Bierz udział w trudach i przeciwnościach
jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. (Tm 2,3)
Umiłowani w Chrystusie Panu Siostry i Bracia!
Gromadzi nas dzisiaj przy Chrystusowym ołtarzu podwójna uroczystość. Z radością i wdzięcznością wspominamy patrona parafii i miasta św. Floriana oraz przeżywamy jubileusz 750–lecia Żnina. Z całą pewnością w tej uroczystości dotykamy postaci niezwykłej i bardzo wymagającej. Niech to nasze spotkanie będzie okazją do pogłębionej refleksji nad rolą, jaką ten święty patron odgrywa dzisiaj w życiu każdego z nas, ale także w życiu społecznym i publicznym.
jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. (Tm 2,3)
Umiłowani w Chrystusie Panu Siostry i Bracia!
Gromadzi nas dzisiaj przy Chrystusowym ołtarzu podwójna uroczystość. Z radością i wdzięcznością wspominamy patrona parafii i miasta św. Floriana oraz przeżywamy jubileusz 750–lecia Żnina. Z całą pewnością w tej uroczystości dotykamy postaci niezwykłej i bardzo wymagającej. Niech to nasze spotkanie będzie okazją do pogłębionej refleksji nad rolą, jaką ten święty patron odgrywa dzisiaj w życiu każdego z nas, ale także w życiu społecznym i publicznym.
W encyklice Veritatis Splendor bł. Jan
Paweł II pisze tak: jeśli męczeństwo jest najwyższym świadectwem o
prawdzie moralnej, do którego stosunkowo nieliczni są wezwani, to
istnieje także obowiązek świadectwa, które wszyscy chrześcijanie winni
być gotowi składać każdego dnia, nawet za cenę cierpień i wielkich
ofiar. Wobec rozlicznych bowiem trudności czy też w najzwyklejszych
okolicznościach wymagających wierności ładowi moralnemu, chrześcijanin
jest wezwany, z pomocą łaski Bożej wypraszanej na modlitwie, do
heroicznego nieraz zaangażowania, wspierany przez cnotę męstwa, dzięki
której — jak uczy św. Grzegorz Wielki — może nawet „kochać trudności
tego świata w nadziei wiecznej nagrody (Veritatis Splendor 93).
Gromadzimy się dzisiaj w tej świątyni, w liturgiczne wspomnienie waszego świętego patrona - Floriana. Wpatrujemy się w człowieka, który według tradycji hagiograficznej był urzędnikiem cesarskim w prowincji Noricum (dziś Austria). Gdy za czasów Dioklecjana zaczęto prześladować tam chrześcijan, namiestnik cesarski – będąc wierny rozkazom cesarza – ścigał wyznawców Chrystusa i wtrącał ich do więzień. Na wieść o tym, że w miejscowości Laureacum (Lorch) zostali uwięzieni chrześcijanie, Florian, mając świadomość ryzyka, które podejmuje, udał się tam, aby ich wspomagać i pocieszać. Został schwytany przez żołnierzy, którym przyznał się, że też jest chrześcijaninem. Doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego wyznania. Wiedział, jaka jest cena przynależności do Chrystusa. Tak jak my dzisiaj, tak on wówczas miał wybór, był wolny, mógł decydować. Nikt mu niczego nie kazał, nikt go do niczego nie zmuszał. Wolny i szlachetny człowiek dokonał jasnego wyboru. Chciał być czytelny, chciał być jednoznaczny, chciał być odważny i wierny. Nie udawał, nie dostosowywał się do okoliczności, nie zmienił zdania w ostatniej chwili, żeby było łatwiej. Namiestnik cesarski próbował nakłonić go, aby porzucił wiarę w Chrystusa i złożył ofiarę bóstwom pogańskim, wówczas ocali swoje życie i piastowany urząd. Florian nawet nie chciał o tym słyszeć. Cały czas modlił się o siłę wytrwania. Rozgniewany namiestnik, aby złamać jego opór, kazał go bić, a gdy to nie pomogło, wydał na niego wyrok śmierci. Przywiązano mu kamień do szyi i strącono do rzeki Anisy (Enns). Było to prawdopodobnie 4 maja 304 roku.
Kiedy dzisiaj przywołujemy na myśl te wydarzenia z życia św. Floriana, wówczas mogą rodzić się w nas pytania o celowość takiej postawy. Bardzo szybko przychodzi nam z pomocą Boże słowo, które dla człowieka wierzącego jest prawdziwym drogowskazem, ale też wyjaśnieniem tego, co rodzi się w nas jako wątpliwość. Czy dzisiaj warto ryzykować tak bardzo jak wówczas ryzykował św. Florian?
