założycielki sióstr redemptorystek)
CZEŚĆ I
„Stopnie modlitwy” (w oryginale włoskim „Gradi di orazione”) Marii Celeste Crostarosa nie są podręcznikiem modlitwy, nie przedstawiają bowiem metod uczenia się modlitwy. Tego tutaj nie znajdzie czytelnik spragniony kontemplacji i szukający dróg do niej. Dziełko tej XVIII-wiecznej włoskiej mistyczki może być mu jednak bardzo pomocne w poznaniu głębokiej, autentycznej, przemieniającej całą naszą istotę modlitwy, a w pewnym sensie może też posłużyć za jej „podręcznik”, bo prawdopodobnie właśnie w tym celu Crostarosa napisała go dla swoich sióstr.
Nauka modlitwy w sposób naturalny i spontaniczny może bowiem wyniknąć z fascynacji mistycznym doświadczeniem tej kobiety. Choć ona nie daje tutaj autorytatywnych wskazań i rad, ale za to szczerze i skrupulatnie dzieli się swoim doświadczeniem człowieka dotkniętego Bożą łaską, ukazuje wielkie dzieła Boże dokonywane w ludzkiej duszy i rzutujące na całe jego życie, myślenie, postępowanie, relacje z innymi. Chcąc zaświadczyć o Bożej chwale, opisuje to, co Bóg ofiarowuje człowiekowi na modlitwie, jej stany, przejawy, owoce, konkretne skutki widoczne w codziennym życiu.
W czasach, gdy pojawia się tylu nauczycieli modlitwy, interesującym może być zetknięcie z „metodą modlitwy”, która podkreśla bardziej działanie Boże w naszym wnętrzu niż usiłowania człowieka. Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie, dlaczego Crostarosa rezygnuje z przedstawienia jakichś metod? Dlaczego nas nie poucza, jak się modlić? Ona, kobieta głębokiej modlitwy, wychowawczyni i mistrzyni pierwszych redemptorystek, której tak bardzo zależało na doprowadzeniu wszystkich do zażyłości z Jezusem? Powód jest jeden, bardzo zasadniczy: według niej Podmiotem modlitwy, jej Inicjatorem, Twórcą, Poruszycielem, Motorem, Mistrzem i Nauczycielem jest sam Bóg dążący nieustannie do spotkania z człowiekiem. Nie kładzie więc nacisku na żadne metody, ale pisze o konieczności otwarcia na działanie Boga, o uległości na przychodzenie Ducha Świętego, który musi nas przygotować na spotkanie z Bogiem, uciszyć serce, oczyścić, myśli i pragnienia skierować ku Niemu.
Zasadniczym tematem „Stopni” jest więc zapis Bożego działania w ludzkiej duszy. Na końcu swego dzieła Crostarosa pisze, że to właśnie było jej pragnieniem: wyjaśnienie stanów modlitwy, którymi spodobało się Bogu ją obdarzyć albo używając innych słów: opisanie sposobów, którymi podoba się Bogu przyciągać człowieka do siebie.
Ta jej uwaga prowadzi do wyciągnięcia następnego wniosku, tak jednoznacznie narzucającego się podczas lektury jej tekstów. Pisząc o tym, co Bóg czyni w człowieku, Maria Celeste ukazuje gorące pragnienie Boga, który chce jedności z człowiekiem - Boga, który nie szczędzi niczego, aby do tej jedności doprowadzić, Boga, który nie przeraża się ani nie zniechęca biernością, marazmem i nieczystością człowieka. Miłość skłania Go do podjęcia różnorakich wysiłków i „inicjatyw”, aby człowieka otworzyć, przygotować do przyjęcia Jego samego, oczyścić a nawet w pewnym sensie ”ubóstwić”, upodobnić do swego Obrazu. Właśnie Boża miłosna inwencja konstruuje różnorakie sposoby modlitwy, rodzaje, stopnie, metody etc.... To nie są metody człowieka ale metody Boga, nadzwyczajne, bo nadprzyrodzone ale jednocześnie tak proste, bo płynące z Jego miłości. Miłość jest bowiem źródłem crostarozjańskiej modlitwy, miłość Boga do człowieka i miłość człowieka napełnionego tą samą miłością przez Boga.
