Dzień
15 sierpnia tego roku był szczególnie piękny. Wyschnięta upalnym latem ziemia
doczekała się upragnionego deszczu ,który padał obficie przez całą wigilię
Wniebowzięcia. Po północy deszcz przestał padać, lekki wiatr rozpędził resztki
chmur, nastał ranek jasny, orzeźwiający, pachnący kwieciem i ziołami, które
spieszący do kościoła ludzie nieśli na swych rękach. Stary pasterz z radością
patrzył na sąsiadów i sąsiadki, którzy odświętnie ubrani spieszyli na sumę do
licheńskiego drewnianego kościółka. W dzisiejsze święto jemu wypadła kolejka
pilnowania stada, nie mógł więc zostawić bydła i razem z innymi udać się na
uroczyste nabożeństwo ku czci Matki Bożej Wniebowziętej. Zbliżało się południe,
napasione stado pokładało się na murawie w cieniu drzew, a Mikołaj swym
zwyczajem udał się pod sosnę i tam wielbił Maryję pieśnią i modlitwą różańcową.
Wpatrywał się długo w przepiękną twarzyczkę Najświętszej Panienki w
zawieszonym na sośnie obrazie i wydawało mu się, że on jest winien tej boleści,
jaka się malowała na słodkim obliczu. On jest winien, bo milczy, bo się boi, bo
więcej dba o ludzkie względy niż o sprawy Boże.
—
Matuchno Boża, nie gniewaj się —
zaczął szeptać stary człowiek — ale
widzisz sama, jak mało się ludzie ze mną liczą, kto mi uwierzy, kto usłucha
dworskiego pastucha? Daremne będą moje wysiłki, nikogo nie nawrócę, a nazwą mnie
obłąkańcem i ciężko będzie mi żyć na świecie.
Tak
modlił się Mikołaj i płakał, łzy rękawem wycierał i szeptał pacierze, a potem
wyszedł na pobliski pagórek, by zobaczyć, czy stado nie rozeszło się po lesie.
Bydło odpoczywało na dawnym miejscu. Starzec powoli zszedł z pagórka i stanął
tuż przy drodze wiodącej do Grąblina i Lichenia. O tej godzinie była ona pusta.
Ludzie nie wracali jeszcze z kościoła. I nagle jak gdyby nowe sionce zapaliło
się nad całym lasem. Pasterz odwrócił się i ujrzał jakby iskrzącą się
promieniami światła kulę, która z błękitnego nieba spływała nad lasem i
zatrzymała się między drzewami na pagórku. Światłość zaczęła się zbliżać ku
niemu i zatrzymała się tuż przy drodze. Zdumiony Mikołaj przysłonił dłonią
oślepione oczy, a gdy po chwili odjął rękę od czoła i spojrzał przed siebie,
kolana same ugięły się pod nim. Ujrzał przepiękną postać Bożej Rodzicielki.
Była ubrana w amarantową lekką suknię przepasaną białym paskiem, białozłocisty
płaszcz spływał fałdami od głowy na plecy aż do stóp, na brzegach płaszcza
błyszczały symbole Męki Pańskiej. Głowa uwieńczona była kosztowną koroną, na
piersiach widniał Biały Orzeł podtrzymywany delikatną dłonią. W drugiej ręce
trzymała długi różaniec. Młodziutka twarzyczka pełna bolesnej zadumy.
Bolesna
Królowa Polski — przemknęło przez myśl Mikołaja — taka sama, jak na świętym
wizerunku z sosny. Klęczał zapatrzony, drżąc ze szczęścia i przejęcia, a
Maryja zaczęła mówić:
—
Ludzie
ciągle grzeszą, nie myślą o pokucie i poprawie swego życia. Nie minie już
wiele czasu, a będą za to surowo przez Boga karani. Nadejdzie na kraj zaraźliwa
choroba, od której wielu zginie. Będą padać śmiercią nagłą, a ich ciał nie
będzie komu pogrzebać [5]. Zginą
starcy, jak też i dzieci przy piersiach swych matek. Młodzieńcy i panny karani
będą, małe sieroty będą opłakiwać rodziców. Potem przyjdzie długa i sroga wojna.