W liście św. Pawła do Tymoteusza usłyszeliśmy słowa: Ty więc, moje dziecko, nabieraj mocy dzięki łasce, która jest w Chrystusie Jezusie, a to, co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, przekaż wiarygodnym ludziom, którzy będą zdolni nauczać też innych (Tm 2, 1-2). Będąc u kresu życia Paweł był coraz bardziej zaniepokojony przyszłymi losami Kościołów, wykazujących pewną oziębłość w wierze, a ponadto nękanych szkodliwą działalnością tamtejszych pseudoapostołów. Dlatego z taką stanowczością święty ten wskazywał na konieczność wiernego i nade wszystko mężnego trzymania się depozytu wiary. Do tego potrzebna jest – o czym Paweł również wielokrotnie mówił – pomoc Boża w postaci coraz to nowych łask, zsyłanych ludziom za sprawą i dzięki zasługom Jezusa Chrystusa. Już w tych słowach bardzo wyraźnie odnajdujemy postać św. Floriana. Za wszelką cenę strzec depozytu wiary. My chcemy dzisiaj z gorliwością podejmować to wezwanie św. Pawła, potwierdzone życiem św. Floriana, ale również tak wielu nam współczesnych sióstr i braci, którzy każdego dnia, często za cenę życia, świadczą o swojej przynależności do Chrystusa i do Kościoła. Nasza polska rzeczywistość nie wymaga od nas ofiary krwi, ale to wcale nie oznacza, że depozyt wiary jest bezpieczny. Właśnie dzisiaj wymaga on naszej obrony w przestrzeni publicznej i społecznej. W naszej codzienności niemal na każdym kroku mamy okazję zaświadczyć, że chrześcijanin to ten, który podejmuje to wielowiekowe dziedzictwo i pozostaje wierny Chrystusowi i jego Ewangelii.
W tym momencie może w nas pojawić się pytanie: jak to zrobić? Jak dzisiaj poradzić sobie z takim zobowiązaniem? Znowu z pomocą przychodzi św. Paweł, który dalej w Liście do Tymoteusza pisze: Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo spętaniu (Tm 2, 8-9). Bardziej od czegokolwiek innego powinna mobilizować nas ciągła pamięć o Jezusie, dobrowolnie ogołoconym, lecz także wywyższonym dla naszego zbawienia. Uniżenie Syna Bożego polegało m.in. na tym, że zechciał On przyjąć ludzkie ciało, mieć swoich ludzkich przodków. Początkiem zaś Jego wywyższenia było Jego zmartwychwstanie. Szczególnie w okresie wielkanocnym pamięć o drodze, jaką przeszedł Chrystus, ma być źródłem pokrzepienia i nadziei dla każdego chrześcijanina, który właśnie przez to upodabnia się do swego Mistrza, że kroczy w ślad za Nim. Zresztą sam Paweł, właśnie w momencie pisania listu, przebywając w więzieniu, opuszczony przez wszystkich, w wizerunku Chrystusa, umęczonego i wywyższonego, szukał pokrzepienia i otuchy. Wyrazem otuchy, która wstąpiła w uwięzionego Pawła, było m.in. stwierdzenie, że słowo Boże nie uległo spętaniu. Człowieka, który głosi Słowo Boże, można uwięzić jak złoczyńcę, można go zmusić do milczenia, i to tak skutecznie, że już nigdy nie przemówi, ale Słowa Bożego raz wypowiedzianego nikt i nic nie może skrępować.
Dlatego Siostry i Bracia, naszym zadaniem jest wprowadzanie tego Bożego Słowa w przestrzeń publiczną, do naszych domów, zakładów pracy, szkół i miast. Dla was dodatkowym zobowiązaniem jest właśnie św. Florian. Z jednej strony ta postać może nam się wydawać bardzo odległa, niemal nierealna, a już na pewno nieprzystająca do współczesności. Jednak z drugiej strony, gdy spoglądamy na kapłana, który podchodzi do ołtarza w czerwonym ornacie, wiemy, że doświadczamy tajemnicy mogącej współczesnego człowieka przerastać – tajemnicy wierności Bogu za każdą cenę, nawet za cenę życia. Męczennicy, ci odlegli jak św. Florian, ale także ci współcześni, są dla nas znakiem świętości Kościoła, są znakiem wierności wobec Bożego Prawa, wreszcie są znakiem miłości, która nie wycofuje się z tego, co trudne, nie rezygnuje z tego, co zaczyna kosztować i wymagać, ale konsekwentnie trwa w zaufaniu wobec Boga.