Miłość jest na pierwszym miejscu, ale Crostarosa nie pomija również tak życiodajnych źródeł modlitwy, będących konkretnym przejawem tej miłości, jakimi są Słowo Boże i sakramenty, a zwłaszcza Eucharystia. Wstępując na kolejne crostarozjańskie stopnie modlitwy, zauważymy, że Bóg chcąc nas spotkać posługuje się najczęściej swoim słowem i swoją szczególną obecnością w Eucharystii. Już na pierwszym stopniu dusza otwiera się na Boga dzięki konkretnemu słowu Pisma Świętego, które pomogło jej zrozumieć rzeczywistość wiary. I tę „obosieczną” moc Słowa - którym jest przecież sam Jezus, Słowo Wcielone, jak Crostarosa często podkreśla - opisuje prawie we wszystkich „stopniach”. Drugim momentem ujawniania się szczególnej łaski Boga jest Eucharystia. „Stopnie modlitwy” są dowodem na to, że wtedy właśnie Bóg wlewa w duszę swoje szczególne łaski. Wtedy najskuteczniej oczyszcza ją z jej ograniczeń i słabości, wtedy daje jej tajemne poznanie siebie samego, swoich skarbów i praw, wtedy napełnia ją swoją miłością, do Siebie i do braci, wtedy dotyka ją swoim własnym Bytem i przemienia w Siebie, na ile to tylko jest możliwe w ludzkim życiu.
Jedno trzeba zauważyć: takie źródła modlitwy są dostępne dla każdego chrześcijanina. Dlatego Crostarosa może z całą mocą napisać, że kontemplacja jest dla wszystkich, dla wszystkich wierzących, dla wszystkich kochających Boga.
Poznanie Bożych tajemnic, w całej ich prawdzie, jest drogą modlitwy. Właśnie w zgłębianiu wiary zawiera się droga modlitwy. Ale kto i ilu na świecie ją praktykuje? Można ich łatwo policzyć wśród niezliczonej liczby ludzi-pielgrzymów, a wśród chrześcijan szczególnie. Pozwól mi, mój Boże, wyrazić tę skargę! W chrześcijaństwie bowiem niewielu jest naprawdę wiernych, stąd tak niewielu świętych.
Gdyby wszyscy byli wierni, gdyby żyli wiarą, wszyscy byliby świętymi! (Stopień I)
Jak widać, jej zdaniem kontemplacja jest metodą na świętość. Nie dziwimy się, że tak uważa. Jej stopnie modlitwy prowadzą do jedności z Bogiem, a człowiek żyjący w tej jedności musi być człowiekiem świętym, to naturalna konsekwencja Bożych działań w naszym wnętrzu.
Co więc Bóg czyni w nas podczas modlitwy? Co wymyśliła jego miłość, aby nas do siebie pociągnąć? Każdy kolejny stopień ujawnia coś nowego. Crostarosa rozpoczyna od największych Bożych darów, jakimi są cnoty teologalne: wiara, nadzieja i miłość. Pierwszy stopień ukazuje znaczenie wiary w modlitwie, drugi ufności, a miłość widoczna jest na wszystkich stopniach, przyjmując swój najpełniejszy wyraz w stopniu dziesiątym i ostatnim - szesnastym.
Swój traktat o modlitwie rozpoczyna Crostarosa rozważaniem poświęconym wierze. Nazywa ją drogą królewską prowadzącą nas w najdoskonalszy sposób do Boga. Wiary bowiem nie może nam zabraknąć w żadnej modlitwie, na żadnym jej stopniu, zawsze musi nam towarzyszyć. Ale jednocześnie właśnie ona jest początkiem jakiejkolwiek modlitwy. Pełne poznanie Boga jest nieosiągalne dla naszego intelektu i musimy być tego świadomi: nasze ludzkie siły nie pozwalają nam Go dosięgnąć (nasz umysł jest zbyt powolny w swym biegu - pisze Maria Celeste), ale wiara uzdalnia nas do usłyszenia Go i daje sercu niezachwianą pewność o Jego obecności i miłości.
Osobę żyjącą autentycznie wiarą porównuje Maria Celeste do oblubienicy z „Pieśni nad pieśniami”, która już z daleka rozpoznaje kroki biegnącego po górach oblubieńca, porwana żarem miłości i gorącym pragnieniem spotkania z Nim. Słyszy wyraźnie Jego głos, a serce ją o Jego obecności jeszcze upewnia.
