Używając analogii możemy powiedzieć, że
Eucharystia jest dla nas chrześcijan słońcem. Słońce jest źródłem życiodajnej
energii. Tam, gdzie nie docierają promienie słońca, nie ma życia. W
ciemnościach nie rozwija się życie. Jeżeli chrześcijanin nie uczestniczy w
Eucharystii, jego życie wiary stopniowo zamiera, jak zamiera roślina pozbawiona
światła.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, w
okresie wielkich prześladowań chrześcijanie zawsze gromadzili się na
"łamaniu chleba" wbrew zakazom i groźbom prześladowców. Prowadzeni
przed trybunały sądowe odpowiadali z odwagą, iż nie mogą nie uczestniczyć w
Eucharystii, ponieważ są chrześcijanami. Wielu ponosiło śmierć męczeńską za
wierność
Eucharystii. Tak było również w
okresie wszystkich późniejszych prześladowań. Eucharystia przez całe
dwadzieścia wieków chrześcijaństwa była zawsze w centrum liturgii Kościoła,
była "pierwszą modlitwą" i szczytem modlitwy Kościoła.
Dlaczego?
Ponieważ Eucharystia jest rzeczywistym
uobecnieniem najważniejszego momentu historii zbawienia: śmierci i
zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Eucharystia jest to najświętsza Ofiara
Kościoła, w której Jezus Chrystus, nasz jedyny Kapłan, który raz jeden
ofiarował się na krzyżu za zbawienie całego świata, ponawia i uobecnia to swoje
ofiarowanie. W Eucharystii Jezus nieustannie oddaje się w ręce Ojca dla nas i
za nas. W tym akcie oddania się Syna Ojcu uczestniczy cały Kościół, uczestniczy
każdy z nas.
Oddzielone Ciało i Krew Jezusa, które są
uobecniane pod postaciami chleba i wina, są rzeczywistymi znakami Jezusowej
śmierci na krzyżu. Smierć Jezusa, uobecniania w Eucharystii, nieustannie
objawia nam najwyższą miłość Boga do człowieka. Eucharystia jest żywym
spełnieniem słów Jezusa: "Tak bowiem Bóg umiłował świat [człowieka], że
Syna swego Jednorodzonego dał [wydał na śmierć], aby każdy kto w Niego wierzy
nie zginął, ale miał życie
wieczne" (J 3, 16).
Wielkość każdej miłości mierzy się
wielkością daru. Miłość Boga ku nam jest nieskończona, jak nieskończony jest
dar ofiarowany nam przez Ojca w Jezusie Chrystusie. Jeżeli przeczujemy
(bardziej sercem niż rozumem) tę nieskończoną miłość Ojca, zrozumiemy istotne
znaczenie Eucharystii. Z drugiej strony kontemplacja Eucharystii, żywe uczestnictwo w niej, może nam
przybliżyć nieskończoną miłość Boga do nas.
Eucharystia nie tylko objawia nieskończoną
miłość Boga do człowieka, ale ona napełnia chrześcijanina tą samą miłością.
Dzięki Eucharystii chrześcijanin może kochać tą miłością, którą kocha go sam Bóg.
"Jak Ojciec mnie umiłował, tak i ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej" (J 15, 9).
Dzięki Eucharystii trwamy w miłości samego Boga. I choć miłość chrześcijanina
nie jest miłością nieskończoną, jak miłość Boga, to jednak jest to miłość
posiadająca tę samą naturę, co miłość Boga. Krucha i słaba miłość ludzka w
Eucharystii zostaje przebóstwiona. Dzięki Niej "Ciało i Krew Chrystusa
rozchodzą się po naszych członkach. Tak stajemy się uczestnikami Boskiej
Natury", Boskiej miłości. (Sw. Cyryl Jerozolimski)
Eucharystia jest dla chrześcijanina
źródłem każdej miłości: miłości Boga, ludzi, świata, siebie samego; miłości
przyjacielskiej, małżeńskiej, rodzicielskiej, kapłańskiej, zakonnej; miłości
realizowanej w każdym powołaniu i stanie życia. Eucharystia wzywa chrześcijan,
aby kochali tak samo jak kochał
Chrystus, który "oddał za nas życie swoje." (1 J 3, 16). Taka postawa
miłości - miłości oddającej życie – jest możliwa tylko wówczas, kiedy dzięki
Eucharystii chrześcijanin wejdzie w logikę miłości mierzonej darem.
Miłość mierzy się darem. Miarą miłości
jest miara daru. Największym zaś darem będzie zawsze dar z życia. Jezus mówi:
"Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za
przyjaciół swoich" (J 15, 13). Im większa jest ofiara ponoszona dla osoby
kochanej, tym większa jest miłość.
Eucharystia zadaje nam nieustannie pytanie
o kształt naszej miłości, o to, na czym jest ona oparta. Czy na naszych
ludzkich tylko potrzebach i odczuciach czy na czymś więcej? Co w niej dominuje:
szukanie jedynie uczucia, wrażeń, doznań, czy też pragnienie ofiarnego
trudzenia się dla Drugiego: dla
Boga i człowieka? Możemy sprawdzać i mierzyć naszą miłość do Boga, do bliźnich,
do świata i do siebie samych patrząc na naszą ofiarę i trud związany z nią.