Na koniec za św. Pawłem możemy powtórzyć słowa: Nauka to godna wiary: Jeżeli bowiem z Nim współumarliśmy, z Nim także żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego (Tm 2, 11-13). Niech ta Dobra Nowina żyje w naszych sercach i każdego dnia napełnia nas prawdziwą chrześcijańską radością i nadzieją. Amen.
__________________
Gromadzimy się dzisiaj w tej świątyni, w liturgiczne wspomnienie waszego świętego patrona - Floriana. Wpatrujemy się w człowieka, który według tradycji hagiograficznej był urzędnikiem cesarskim w prowincji Noricum (dziś Austria). Gdy za czasów Dioklecjana zaczęto prześladować tam chrześcijan, namiestnik cesarski – będąc wierny rozkazom cesarza – ścigał wyznawców Chrystusa i wtrącał ich do więzień. Na wieść o tym, że w miejscowości Laureacum (Lorch) zostali uwięzieni chrześcijanie, Florian, mając świadomość ryzyka, które podejmuje, udał się tam, aby ich wspomagać i pocieszać. Został schwytany przez żołnierzy, którym przyznał się, że też jest chrześcijaninem. Doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego wyznania. Wiedział, jaka jest cena przynależności do Chrystusa. Tak jak my dzisiaj, tak on wówczas miał wybór, był wolny, mógł decydować. Nikt mu niczego nie kazał, nikt go do niczego nie zmuszał. Wolny i szlachetny człowiek dokonał jasnego wyboru. Chciał być czytelny, chciał być jednoznaczny, chciał być odważny i wierny. Nie udawał, nie dostosowywał się do okoliczności, nie zmienił zdania w ostatniej chwili, żeby było łatwiej. Namiestnik cesarski próbował nakłonić go, aby porzucił wiarę w Chrystusa i złożył ofiarę bóstwom pogańskim, wówczas ocali swoje życie i piastowany urząd. Florian nawet nie chciał o tym słyszeć. Cały czas modlił się o siłę wytrwania. Rozgniewany namiestnik, aby złamać jego opór, kazał go bić, a gdy to nie pomogło, wydał na niego wyrok śmierci. Przywiązano mu kamień do szyi i strącono do rzeki Anisy (Enns). Było to prawdopodobnie 4 maja 304 roku.
Kiedy dzisiaj przywołujemy na myśl te wydarzenia z życia św. Floriana, wówczas mogą rodzić się w nas pytania o celowość takiej postawy. Bardzo szybko przychodzi nam z pomocą Boże słowo, które dla człowieka wierzącego jest prawdziwym drogowskazem, ale też wyjaśnieniem tego, co rodzi się w nas jako wątpliwość. Czy dzisiaj warto ryzykować tak bardzo jak wówczas ryzykował św. Florian?
W liście św. Pawła do Tymoteusza usłyszeliśmy słowa: Ty więc, moje dziecko, nabieraj mocy dzięki łasce, która jest w Chrystusie Jezusie, a to, co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, przekaż wiarygodnym ludziom, którzy będą zdolni nauczać też innych (Tm 2, 1-2). Będąc u kresu życia Paweł był coraz bardziej zaniepokojony przyszłymi losami Kościołów, wykazujących pewną oziębłość w wierze, a ponadto nękanych szkodliwą działalnością tamtejszych pseudoapostołów. Dlatego z taką stanowczością święty ten wskazywał na konieczność wiernego i nade wszystko mężnego trzymania się depozytu wiary. Do tego potrzebna jest – o czym Paweł również wielokrotnie mówił – pomoc Boża w postaci coraz to nowych łask, zsyłanych ludziom za sprawą i dzięki zasługom Jezusa Chrystusa. Już w tych słowach bardzo wyraźnie odnajdujemy postać św. Floriana. Za wszelką cenę strzec depozytu wiary. My chcemy dzisiaj z gorliwością podejmować to wezwanie św. Pawła, potwierdzone życiem św. Floriana, ale również tak wielu nam współczesnych sióstr i braci, którzy każdego dnia, często za cenę życia, świadczą o swojej przynależności do Chrystusa i do Kościoła. Nasza polska rzeczywistość nie wymaga od nas ofiary krwi, ale to wcale nie oznacza, że depozyt wiary jest bezpieczny. Właśnie dzisiaj wymaga on naszej obrony w przestrzeni publicznej i społecznej. W naszej codzienności niemal na każdym kroku mamy okazję zaświadczyć, że chrześcijanin to ten, który podejmuje to wielowiekowe dziedzictwo i pozostaje wierny Chrystusowi i jego Ewangelii.
