Katarzyna Jaskólska: - Rok Wiary
to [była] dobra okazja do tego, żeby przyjrzeć się swojej wierze i poszukać
odpowiedzi, upewnić się, czy rzeczywiście postępujemy zgodnie z nauką
Kościoła. Moi znajomi mają wiele pytań i wątpliwości, nie zawsze wiedzą,
do kogo się udać. Może Ksiądz spróbuje coś im rozjaśnić. Zacznijmy od
tego, czy katolik może wierzyć w reinkarnację?
Ks. dr Tomasz Trębacz: - Reinkarnacja zakłada między innymi to,
że jeśli człowiek żyje źle na tym świecie w tym życiu, to w przyszłym
życiu będzie musiał to odpokutować. Tymczasem według nauki
chrześcijańskiej, Pisma Świętego, Pana Jezusa nikt z nas nie żyje na
próbę. Żyjemy tu, na ziemi, w konkretnym czasie i miejscu, rodzimy się,
odchodzimy z tego świata, ale jesteśmy powołani do życia wiecznego. Bóg
nas zaprasza do jedności ze sobą i czas naszego życia na ziemi jest już
czasem „pracowania” na przyszłą chwałę w niebie.
Można powiedzieć, że opcja chrześcijańska jest bardziej „praktyczna”. Nawet jeśli upadniemy w grzech, to zawsze mamy szansę, poprzez Boże miłosierdzie, skorzystać z łaski przebaczenia, odkupienia. Po to właśnie Chrystus się narodził, umarł na krzyżu i zmartwychwstał, aby nas odkupić i zbawić. Możemy iść do nieba ze świadomością, że dusza ludzka jest nieśmiertelna, i w czasie ostatecznym, kiedy Jezus powtórnie przyjdzie na ziemię, wskrzesi nasze ciała jako ciała chwalebne, ciała przemienione - a wtedy dusza zbawiona zostanie ponownie złączona z ciałem zmartwychwstałym. To będzie nowy człowiek.
Koncepcje reinkarnacji odrzucają tę prawdę. Dlatego jeśli wierzymy w Boga, jeśli rzeczywiście ufamy Panu Jezusowi, jeśli przyjmujemy Go jako Pana i Zbawiciela, to jesteśmy też zobligowani przyjąć Jego naukę. Nie jest nam potrzebna reinkarnacja, bo wszystko to, co Chrystus nam daje, zawiera się tu, w naszym życiu i w życiu wiecznym. Człowiek wierzący w Chrystusa nie może zatem przejawiać wiary w reinkarnację. W religiach Wschodu świat jest rozumiany całkowicie inaczej. Jest to zupełnie inna koncepcja wszechświata, inna wizja Boga jako bytu absolutnego - nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.
Gdyby istniała reinkarnacja, Jezus nie musiałby za nas umierać. Mógłby po prostu wydłużyć nam ścieżkę pokutowania za grzechy na kolejne wcielenia. Reinkarnacja jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.
Można powiedzieć, że opcja chrześcijańska jest bardziej „praktyczna”. Nawet jeśli upadniemy w grzech, to zawsze mamy szansę, poprzez Boże miłosierdzie, skorzystać z łaski przebaczenia, odkupienia. Po to właśnie Chrystus się narodził, umarł na krzyżu i zmartwychwstał, aby nas odkupić i zbawić. Możemy iść do nieba ze świadomością, że dusza ludzka jest nieśmiertelna, i w czasie ostatecznym, kiedy Jezus powtórnie przyjdzie na ziemię, wskrzesi nasze ciała jako ciała chwalebne, ciała przemienione - a wtedy dusza zbawiona zostanie ponownie złączona z ciałem zmartwychwstałym. To będzie nowy człowiek.
Koncepcje reinkarnacji odrzucają tę prawdę. Dlatego jeśli wierzymy w Boga, jeśli rzeczywiście ufamy Panu Jezusowi, jeśli przyjmujemy Go jako Pana i Zbawiciela, to jesteśmy też zobligowani przyjąć Jego naukę. Nie jest nam potrzebna reinkarnacja, bo wszystko to, co Chrystus nam daje, zawiera się tu, w naszym życiu i w życiu wiecznym. Człowiek wierzący w Chrystusa nie może zatem przejawiać wiary w reinkarnację. W religiach Wschodu świat jest rozumiany całkowicie inaczej. Jest to zupełnie inna koncepcja wszechświata, inna wizja Boga jako bytu absolutnego - nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.