Prawdziwa miłość ludzka nie mierzy się
najpierw uczuciem. Uczucie towarzyszy miłości jako jej ważny element, ale nie
jest istotą miłości. Samo bowiem uczucie jest zmienne, niestałe i ślepe.
Nierzadko zdarza się, że ci którzy najpierw kochają się "do
szaleństwa" uczuciową, zmysłową tylko miłością, po pewnym czasie "do
szaleństwa" również nienawidzą siebie w takim samym
stopniu. Uczucia nienawiści i miłości leżą blisko siebie. Nienawiść jest bowiem
zawiedzionym uczuciem miłości, sfrustrowaną potrzebą miłości. Łatwo jest
znienawidzieć człowieka, którego się kocha, jeżeli miłość ta oparta jest tylko
na pragnieniu zaspokajania wielorakich ludzkich potrzeb. Miłości zawsze
potrzebna jest przynajmniej pewna stałość
uczuciowa. Stałość ta jest owocem uporządkowania emocjonalnego. Nie chodzi tylko o uporządkowanie uczuć związanych z
miłości, ale o wszystkie ludzkie odczucia, potrzeby, pragnienie. Tylko w
wolności emocjonalnej możemy być zdolni do tego, aby przeżywać do siebie
nawzajem te same uczucia, które były w Jezusie Chrystusie. (por. Rz 15, 5). Im
większa jest w nas wolność emocjonalna, tym bardziej w miłowaniu jesteśmy
podobni do Jezusa.
Uczestnicząc w Eucharystii, która jest
uobecnieniem najwyższej ofiary, jaką Bóg składa, chrześcijanin winien pytać
siebie: "Jaka jest moja ofiara związana z moją miłością do do Boga, ludzi
i siebie samego." Jeżeli brak jest w miłości ofiarnego dawania siebie,
jeżeli brak jest trudu zapierania się siebie, aby wyjść ku drugiemu, to wówczas
zapewnienia o miłości sprowadzają się jedynie do słów bez pokrycia.
Zniesienie w ostatnim czasie przez Kościół
narosłych w ciągu wieków zbyt formalnych i rygorystycznych przepisów wielu
chrześcijan odczytało zupełnie niesłusznie jako przejaw "obniżenia"
wymagań związanych z chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo nie ma większego wpływu
na naszą egzystencję, ponieważ często niewiele nas ono kosztuje.
Eucharystia zadaje nam pytanie: Jaki wpływ
ma Ewangelia na nasze pragnienia, decyzje, czyny? Czy kształtuje ona styl
naszego życia, nasze posiadanie, naszą konsumpcję, pracę, odpowczynek, nasz
stosunek do bliźnich? Eucharystia pyta nas, czy Ewangelia ma nam coś do
powiedzenia w momentach krytycznych naszego życia: w konflikatach z innymi, w zagrożeniu naszych osobistych
interesów, w niepowodzeniach życiowych, w smutku, w lęku o siebie i swoją
przyszłość, w pokusie rozpaczy, itp. Słowem, jaki jest związek Eucharystii z
naszym codziennym życiem.
Chrześcijanin jest człowiekiem, który
zdobywa się na dar z siebie, na ofiarę, aby zwyciężyć siebie. Eucharystia -
ofiara Jezusa Chrystusa - uzdalnia nas do zwycięstwa nad sobą. Eucharystia jest
bowiem uobecnieniem nie tylko miłości ukrzyżowanej, ale także miłości zmartwychwstałej.
Jeżeli często zostajemy pokonani przez różne namiętności: miłość własną, lęk,
wygodnictwo, zmysłowość, pychę, chęć odwetu, itp., to właśnie dlatego, że
uczestnictwo w Eucharystii jest zbyt formalne, zbyt zewnętrzne.
Trzeba nam uczyć się takiego uczestnictwa
w Eucharystii, które stawałoby się dla nas "szkołą prawdziwej
miłości". Eucharystia ma nas przeprowadzić od pragnienia brania miłości
innych do pragnienia ofiarnego dawania się innym, od "miłości
potrzeby" do "miłości daru" (C.S. Lewis).
Czy dziękujemy Bogu za dar
Eucharystii, za to, że Jezus Chrystus w sposób rzeczywisty wprowadza nas w
Misterium miłości Ojca do nas. Czy prosimy, abyśmy głębią naszego serca umieli
odkryć, że w "Eucharystii łaskawa i bezinteresowna wola Boga zbawienia wszystkich
ludzi staje się w tym świecie obecna, dotykalna i widzialna" (K. Rahner
SJ); czy prosimy, aby Eucharystia była dla nas centrum całego naszego życia wewnętrznego,
szczytem naszej modlitwy, punktem w którym przecinać się będą wszystkie nasze
ludzkie zmagania, wysiłki i ofiary; czy modlimy się o wielką miłość do
Eucharystii, która wyrazi się w nieustannym pogłębianiu tej "wielkiej
Tajemnicy wiary".
za Życie i Eucharystia