W tym momencie może w nas pojawić się pytanie: jak to zrobić? Jak dzisiaj poradzić sobie z takim zobowiązaniem? Znowu z pomocą przychodzi św. Paweł, który dalej w Liście do Tymoteusza pisze: Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo spętaniu (Tm 2, 8-9). Bardziej od czegokolwiek innego powinna mobilizować nas ciągła pamięć o Jezusie, dobrowolnie ogołoconym, lecz także wywyższonym dla naszego zbawienia. Uniżenie Syna Bożego polegało m.in. na tym, że zechciał On przyjąć ludzkie ciało, mieć swoich ludzkich przodków. Początkiem zaś Jego wywyższenia było Jego zmartwychwstanie. Szczególnie w okresie wielkanocnym pamięć o drodze, jaką przeszedł Chrystus, ma być źródłem pokrzepienia i nadziei dla każdego chrześcijanina, który właśnie przez to upodabnia się do swego Mistrza, że kroczy w ślad za Nim. Zresztą sam Paweł, właśnie w momencie pisania listu, przebywając w więzieniu, opuszczony przez wszystkich, w wizerunku Chrystusa, umęczonego i wywyższonego, szukał pokrzepienia i otuchy. Wyrazem otuchy, która wstąpiła w uwięzionego Pawła, było m.in. stwierdzenie, że słowo Boże nie uległo spętaniu. Człowieka, który głosi Słowo Boże, można uwięzić jak złoczyńcę, można go zmusić do milczenia, i to tak skutecznie, że już nigdy nie przemówi, ale Słowa Bożego raz wypowiedzianego nikt i nic nie może skrępować.
Dlatego Siostry i Bracia, naszym zadaniem jest wprowadzanie tego Bożego Słowa w przestrzeń publiczną, do naszych domów, zakładów pracy, szkół i miast. Dla was dodatkowym zobowiązaniem jest właśnie św. Florian. Z jednej strony ta postać może nam się wydawać bardzo odległa, niemal nierealna, a już na pewno nieprzystająca do współczesności. Jednak z drugiej strony, gdy spoglądamy na kapłana, który podchodzi do ołtarza w czerwonym ornacie, wiemy, że doświadczamy tajemnicy mogącej współczesnego człowieka przerastać – tajemnicy wierności Bogu za każdą cenę, nawet za cenę życia. Męczennicy, ci odlegli jak św. Florian, ale także ci współcześni, są dla nas znakiem świętości Kościoła, są znakiem wierności wobec Bożego Prawa, wreszcie są znakiem miłości, która nie wycofuje się z tego, co trudne, nie rezygnuje z tego, co zaczyna kosztować i wymagać, ale konsekwentnie trwa w zaufaniu wobec Boga.
Na koniec za św. Pawłem możemy powtórzyć słowa: Nauka to godna wiary: Jeżeli bowiem z Nim współumarliśmy, z Nim także żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego (Tm 2, 11-13). Niech ta Dobra Nowina żyje w naszych sercach i każdego dnia napełnia nas prawdziwą chrześcijańską radością i nadzieją. Amen.
__________________
" Nasza polska rzeczywistość nie wymaga od nas ofiary krwi, ale to wcale
nie oznacza, że depozyt wiary jest bezpieczny. Właśnie dzisiaj wymaga on
naszej obrony w przestrzeni publicznej i społecznej...Bardziej od czegokolwiek innego powinna mobilizować nas ciągła pamięć o
Jezusie, dobrowolnie ogołoconym, lecz także wywyższonym dla naszego
zbawienia...Początkiem zaś
Jego wywyższenia było Jego zmartwychwstanie. Szczególnie w okresie
wielkanocnym pamięć o drodze, jaką przeszedł Chrystus, ma być źródłem
pokrzepienia i nadziei dla każdego chrześcijanina, który właśnie przez
to upodabnia się do swego Mistrza, że kroczy w ślad za Nim."
Ekscelencjo!
Piękny tekst nawiązujący do dawania świadectwa Chrystusowi ukrzyżowanemu i królującemu z krzyża. Jeśli mamy strzec depozytu wiary w naszej przestrzeni publicznej i społecznej to odwołajmy się do królewskiego panowania Chrystusa.
Księże Prymasie! Odwagi i sursum corda!
Congregavit nos in unum Christi amor
________________________________
Ekscelencjo!
Piękny tekst nawiązujący do dawania świadectwa Chrystusowi ukrzyżowanemu i królującemu z krzyża. Jeśli mamy strzec depozytu wiary w naszej przestrzeni publicznej i społecznej to odwołajmy się do królewskiego panowania Chrystusa.
Księże Prymasie! Odwagi i sursum corda!