Używając tego porównania Crostarosa chciała powiedzieć, że wiara to jakby szczególny zmysł pozwalający usłyszeć wśród wielu głosów głos Boga. Właśnie wiara daje nam pewność, że On jest, kocha, puka do drzwi naszych serc, zbliża się do nas nieustannie, zawsze czekający i zawsze wierny. Tę pewność wiary Crostarosa opiera na Chrystusie - Kamieniu Węgielnym i na Kościele, Jego oblubienicy. Z nauki, tradycji ojców i doktorów Kościoła pragnie budować trwały fundament umacniający i ubogacający jej wiarę. Kościół jest dla niej spokojnym domem matki, w którym może zaistnieć pełne intymności spotkanie z Jezusem-Oblubieńcem (Pnp 8,3). Dzięki temu jest też świadoma swej własnej osobowej godności, a przez jedność z całym Ciałem Mistycznym Chrystusa, znajduje w świecie wewnętrznym swej duszy to samo bogactwo, którym Bóg obdarzył cały Kościół, a co jest wynikiem tej jedności.
Ta modlitwa wiary, kontemplacja Bożej obecności i Bożych tajemnic ofiarowanych przez Kościół, prowadzi ją do zjednoczenia z Bogiem, które staje się możliwe mimo całej jej słabości i ograniczoności. Kiedy trwa w miłosnej jedności poprzez czystą wiarę, nic nie jest w stanie nią zawładnąć ani zaniepokoić. Doświadcza bowiem wtedy szczególnego pragnienia, które określa zazdrością. Ono sprawia, że nie pociąga ją już nic innego, jak tylko chęć wpatrywania się w Boga. Oczyszczona tym "zazdrosnym pragnieniem" Boga doznaje pełnego odpoczynku, spokoju i pewności.
Wie, że nie jest to jeszcze zjednoczenie trwałe, ale jego konkretny początek. Crostarosa ten etap modlitwy wiary nazywa modlitwą prostoty i podkreśla, że jest ona czystym darem Boga dla duszy - darem będącym Bożą odpowiedzią na nasze pragnienie.
Warto zauważyć jeszcze jeden owoc tej modlitwy wiary - jest ona źródłem naszej wewnętrznej integracji: jednoczy zmysły z duchem, dążenia zmysłów przenika pragnieniami ducha. Dokonuje więc scalenia całej naszej osoby, czyli likwiduje jej odwieczne rozdarcie pomiędzy tym co w niej egoistyczne i niskie a tym co wzniosłe, duchowe i czyste. Czyni to w nas Duch Święty, gdy zechcemy kierować się aktem czystej, autentycznej wiary. Z takiej jedności całego naszego człowieczeństwa w Bogu płynie ogromny pokój, którego już nic nie może zakłócić: ani nasze namiętności, ani wpływy świata czy szatana. To pokój płynący z naszego zakorzenienia się w Bogu mocą wiary.
Widząc te wszystkie dobrodziejstwa mające swoje źródło w wierze, Crostarosa kończy swój pierwszy stopień modlitwy wzniosłym hymnem na cześć wiary:
O czysta wiaro, jakże wielka jest twoja wartość!... Jesteś jedyną bramą, przez którą wchodzę w mojego Boga i przez którą mój Bóg wchodzi do mojego serca!
Równie pięknie napisze w drugim stopniu o modlitwie ufności, następnym darze Boga budującym Jego jedność z człowiekiem.
W tej modlitwie... ucieka w bezpieczne schronienie, pod skrzydła Boga, gdzie ukrywa siebie samą w całkowitym akcie oddania, ofiarowania i zależności wobec Niego... W Nim pokłada całą swoją nadzieję, ukrywa całą swoją nędzę, w Nim odpoczywa we wszystkich swoich krzyżach, w Nim składa wszystkie swoje pragnienia, trwając w Nim jest zadowolona z każdej swojej męki, utrapienia czy wzgardy... Wtedy serce pozbawione jest wszelkich lęków, dzięki pewności, która obfituje w duszy. Tylko w jednym miłosnym spojrzeniu na Boga dusza przedstawia Mu siebie samą, wszystkie potrzeby bliźniego i każde pragnienie, którego spełnienia oczekuje...
