[pisownia oryginalna]
Cierpienie
jednak może być ekspiacją, zdolne jest sprawiedliwości Bożej za grzechy
wypłacać. Wiem, że w dzisiejszej nauce prawa szerzą się dziwne pojęcia o karze:
jedni nie przyznają karze innego celu, jak poprawczy, odnośny do samego
winowajcy; inni przypuszczają jeszcze cel odstraszenia innych ludzi od zbrodni;
o tym zaś, że kara jest mszczeniem występku, ekspiacją zbrodni, wyrównaniem
krzywdy moralnemu porządkowi zadanej, wielu dziś słyszeć nie chce. Jeżeli ci
uczeni ograniczają się na kwestii prawniczej i utrzymują, że państwa, zwłaszcza
dzisiejsze, poprzestawać winne na karach poprawczych, to kwestię tę, obecnie
nas nie obchodzącą, im zostawiamy. Ale jeżeli wchodzą w głąb rzeczy, i rdzennie
zaprzeczają karze mocy ekspiacyjnej, to wchodzą w kolizję z ważnym pewnikiem
etyki i z głębokim instynktem moralnym ludzkości. W każdym występku jest
naruszenie porządku moralnego – dla dogodzenia sobie; gdy na miejsce tego
dogodzenia sobie, tej nieporządnej przyjemności, materialnej czy duchowej,
przychodzi odpowiednie cierpienie – kara czy pokuta – natenczas uszczerbek
wyrządzony porządkowi moralnemu w pewien sposób się naprawia, wyrównywa, i
brzemię moralne, ciężące na winowajcy, a pośrednio i na społeczeństwie, którego
jest członkiem, zanika. Ludzie zawsze tę moc ekspiacyjną cierpienia czuli:
objawiali to poczucie w karaniu, jakie za zbrodnie wymierzali; objawiali je w
pokutach, które dobrowolnie, w poczuciu win własnych, czynili; nawet w
ofiarnych obrzędach, które z myślą substytucji za grzechy ludzkie sprawiali.
Chrystianizm najzupełniej to poczucie stwierdził, opierając na prawdzie w nim
zawartej swe najważniejsze dogmaty: o odkupieniu Chrystusowym, o pokucie
grzeszników, o karze potępionych. Wszędzie w tych dogmatach widać, że miedzy
winą a karą jest pewien związek absolutny – że cierpienie jest ekspiacją.
Chrześcijanin o tym wątpić nie może.
W
czyśćcu panuje to samo prawo ekspiacji winy przez cierpienie. Ale ponieważ
długi tych dusz względem sprawiedliwości Bożej są ograniczone, a związek
miłości z Bogiem nieprzerwany, dlatego płacenie ich długów się kończy, a
ekspiacją je oczyszcza.
Przypatrzmy
się temu bliżej, jakie właściwe długi ciężą na duszach czyśćcowych? Cięży
najprzód na wielu z nich brzemię pozostałe z grzechów śmiertelnych,
odpuszczonych, ale nie dosyć odpokutowanych za życia. A brzemię to musi być
częstokroć ogromne. Widzieliśmy, jak ciężką pokutę wymierzał ongi Kościół za
ciężkie grzechy, rozumiejąc, że sprawiedliwość Boża takiej kary wymaga; dzisiaj
zaś widzimy, jak wielu chrześcijan raz po raz w takież grzechy wpada, życie
wcale nie pokutnicze prowadzi, a w końcu, z miłosierdzia Bożego, po
chrześcijańsku umiera. Nieraz też bezbożnicy przy samej śmierci dopiero się
nawracają. Widzieliśmy, że i między tymi, co ginęli w potopie, były takie
nawrócenia; a za czasów chrześcijaństwa zdarzać się one muszą częściej: bo dziś
nierównie więcej dusz świętych, na ziemi i w niebie, modli się o nawrócenie
grzeszników, a ofiara Mszy św. co dzień za nich o miłosierdzie błaga. – Dusze
takie, po całym życiu występnym, w ostatniej chwili, cudem łaski do skruchy
dostatecznej doprowadzone, zbawione są przez miłosierdzie Boskie, ale jak
strasznie muszą być zadłużone względem Jego sprawiedliwości!
Niemałym
jest też brzemię przez grzechy powszednie nagromadzone. Grzechy te są lekkie w
porównaniu do śmiertelnych, ale za to jest ich w życiu – nawet chrześcijańskim
– bardzo wiele. A słowa Chrystusowe: „Nie wyjdziesz stamtąd, aż wypłacisz do
ostatniego drobnego pieniążka”, każą wnosić, że nie ma tak drobnego
przewinienia, które by nie było karane w czyśćcu.
część pierwsza, część druga
Congregavit nos in unum Christi amor
________________________________
część pierwsza, część druga