Zginą miliony ludzi [6].
Po
tych słowach strasznej przepowiedni Najświętsza Panna zamilkła. Jej twarz
pokrył niewymowny smutek i boleść, a oczy nabrzmiały łzami. Widząc w duchu te
dni pełne grozy i żałoby bolała nad Swoim ludem. Jej Macierzyńskie Serce
przeszywał ostry miecz. Po chwili, jak gdyby chcąc stropionemu narodowi
zostawić nadzieję na ratunek, zaczęła mówić dalej:
—
Miłosierdzie
Ojca Niebieskiego jest nieprzebrane, wszystko może być jeszcze odmienione. Gdy
naród będzie miał świętych, cały może być uratowany. Potrzebne są narodowi
święte matki... Miłuję wasze dobre matki. Zawsze będę je wspomagać w każdej
potrzebie. Rozumiem je: byłam bardzo bolesną matką... Najbardziej podstępne
zamiary ciemiężycieli rozbiją się o wasze matki. One dadzą narodowi liczne i
bohaterskie dzieci. Te dzieci w czasie powszechnej pożogi świata wywalczą
wolną ojczyznę [7].
Szatan
będzie siał niezgodę pośród braci. Nie zagoją się jeszcze wszystkie rany i nie
dorośnie jedno pokolenie, a ziemia, powietrze i morza obleją się krwią tak
obfitą, jakiej dotąd nie było [8]. Ta ziemia będzie przesiąknięta łzami, popiołem i krwią męczenników
świętej sprawy. W sercu kraju młodzież legnie na ofiarnym stosie [9] Niewinne dzieci poginą od miecza. Ci nowi a
nieprzeliczeni męczennicy będą za wami błagać przed tronem. Sprawiedliwości
Boga, gdy będzie bój ostateczny o duszę całego narodu, gdy będzie sąd nad wami
[10]. W ogniu długich doświadczeń oczyści się wiara, nie zagaśnie nadzieja,
nie ustanie miłość. Będę chodziła między wami [11], będę was bronić, będę wam pomagać, przez was pomogę światu. Ku
zdumieniu wszystkich narodów świata z Polski wyjdzie nadzieja udręczonej
ludzkości [12].
Wtedy
poruszą się wszystkie serca radością, jakiej nie było przez tysiąc lat. To
będzie największy znak dany narodowi na opamiętanie i ku pokrzepieniu. On was
zjednoczy. Wtedy na ten kraj udręczony i upokorzony — spłyną wyjątkowe łaski,
jakich nie było od tysiąca lat [13].
Młode
serca się poruszą. Seminaria duchowne i klasztory będą przepełnione [14]. Polskie serca rozniosą wiarę na wschód i
zachód, północ i południe [15]. Nastanie
Boży pokój [16].
Mikołaju,
mów o tym wszystkim, karć i pocieszaj. Pokutujcie i bądźcie czujni. Gdy nastaną
te ciężkie dni dla ludu, gdy smutek ogarnie serca, ci, którzy przyjdą do tego
obrazu, będą uratowani. Będę uzdrawiać chore ciała i dusze. Wybudują studnię
głęboką będą pić wodę orzeźwiającą, a ich serca będą napełnione radością. Jeśli
naród polski się poprawi, będzie pocieszony, ocalony, wywyższony, za przykład
dawany innym narodom. Szatan będzie z nim walczył wszelkimi' sposobami, aby
nie dopuścić do jego odrodzenia, ale ostateczne zwycięstwo będzie ze mną. Tu,
gdzie zabłysło światło wiary ku zbawieniu, zabłyśnie moje światło ku
odrodzeniu i powstaniu z grzechów. Nie dajcie się uwieść piekielnemu smokowi,
ale dochowajcie wierności Bogu [17]. Ja was okryję Swym płaszczem i obronię od śmiertelnych nieszczęść.
