Dar i Tajemnica
W pięćdziesiątą rocznicę moich
święceń kapłańskich
(Tekst zgodny z kopią z 1996r.
Wydawnictwa Św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej)
KAPŁAN!
Moje
święcenia kapłańskie miały miejsce w dniu, w którym zwykle tego sakramentu
się nie udziela: 1 listopada obchodzimy bowiem Uroczystość Wszystkich Świętych
i cała liturgia Kościoła jest nastawiona na przeżycie tajemnicy Świętych
Obcowania i przygotowanie do Dnia Zadusznego. Jednakże Książę Metropolita
wybrał ten dzień ze względu na to, że miałem wkrótce wyjechać do Rzymu na
dalsze studia. Przyjmowałem święcenia sam, w prywatnej kaplicy Biskupów
Krakowskich. Moi koledzy mieli otrzymać święcenia dopiero następnego roku w
Niedzielę Palmową.
Cały miesiąc październik był
dla mnie miesiącem święceń subdiakonatu i diakonatu oraz trzech serii
rekolekcji, jakie je poprzedzały. Na przód odprawiłem sześciodniowe rekolekcje
przed subdiakonatem, z kolei po kilku dniach przerwy, trzy dni rekolekcji przed
diakonatem, a zaraz potem sześć dni rekolekcji przed prezbiteratem. Te ostatnie
rekolekcje odprawiałem sam w kaplicy seminaryjnej. Następnie, w dniu Wszystkich
Świętych stawiłem się rankiem w rezydencji Arcybiskupów Krakowskich przy ul.
Franciszkańskiej 3, aby otrzymać święcenia kapłańskie. W tej ceremonii
uczestniczyła niewielka grupa moich krewnych i przyjaciół.
WSPOMNIENIE O BRACIE W
POWOŁANIU KAPŁAŃSKIM
Miejscem
moich święceń, jak już powiedziałem, była prywatna kaplica Arcybiskupów
Krakowskich. Pamiętam,
że w czasie okupacji często przychodziłem do tej kaplicy, aby w godzinach
porannych służyć jako kleryk do Mszy św. Księciu Metropolicie. Pamiętam także,
iż przez pewien czas przychodził ze mną inny konspiracyjny kleryk - Jerzy
Zachuta. Pewnego dnia nie przyszedł. Kiedy po Mszy św. zaszedłem do jego
mieszkania na Ludwinowie (sąsiedztwo Dębnik), dowiedziałem się, że w nocy
został zabrany przez Gestapo. Wkrótce potem jego nazwisko znalazło sie na
liście Polaków przeznaczonych do rozstrzelania. Przyjmując świecenia kapłańskie
w tej samej kaplicy, nie mogłem nie pamiętać tego mojego brata w powołaniu
kapłańskim, którego Chrystus w inny sposób połączył z misterium swojej śmierci
i swojego zmartwychwstania.
VENI,
CREATOR SPIRITUS!
Tak więc w
tej kaplicy, w czasie śpiewu Veni, Creator Spiritus oraz Litanii do Wszystkich
Świętych, leżąc krzyżem oczekiwałem na moment włożenia rąk. Jest to chwila
szczególnie przejmująca. Później wielokrotnie sprawowałem ten obrzęd jako
Biskup, a także jako Papież. Jest coś dogłębnie przejmującego w tej prostracji
ordynandów: symbol głębokiego uniżenia wobec majestatu Boga samego, a
równocześnie ich całkowitej otwartości, ażeby Duch Święty mógł zstąpić, bo przecież
to On sam jest sprawcą konsekracji. Veni, Creator Spiritus, mentes
tuorum visita, imple superna gratia quae Tu creasti pectora. Tak jak we Mszy św. jest On
sprawcą przeistoczenia chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, tak i w
Sakramencie Kapłaństwa On jest sprawcą konsekracji kapłańskiej czy biskupiej.
Biskup udzielający święceń jest ludzkim szafarzem Bożej tajemnicy. Włożenie rąk
biskupich jest kontynuacją gestu, jaki stosowano w Kościele pierwotnym na
oznaczenie daru Ducha Świętego, którego się udziela dla określonej misji (por. Dz 6,6;8,17; 13, 3). Tego gestu
włożenia rąk użył św. Paweł w odniesieniu do swego ucznia Tymoteusza (por. 2 Tm 1, 6; 1 Tm 4,14) i pozostał on w Kościele
(por. 1 Tm
5, 22)
jako skuteczny znak czynnej obecności Ducha Świętego w sakramencie święceń.
