiście tak, że jedna osoba nie jest osobą drugą. Nie różnią się jednak naturą ani też przymiotami, ani też działaniem, które jest wspólne. Mają wspólną naturę Bożą, wszystkie przymioty i działania Boże. Osoby różnią się między sobą jedynie pochodzeniem: Bóg Ojciec nie pochodzi od nikogo, Syn Boży pochodzi przez odwieczne i duchowe zrodzenie od Ojca, Duch Święty pochodzi przez wspólne tchnienie miłości Ojca i Syna. Pierwszą osobę wyróżnia ojcostwo, drugą osobę - synostwo, a trzecią - pochodzenie od Ojca i Syna.
Gdy s. Łucja przebywająca w klasztorze w Tuy miała
wizję Trójcy Przenajświętszej opisując ją przedstawiła w następujący sposób: " Na ołtarzu pojawił się jasny krzyż sięgający aż do sufitu. W jaśniejszym świetle można było zobaczyć w górnej części krzyża oblicze i górną część ciała człowieka. Nad piersią człowieka był gołąbek, również ze światła. A do krzyża przybite ciało drugiego człowieka. W powietrzu wisiał kielich i wielka Hostia, na którą spadały krople krwi z oblicza Ukrzyżowanego i z jednej rany piersiowej...Zrozumiałam, że mi została przekazana tajemnica Trójcy Przenajświętszej. I otrzymałam natchnienie na temat tej tajemnicy, którego mi jednak nie wolno wyjawić." Łucja użyła sformułowania "człowiek" opisując Osoby w wizji. I w tym przypadku malarz, który próbował urzeczywistnić wizję na płótnie posłużył się tą samą wyobraźnia, która do nas przemawia.
Gdy rozważamy wizerunek Boga Ojca z kaplicy sióstr Sług Jezusa z Kielc można wnioskować, że Bogu Ojcu miły jest Jego Wizerunek, ułatwiający nam kontakt osobowy z Nim - naszym Ojcem. Bóg Ojciec potwierdza to szczodrobliwością łask.
Zachętę do sporządzania obrazów Jezusa dał poniekąd sam Chrystus, mówiąc do swego ucznia Filipa: "Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca, bo ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie". Zachętę stanowią również słowa świętego Jana, który pouczał: Oznajmiamy wam Chrystusa, który istniał zanim powstał świat. My, Jego uczniowie ujrzeliśmy Go własnymi oczami, słyszeliśmy jak do nas przemawiał i dotykaliśmy Go naszymi rękami (por. l J l, 13). Sam Chrystus pozostawił swój wizerunek na Całunie czy Mandylionie (chusta z Manoppello). Cześć oddawana obrazom nie odnosi się do nich samych, ale do tych, których przedstawiają, a ostatecznie do Boga; jest to więc kult względny (pośredni). Boga adorujemy, świętych czcimy, a adoracja jest czymś innym od czci. Obraz jest nosicielem łaski. Gdzie jest symbol Chrystusa, jest także On sam swoją mocą. Pożytek kultu obrazów jest wieloraki: przypomina Boże dobrodziejstwa, pobudza do pobożności, ułatwia modlitwę. Kult obrazów ma wartość duszpasterską. Obrazy podnoszą duszę naszą ku Bogu.
Co do obrazów i figur Pana Jezusa, Matki Bożej czy Świętych sprawa jest zrozumiała tak przy przedstawieniu Boga Ojca już się komplikuje - szczególnie gdy jest przedstawiany jako siwy starzec z długą brodą. Bóg Ojciec jest całkowicie "duchowy", pozbawiony wszelkich rysów cielesności, nie daje żadnej absolutnie możliwości do przedstawienia Siebie... za wyjątkiem Słowa Wcielonego, Boga, który stał się człowiekiem, którego oglądano i dotykano (por.! J 1,1). Nikt przecież nie odkopał choćby najmniejszego śladu archeologicznego czy jakiegokolwiek niepodważalnego wizerunku Boga Ojca. Widzialnością Ojca jest Syn a niewidzialnością Syna jest Ojciec. Artyści również powstrzymywali się do przedstawiania wizerunku Boga Ojca z wyjątkami przedstawiania znaku pośredniego (ręka, oko).