Gdyby istniała reinkarnacja, Jezus nie musiałby za nas umierać. Mógłby po prostu wydłużyć nam ścieżkę pokutowania za grzechy na kolejne wcielenia. Reinkarnacja jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.
- A czy katolik może wierzyć w sny? Są osoby, które
zobaczą we śnie płynącą wodę i od razu szukają wyjaśnień w różnych
sennikach. Ale są też sytuacje, kiedy śni się nam bliska zmarła osoba.
Albo coś, co może się wydawać jakąś podpowiedzią. Co z tym robić? Może
nic?
- Tutaj sprawa nie jest łatwa. Bo widzimy, że Pismo Święte ukazuje nam
ludzi, którzy wierzą w sny, i nie ma w tym nic złego. Ale z drugiej
strony to samo Pismo Święte mówi, żeby być ostrożnym, jeśli chodzi o
sny. W Księdze Syracha autor w jednym miejscu ostrzega przed wiarą w
sny, a w innym mówi, że istnieją takie sny, które Bóg wysyła jako pewne
nawiedzenie. Jak więc traktować sny, by było to zgodne z wiarą i
dogmatami? Przykład znajdujemy choćby w Księdze Daniela. Prorok Daniel
wezwany do interpretacji snów prosi o czas na modlitwę, jednocześnie
zabiegając, by i inni modlili się za niego. Józef Egipski natomiast
twierdził, że jeśli pewien sen zsyła Bóg, to i do Niego należy
odczytanie (por. Rdz 40, 8). A więc jasne jest, że pojawiają się sny
objawiające wolę Boga i nie odczytuje się ich za pomocą jakiegoś
sennika, ale na skutek modlitwy, kontemplacji.
Jeśli więc coś nam się przyśni, a mamy wewnętrzne przeczucie, że to jest głos Boży, módlmy się w tej intencji. Ale trzeba pamiętać o ostrożności.[...] kiedy śpimy, wyłączamy się ze świata zewnętrznego, nie używamy wtedy rozumu i wolnej woli. I czasami szatan może to wykorzystywać jako drogę dojścia do człowieka, żeby rozbić go wewnętrznie, oddalić od Boga, nakłonić do grzechu. Jeśli zatem coś nam się śni, a nie jesteśmy pewni, czy to jest dobre, czy złe, czy poddać się temu, czy nie - weźmy to na modlitwę.
Jako człowiek wiary muszę mieć świadomość, że moje życie nie jest tylko uwarunkowane od snu. Bóg jest moją mocą i siłą, On troszczy się o mnie jako dobry Ojciec, więc sny nie powinny burzyć mojego spokoju.
Pamiętajmy też, że często sny są odbiciem treści, jakimi „karmimy” się w ciągu dnia. To, co dzieje się wokół nas, trafia w naszą podświadomość. Te procesy nie są jeszcze do końca zbadane. Jeśli zaś śni się nam np. zmarła babcia, to zawsze możemy się w jej intencji pomodlić albo zamówić Mszę św. Jeśli w tym śnie uśmiecha się do Ciebie, to podziękuj Panu Bogu za jej życie, za całe dobro, które od niej otrzymałeś.
Jeśli więc coś nam się przyśni, a mamy wewnętrzne przeczucie, że to jest głos Boży, módlmy się w tej intencji. Ale trzeba pamiętać o ostrożności.[...] kiedy śpimy, wyłączamy się ze świata zewnętrznego, nie używamy wtedy rozumu i wolnej woli. I czasami szatan może to wykorzystywać jako drogę dojścia do człowieka, żeby rozbić go wewnętrznie, oddalić od Boga, nakłonić do grzechu. Jeśli zatem coś nam się śni, a nie jesteśmy pewni, czy to jest dobre, czy złe, czy poddać się temu, czy nie - weźmy to na modlitwę.
Jako człowiek wiary muszę mieć świadomość, że moje życie nie jest tylko uwarunkowane od snu. Bóg jest moją mocą i siłą, On troszczy się o mnie jako dobry Ojciec, więc sny nie powinny burzyć mojego spokoju.
Pamiętajmy też, że często sny są odbiciem treści, jakimi „karmimy” się w ciągu dnia. To, co dzieje się wokół nas, trafia w naszą podświadomość. Te procesy nie są jeszcze do końca zbadane. Jeśli zaś śni się nam np. zmarła babcia, to zawsze możemy się w jej intencji pomodlić albo zamówić Mszę św. Jeśli w tym śnie uśmiecha się do Ciebie, to podziękuj Panu Bogu za jej życie, za całe dobro, które od niej otrzymałeś.