Ile
razy ten naród będzie się do mnie uciekał, nigdy go nie opuszczę, ale obronię i
do Swego Serca przygarnę jak tego Orła Białego.
Obraz
ten, wiszący na sośnie w gęstwinie leśnej, niech będzie przeniesiony na godne
miejsce i niech odbiera publiczną cześć, aby był zabezpieczony przed zniewagami
ludzi niewiernych. Tu, do mego obrazu, przyjdą pielgrzymi z całej Polski i
znajdą pocieszenie w ciężkich swych strapieniach. Ja będę królowała memu
narodowi na wieki. Prędzej czy później będzie wybudowany na tym miejscu
wspaniały kościół ku mej czci.
Jeżeli
nie postawią go ludzie, aniołów przyślę i oni go wybudują. Na tym miejscu
będzie zbudowany klasztor, gdzie mi będą służyć moi synowie. Między tym
klasztorem a Biniszewem będzie prosta droga.
Mikołaju,
będziesz wiele cierpiał, ale tym się nie zrażaj, tylko rozgłaszaj to, coś
widział i słyszał. Aby ludzie bardziej ci wierzyli, uczynię, że będzie
odmłodzony.
Po
tych słowach długie i białe jak mleko włosy na głowie i brodzie pasterza
pociemniały, a stara, pomarszczona twarz została wygładzona i pokryła się młodzieńczym
rumieńcem. Pasterz klęczał nieruchomy i patrzył szeroko otwartymi oczami na
niebiańskie zjawisko. Jego serce tłukło się mocno w piersi; jakaś dziwna moc i
niezłomna odwaga wstępowały w niego. Jest pełen zapału, aby pójść i po całym
kraju głośno wołać; „Ludzie, co
czynicie, zastanówcie się, nie grzeszcie, nie gniewajcie Boga, bo przebierze
się miarka Bożej cierpliwości i zacznie się smaganie krnąbrnych dzieci!"
Rzeczywiście wstanie i pójdzie do swej wsi i będzie wołał: „Narodzie Polski, popraw się, nie grzesz
więcej! Czyż wam mało rozdarcia Ojczyzny przez zaborców, czyż wam mało kajdan
niewoli, czyż wam mało haniebnych upokorzeń, czyż nic nie rozumiecie? Czemu wyciskacie
łzy z oczu waszej Niebieskiej Królowej?"
— Bolesna Królowo Polski, bądź
pocieszona, nie płacz już więcej, nie będę więcej opieszały, pójdę i wypełnię
Twoje polecenie, będziesz uczczona na tej ubogiej licheńskiej ziemi — szeptały usta i serce bogobojnego pasterza, a
Najświętsza Panienka patrzyła nań litościwie i miłosiernie.
I
nagle przeczystą Dziewicę zaczęła ogarniać złocista światłość. Przed oczyma pasterza jakby otwarło się niebo.
Zobaczył Maryję w nadludzkim majestacie chwały, w ogniach piorunów, wśród
połysku mieczów anielskich, wielką, groźną, niezwyciężoną. Ujrzał Potężną
Królową Niebieską rozkazującą piorunom, wichrom kosmicznym, hufcom
archanielskim i czuwającą nad Kościołem. Zrozumiał słowa z pierwszych kart
Pisma Świętego: „Wprowadzam
nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo
Jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę". (Ks. Rodzaju
.3.15).
Maryja
jaśniała w potędze i chwale jako Królowa Nieba, jako Królowa świata, jako Królowa Polski. Nowa fala złocistego
światła ogarnęła postać Matki Bożej, która zaiskrzyła się tysiącem barw w
cichym powietrzu i uniosła hen, ponad las, w jasny błękit nieba.