W Księdze Daniela czytamy:
"Patrzałem,
aż postawiono trony,
a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg,
a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny.
Tron Jego był z ognistych płomieni,
jego koła - płonący ogień. (Dn 7,9)
Przedstawiony literacko obraz posłużył jako przedstawienie postaci Boga Ojca jako Starca - jako wizerunek Chrystusa "preegzystującego", co wyraża credo "zrodzony z Ojca przed wszystkimi wiekami", przy czym starość miała wyrażać Jego odwieczność, mądrość. Motyw Starca zaczerpnął Kościół Zachodni z Bizancjum około XII wieku, kiedy rozwija się ikonografia Trójcy Świętej. Postać Ojca zostaje świadomie ukazana inaczej od postaci Syna. Najbardziej znanym przykładem jest przedstawienie Boga Stwórcy w Kaplicy Sykstyńskiej.
Wizerunki Boga Ojca jako Starca nie mają uzasadnienia teologicznego. Bóg Ojciec nie jest przecież stary, skoro jest przedwieczny. Nie ma brody, skoro jest Absolutem. Z Trzech osób Trójcy tylko Syn przyjął ciało.Naszymi zmysłami i wyobraźnią nie jesteśmy wstanie ogarnąć ani przedstawić Boga Ojca Wszechmogącego. Do poznania Ojca prowadzi nas Syn i kontemplując Jego Oblicze, spoglądamy niejako w Oblicze Ojca - całej Trójcy.
Należy zatem pamiętać, że wizerunek Boga Ojca Staruszka jest tylko wyobrażeniem plastycznym. Obrazom nie oddaje się czci religijnej ze względu na nie same jako na rzeczy, ale dlatego, że prowadzą nas ku Bogu. A zatem cześć obrazów jako obrazów nie zatrzymuje się na nich, ale zmierza ku temu, kogo przedstawiają. Prawda o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej jest dla nas o tyle istotna, że przedstawia Pana Boga, jakim jest sam w sobie. Pan Bóg jest jeden w swojej naturze, ale w trzech osobach. Osoby Boskie różnią się między sobą rzeczywiście tak, że jedna osoba nie jest osobą drugą. Nie różnią się jednak naturą ani też przymiotami, ani też działaniem, które jest wspólne. Mają wspólną naturę Bożą, wszystkie przymioty i działania Boże. Osoby różnią się między sobą jedynie pochodzeniem: Bóg Ojciec nie pochodzi od nikogo, Syn Boży pochodzi przez odwieczne i duchowe zrodzenie od Ojca, Duch Święty pochodzi przez wspólne tchnienie miłości Ojca i Syna. Pierwszą osobę wyróżnia ojcostwo, drugą osobę - synostwo, a trzecią - pochodzenie od Ojca i Syna.
Gdy s. Łucja przebywająca w klasztorze w Tuy miała
wizję Trójcy Przenajświętszej opisując ją przedstawiła w następujący sposób: " Na ołtarzu pojawił się jasny krzyż sięgający aż do sufitu. W jaśniejszym świetle można było zobaczyć w górnej części krzyża oblicze i górną część ciała człowieka. Nad piersią człowieka był gołąbek, również ze światła. A do krzyża przybite ciało drugiego człowieka. W powietrzu wisiał kielich i wielka Hostia, na którą spadały krople krwi z oblicza Ukrzyżowanego i z jednej rany piersiowej...Zrozumiałam, że mi została przekazana tajemnica Trójcy Przenajświętszej. I otrzymałam natchnienie na temat tej tajemnicy, którego mi jednak nie wolno wyjawić." Łucja użyła sformułowania "człowiek" opisując Osoby w wizji. I w tym przypadku malarz, który próbował urzeczywistnić wizję na płótnie posłużył się tą samą wyobraźnia, która do nas przemawia.
Gdy rozważamy wizerunek Boga Ojca z kaplicy sióstr Sług Jezusa z Kielc można wnioskować, że Bogu Ojcu miły jest Jego Wizerunek, ułatwiający nam kontakt osobowy z Nim - naszym Ojcem. Bóg Ojciec potwierdza to szczodrobliwością łask.
opr.własne
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________