- A skoro już o zmarłych mowa… Co z wiarą w duchy? Chodzi
oczywiście o potoczne rozumienie tego określenia, że np. w jakimś
starym domu straszy…
- Duchy jako takie istnieją i jest to prawda wiary. Istnieją aniołowie -
duchy dobre i duchy zbuntowane. Pismo Święte mówi nam o tym jasno. Mówi
też „badajcie duchy”. Ale nie jest to zachęta do eksperymentowania -
czy jak pójdę nocą na cmentarz, to coś mi się ukaże. Takie praktyki z
chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego. Człowiek wiary nie wywołuje
duchów.
Czasami dzieci boją się ciemności albo cienia w pokoju i myślą, że to jakiś duch. I jeśli rodzic powie: „Nie bój się, duchów nie ma”, to nie będzie to sprzeczne z prawdami wiary, zwłaszcza jeśli doda: „Są dobre aniołki, które cię strzegą…”.
Tak więc duchy rzeczywiście istnieją, ale nie musimy się ich bać, jeśli tylko ufamy Panu Bogu.
Czasami dzieci boją się ciemności albo cienia w pokoju i myślą, że to jakiś duch. I jeśli rodzic powie: „Nie bój się, duchów nie ma”, to nie będzie to sprzeczne z prawdami wiary, zwłaszcza jeśli doda: „Są dobre aniołki, które cię strzegą…”.
Tak więc duchy rzeczywiście istnieją, ale nie musimy się ich bać, jeśli tylko ufamy Panu Bogu.
- Czy katolik musi zgadzać się ze wszystkim, co głosi
Kościół? Czy jeśli uzna coś za drobiazg, to może to sobie odpuścić,
skoro w ważnych sprawach jest wierny, bo nie zabija, nie cudzołoży i nie
kradnie?
- Jako ludzie, którzy przyjmują Chrystusa, jesteśmy też moralnie
zobowiązani do przyjęcia całej nauki. Nie możemy traktować wiary
selektywnie i wybierać tylko to, co nam pasuje. Nie wolno nam w taki
sposób traktować prawd wiary. Jesteśmy zobowiązani do przyjęcia całości
nauczania Kościoła. Patrząc szeroko na to, że Kościół jest Ciałem
Chrystusa. Są tu rzeczy, które wydają się nam piękne, i są też rzeczy
trudne, ale wszystko to jest zbawienne. Ewangelia nie została napisana
po to, żeby nam się podobała. Ona stawia nam konkretne wymagania.
Pokazuje nam konkretną drogę, na której Bóg chce nas zbawić w prawdzie o
nas samych. Pan Bóg, objawiając się w historii Zbawienia, coraz
bardziej zbliża się do człowieka. Najpierw poprzez świat, poprzez
stworzenie, potem przez proroków i wreszcie przez swojego Syna. Jezus
wcale nie mówi rzeczy łatwych, przyjemnych, których się miło słucha.
Kiedy trzeba - karci; kiedy trzeba - pochwali. Przypomnijmy sobie
historię bogatego młodzieńca, który przestrzegał wszystkich przykazań i
chciał iść za Jezusem. A Chrystus mu powiedział: „Dobrze, już blisko
jesteś królestwa niebieskiego, tylko jeszcze zrezygnuj z tego świata,
zostaw go i pójdź za Mną, a zobaczysz, że będziesz jeszcze szczęśliwszy”
(por. Mt 19, 16-22). I my też często przyjmujemy taką postawę - ja to
bym poszedł za Panem Jezusem i zaufałbym Mu, ale dlaczego On wymaga ode
mnie rzeczy trudnych? Ewangelia nie jest dla leniuchów, ona jest dla
ludzi, którzy rzeczywiście chcą poznać Pana Boga.
Zatem w posłuszeństwie wiary jesteśmy zobowiązani przyjąć całą naukę Kościoła i własnym życiem ją wypełniać. Nawet jeśli nie wszystko rozumiemy. Po to mamy Urząd Nauczycielski Kościoła, po to mamy wykładnię Pisma Świętego i dokumentów Kościoła, żebyśmy wiarę pogłębiali.