Dawno
już znikło w przestworzach niebiańskie zjawisko, a Mikołaj ciągle klęczał z
wyciągniętymi rękami, jakby chciał zatrzymać na dłużej ten cudowny widok;
modlił się i przysięgał Maryi swą wierność.
W
takiej postawie znaleźli go ludzie powracający z Lichenia po świątecznej sumie.
Gromadą otoczyli zdumieni odmłodzonego starca i zaczęli pytać, co się z nim
stało, dlaczego tak klęczy przy drodze, co widział?
Wtedy
zaczął opowiadać, że już od kilku miesięcy widywał w tym lesie i na łące dziwną
postać w jasności i że dziś była znowu tu, na tym miejscu, jeszcze ślady jej
stóp pozostały na piasku... Zaczął opowiadać, jak zjawiając się, ta Pani
zapowiadała zbliżające się kary Boże, jak żądała pokuty, modlitwy i czci dla
świętego wizerunku na sośnie.
Gruchnęła
wieść po wiosce i okolicy, że pasterzowi Mikołajowi zjawiła się Najświętsza
Maryja Panna. Daremnie jednak bogobojny pasterz wzywał ludzi do pokuty i modlitwy,
na próżno opowiadał o tym, co widział i co słyszał. Słowom jego nie wierzono.
Ludzie — podobnie jak dziś, tak i wtedy nieskorzy do pokuty — woleli raczej
wątpić w opowiadania Mikołaja, niż się nawracać i porzucać swe grzeszne nałogi.
Obrażano
Boga pijaństwem i nieczystością, przekleństwami i niezgodą, zdradami
małżeńskimi i gwałceniem dni świętych. Mało kto się modlił, za to plotki,
oszczerstwa i kłótnie były na porządku dziennym. Kościoły podczas nabożeństw
świeciły pustkami tak, że nie miał kto na procesji nieść świętego obrazu. Za to
żydowskie karczmy w każdej wsi rozstępowały się w węgłach od natłoku i hulanek.
Szlachta z dobrobytu rozpasała się ponad miarę i bez miłosierdzia gnębiła
poddanych. Zdarzało się, że za ciężką pracę robotnikom folwarcznym zamiast
pieniędzy i ziarna dawano gorzałkę. Bezbożne kobiety po domach pędziły samogon,
który tanio sprzedawały nie tylko dorosłym, ale i młodzieży.
Żadnych
szkół, żadnej oświaty, żadnej książki... Ciemnota umysłowa i religijna...
Umęczony i nędznie żyjący lud szukał pociechy w gorzałce i grzechach cielesnych.
Nie szanowano starszych. Syn podnosił rękę na ojca. Matki płakały na rozpustne
córki, które w sadzawkach topiły swe nieślubne dzieci, a idąc do ołtarza
stroiły się jak na szyderstwo w białe suknie i welony. Zamiast wierzyć w Boga,
wierzono w gusła, zabobony i czarownice.
Tak
się działo w miastach, wioskach, w pańskich dworach. Tak się działo w parafii
licheńskiej, a może nawet i gorzej niż gdzie indziej. Wydawało się, ze sam
diabeł, który na tym wzgórzu licheńskim był czczony za czasów pogańskich,
potem przez krzyż wypędzony, znowu tu powrócił i swe panowanie zakłada. Nie
dbano o dom Boży, oczerniano i poniewierano swych kapłanów. Ludzie mało się
modlili, mało chodzili na nabożeństwa, chociaż mieszkali o parę kroków od
świątyni.
Doszło
do tego, że okradano ten biedny kościółek i dokonywano szatańskich
świętokradztw, rozrzucając Najświętszy Sakrament po całej świątyni. Nawet
bardzo świątobliwy proboszcz, ks. Florian Kosiński, nie mógł poruszyć, nawrócić
i zmienić zatwardziałych serc mieszkańców Lichenia.