Ta modlitwa to wzajemne darowanie sobie bytów, przekazanie serc. Wtedy oblubienica (dusza) otrzymuje wszystkie dobra swego Umiłowanego Boga i zdaje się jej, że zaspokojone zostały wszystkie jej potrzeby, że zostały wysłuchane wszystkie jej prośby a nawet to, co jest tylko w jej pragnieniach. Ma zadziwiającą pewność, że wszystko już osiągnęła...
Pewność nadziei, którą daje wiara, rodzi w duszy najpełniejszą i najwyższą ufność do jej ukochanego Boga
W tym spojrzeniu ofiarowuje ona Ukochanemu całą siebie, bez reszty, z całym zapamiętaniem miłości, chcąc całkowicie zależeć od Jego woli i dyspozycji, w sposób absolutny i zupełnie dobrowolny, bez żadnego wysiłku ale całą gwałtownością miłości... Nigdy nie wątpi w swego Boga, nie boi się rozporządzeń pochodzących od Niego, czy to trudnych czy też słodkich dla jej zmysłów. Nigdy nie traci ufności ani się nie lęka.
Stąd płynie jej niezwykła moc - nie przemogą jej żadne utrapienia, przez które spodobałoby się Bożej dobroci prowadzić ją po tym świecie... Oczekuje końca wszystkiego z pełnym spokojem, w pokoju ducha.
Z jakiego źródła płynie ta upragniona przez każdego z ludzi ufność i wolność serca? Dla Crostarosy istnieje zawsze jedno Źródło - Jezus, nasza Pewność, nasza Wolność, nasz Pokój. A mówiąc konkretniej, wszystkich tych dóbr doświadczamy poprzez osobiste spotkanie z Nim na modlitwie.
Wtedy bowiem mamy możliwość poznać Boga naprawdę; już nie naszym ograniczonym umysłem, ale rozmiłowanym sercem, które Bóg obdarza jakąś wyjątkową zdolnością poznania; przekraczającą nasze ludzkie zdolności, bo będącą czystym darem Boga, ale jednocześnie bardzo prostą - intuicją kogoś, kto kocha i czyje się kochany. Jawi się nam wtedy prawdziwy obraz Boga.
Wtedy dusza jest w pełni przekonana, że jej Umiłowany obfituje w nieskończone bogactwo, jest potężny, święty i doskonały. Nie może więc okazać się wobec niej niesprawiedliwym, nie może się mylić ani kłamać, nie ulega zmienności. Ona wie, że Jego naturą jest czynienie dobra i miłowanie każdego, kto kocha Go szczerym sercem. Przekonania te wypływają z wiary, nie mogą więc być pomyłką lub złudzeniem... Nigdy nie czuje się zawstydzoną czy też wzgardzoną przez swego potężnego Umiłowanego, bo wie, że gdy ona ucieka się do Niego w swoich słabościach, jest dla Niego honorem wspomóc ją jak ojciec, kochać i ochraniać jak oblubieniec, a jako król świadczyć jej dobrodziejstwa.
Paradoksem tego spotkania Boga i człowieka jest fakt, człowiek stając przed doskonałością i świętością Boga, choć ma pełną świadomość całej swej nędzy i słabości, nie odczuwa lęku. Czuje się naprawdę kochany, akceptowany, przyjęty bezwarunkowo, bez żadnych ograniczeń. A co więcej - zauważa, że Bóg nie tylko go przyjmuje, ale ofiaruje siebie samego, z ogromną hojnością obdarza go swoją obecnością i wszystkimi swoimi darami. Modlitwa ta pozwala poznać wielkość Boga ale i Jego gorące pragnienie uszczęśliwienia człowieka. Tu właśnie tkwi źródło ludzkiej ufności. Pewność, że Ktoś tak potężny, święty i dobry raduje się naszym szczęściem i o nie zabiega, musi zniszczyć wszelki lęk.
Dobro moje jedyne - modli się na końcu tego rozdziału Maria Celeste - wystarcza mi posiadanie Ciebie. To czyni mnie w pełni szczęśliwą. Nie pragnę w tym życiu niczego innego, jak tyk Ciebie, jedyne moje Wszystko.
Można by powiedzieć, że jest to jakby parafraza znanej wypowiedzi innej mistrzyni modlitwy, św. Teresy z Avila: Nie bój się, nie lękaj się... Bóg sam wystarczy.