Zatem w posłuszeństwie wiary jesteśmy zobowiązani przyjąć całą naukę Kościoła i własnym życiem ją wypełniać. Nawet jeśli nie wszystko rozumiemy. Po to mamy Urząd Nauczycielski Kościoła, po to mamy wykładnię Pisma Świętego i dokumentów Kościoła, żebyśmy wiarę pogłębiali.
- A jeśli ktoś wewnętrznie nie zgadza się z jakąś częścią
tej nauki, ale na zewnątrz nie postępuje wbrew niej? Na przykład nie
opowiada się otwarcie z eutanazją, nie doprowadza do niej, nie głosuje
za nią, ale gdzieś w środku uważa, że ludziom ciężko chorym należy się
ulga w cierpieniu. Czy można żyć w takiej sprzeczności?
- Są czasem trudne sprawy, na które my patrzymy nie tyle przez pryzmat
miłosierdzia, co przez pryzmat filantropii. Ale patrząc na problem
szerzej, patrząc na Chrystusa, na misję, którą nam zostawił, nie możemy
szukać łatwych wyjść z trudnych sytuacji. Eutanazja jest przykładem
tego, że wielu ludzi nie chce patrzeć na cierpienie jako na trudny dar i
trudną łaskę. Kto nie chce zrozumieć cierpienia, nie będzie umiał go
przyjąć. Pan Bóg powołuje do cierpienia wybranych. Tu jest szczególna
rola do spełnienia dla nas, wierzących Musimy tu dostrzec wartość i sens
cierpienia. Chrystus też nie cierpiał dla samego cierpienia, żeby
pokazać, jaki jest odważny. Dla wierzącego, który łączy cierpienie z
ofiarą Jezusa, ma ono wymiar zbawczy.
Jeżeli nie jesteśmy w stanie od razu zaakceptować cierpienia, zrozumieć go i przyjąć, prośmy Boga o łaskę, o światło do zrozumienia tego daru krzyża.
Jeżeli nie jesteśmy w stanie od razu zaakceptować cierpienia, zrozumieć go i przyjąć, prośmy Boga o łaskę, o światło do zrozumienia tego daru krzyża.
- Gdzie szukać odpowiedzi na trudne pytania?
- W wierze w Boga, modlitwie i w nauczaniu Kościoła. Każdy może sięgnąć
do Katechizmu Kościoła Katolickiego. Jest bardzo przystępnie napisany.
Jego krótszą wersją jest Kompendium KKK. Zawsze można też ze swoimi
wątpliwościami przyjść do księdza.
W ogóle zachęcam kapłanów, żeby w Roku Wiary bardziej swoją uwagę kaznodziejską koncentrowali na kazaniach katechizmowych, pokazując wiernym, że całe nauczanie Kościoła wypływa z Pisma Świętego i jest w nim zakorzenione. Rozpoczynając Rok Wiary, uroczyście wnieśliśmy Pismo Święte, Katechizm Kościoła Katolickiego i teksty Soboru Watykańskiego II do naszych świątyń, i oby nie było tak, że uroczyście je wyniesiemy, nie zajrzawszy nawet do środka. Wiara jest łaską. Jest też zadaniem, które odrabiamy przez całe życie…
W ogóle zachęcam kapłanów, żeby w Roku Wiary bardziej swoją uwagę kaznodziejską koncentrowali na kazaniach katechizmowych, pokazując wiernym, że całe nauczanie Kościoła wypływa z Pisma Świętego i jest w nim zakorzenione. Rozpoczynając Rok Wiary, uroczyście wnieśliśmy Pismo Święte, Katechizm Kościoła Katolickiego i teksty Soboru Watykańskiego II do naszych świątyń, i oby nie było tak, że uroczyście je wyniesiemy, nie zajrzawszy nawet do środka. Wiara jest łaską. Jest też zadaniem, które odrabiamy przez całe życie…
* * *
Ks. dr Tomasz Trębacz
Jest notariuszem Kurii Biskupiej i redaktorem naczelnym „Ecclesiastica” - urzędowego pisma diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Jako dogmatyk zajmuje się także tematyką satanizmu, okultyzmu, magii i sekt. Jest autorem książek: „Szatan jako źródło zła - studium dogmatyczno-pastoralne” (WAM 2008); „Być człowiekiem pełniej - w myśli E. Stein” (Salwator 2010); „Rytuału peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego” (red.) (Pallotinum 2011); „Zrozumieć zmartwychwstanie” (współautor) (Apostolicum 2011).
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________