POSADZKA KAPLICY
Mający otrzymać święcenia pada
na twarz, całym ciałem, czołem dotyka posadzki świątyni, a w tej postawie
zawiera się wyznanie
jakiejś całkowitej gotowości do
podjęcia służby, jaka zostaje mu powierzona. Ceremonia ta pozostawiła głęboki ślad w
moim życiu kapłańskim. Kiedyś po latach - w Bazylice Św. Piotra, na początku
Soboru - mając przed oczyma ten moment święceń kapłańskich, napisałem utwór
poetycki, którego fragment warto tutaj przytoczyć: To Ty, Piotrze. Chcesz być
tutaj Posadzką, by po Tobie przechodzili... by szli tam, gdzie prowadzisz ich
stopy... Chcesz być Tym, który służy stopom - jak skała raciczkom owiec: Skała
jest także posadzką gigantycznej świątyni. Pastwiskiem jest Krzyż. (Kościół: Pasterze i źródła. Bazylika
Sw. Piotra, jesienią 1962:11 X-8 XII, Posadzka)
Pisząc te słowa myślałem
zarówno o Piotrze, jak i o całej rzeczywistości kapłaństwa służebnego, starając
się uwydatnić głębie znaczenia owej liturgicznej prostracji. W tej postawie
leżenia krzyżem przed otrzymaniem świeceń wyraża sie najgłębszy sens duchowości
kapłańskiej: tak jak Piotr, przyjąć we własnym życiu krzyż Chrystusa i uczynić
się „posadzką" dla braci.
MSZA ŚWIĘTA PRYMICYJNA
W związku
z tym, że święcenia kapłańskie otrzymałem w Uroczystość Wszystkich Świętych,
wypadło mi odprawić Mszę św. prymicyjną w Dzień Zaduszny, 2 listopada 1946
roku. W tym dniu każdy kapłan może odprawić trzy Msze św. i dlatego też te moje
Prymicje miały charakter „troisty". Odprawiłem te trzy Msze św. w krypcie św. Leonarda, która stanowi część
wcześniejszej tzw.Hermanowskiej Katedry biskupiej w Krakowie na Wawelu. Obecnie
krypta św. Leonarda należy do całości grobów królewskich. Wybierając tę kryptę
na miejsce pierwszych Mszy Św., chciałem dać wyraz szczególnej więzi duchowej z
wszystkimi, którzy w tej Katedrze spoczywają. Katedra Wawelska jest niezwykłym
fenomenem. Jest bowiem, tak jak żadna inna świątynia w Polsce, nasycona treścią
historyczną, a zarazem teologiczną. Spoczywają w niej królowie polscy,
poczynając od Władysława Łokietka. W tej świątyni byli oni koronowani i tu
składano pźniej ich doczesne szczątki. Ten, kto nawiedza Katedrę Wawelską, musi
stanąć twarzą w twarz wobec historii Narodu.
Odprawiając prymicyjną Mszę
św. w krypcie św. Leonarda pragnąłem uwydatnić moją żywą więź duchową z
historią Narodu, która na Wzgórzu Wawelskim znalazła swą szczególną
kondensację. Ale nie tylko to. Jest w tym fakcie także głęboki moment teologiczny. Święcenia kapłańskie, jak
wspomniałem, przyjąłem w Uroczystość Wszystkich Świętych, kiedy Kościł daje
wyraz liturgiczny prawdzie o Świętych Obcowaniu - Communio Sanctorum. Święci to ci, którzy przez
wiarę mają udział w tajemnicy paschalnej Chrystusa i oczekują ostatecznego
zmartwychwstania.
Ci ludzie, których sarkofagi
znajdują się w Katedrze Wawelskiej, także czekają tam na zmartwychwstanie. Cała
Katedra zdaje sie powtarzać słowa Symbolu apostolskiego: „Wierzę w ciała
zmartwychwstanie i żywot wieczny". A ludzie, którzy w niej spoczywają, są
wielkimi „Królami-Duchami", którzy prowadzą Naród poprzez stulecia. Są to
nie tylko koronowani władcy i ich małżonki, czy też biskupi i kardynałowie, są
to także wieszczowie, wielcy mistrzowie słowa, którzy tak ogromne znaczenie
posiadali dla mojej chrześcijańskiej i patriotycznej formacji. W tych
wawelskich Prymicjach uczestniczyło niewiele osób. Pamiętam, że była obecna
moja chrzestna matka, starsza siostra mojej rodzonej Matki, Maria Wiadrowska.
Pamiętam też, że do Mszy św. służył mi Mieczysław Maliński. Był on znakiem
łączności ze środowiskiem Jana Tyranowskiego, który wtedy już był ciężko chory.
Jako kapłan, a później jako biskup zawsze nawiedzałem kryptę św. Leonarda z
wielkim wzruszeniem. Bardzo bym pragnął tam odprawić Mszę św. na
Pięćdziesięciolecie moich święceń kapłańskich!