W
1845 r. stary drewniany kościółek rozwalił się doszczętnie. Ze spróchniałych
resztek drewna proboszcz sklecił na cmentarzu grzebalnym małą kaplicę, aby
odprawiać w niej nabożeństwa. Następnego roku przystąpiono do budowy nowego
kościoła murowanego, uroczyście poświęcono kamień węgielny i na tym się za
kończyło. Ani prośby, ani groźby, ani też1 żarliwe modlitwy nic nie pomagały.
Ludzie byli jak zimne głazy. Nie chcieli składać ofiar i nie pomagali w pracy
przy kościele: roboty budowlane nie mogły ruszyć z miejsca.
Kolatorka
parafii, hrabina Izabela Kwilecka, widząc opieszałość i oziębłość parafian też
się nie kwapiła, aby kościół w Licheniu budować bez ludzkiej pomocy.
Były
pieniądze na jadło i picie, na uciechy i wyszukane stroje, ale nie było grosza
na budowę kościoła. Był czas na wszystko, ale nie było go na pracę przy budowie
świątyni. Tak się działo w Licheniu, podobnie było w całym niemal kraju.
Zaborcy celowo trzymali naród w ciemnocie i cieszyli się, widząc u Polaków upadek
tężyzny ducha, zdrowej moralności, kultury narodowej i ambicji na odzyskanie
niepodległości. Najlepsi Polacy albo zginęli w licznych wojnach i powstaniach,
albo dogorywali w więzieniach. Tysiące patriotów — jako emigranci — tułały się
po wszystkich krajach, daremnie szukając poparcia u królów i władców tego
świata dla nieszczęśliwej Ojczyzny. Najcięższe ciosy spadły na duchowych wodzów
narodu, na biskupów, kapłanów i zakonników, na cały kościół katolicki. Prymas,
wielu biskupów i kapłanów było uwięzionych. Działalność innych była zupełnie
skrępowana. Klasztory i seminaria duchowne zamykano. Za polską mowę w
zniemczonej szkole katowano dzieci, a nawet zdarzyło się, że kilkoro zabito. W
tej sytuacji niektórzy zaczęli się godzić z losem i zgłaszać się do współpracy
z zaborcami. Jednym słowem źle się działo w biednym kraju i w nieszczęśliwych,
zaślepionych ludzkich sercach Można było się spodziewać Bożego gniewu, ale
ludzie nie chcieli o tym myśleć.
Szydzono
sobie z pasterza i jego Matki Boskiej spacerującej po łąkach i lesie,
nawołującej do pokuty. Gdy Mikołaj nie przestawał ludzi wzywać do poprawy,
oskarżono go przed carską policją, że między ludźmi sieje niepokój i opowiada
niesłychane rzeczy o Matce Bożej z Białym Orłem na piersiach. Niebawem zjawili
się w Grąblinie żandarmi, aresztowali pasterza i zawieźli na przesłuchanie do
wójta w Gosławicach. Wójt, Marcin Sucharski, urzędowo przesłuchał Mikołaja,
sporządził protokół i wydał polecenie odesłania go do władz powiatowych w
Koninie.
Naczelnikiem
wojennego powiatu konińskiego był Zabłocki, człowiek surowy, postrach całej
okolicy. Przesłuchania trwały długo. Gdy pomimo gróźb pasterz Mi
kołaj
ciągle twierdził, że widywał Matką Bożą, naczelnik polecił zamknąć wizjonera w
więzieniu i poddać torturom. W więzieniu ogolono pasterzowi czarne, piękne
włosy i długą brodę — namacalny dowód, że coś się z nim stało z przyczyn
niewyjaśnionych, że tak został odmłodzony pomimo swych 65 lat życia.
Gdy
wyszukane tortury nie załamały duchowo pasterza, wezwano do niego więziennego
lekarza, który przeciął Mikołajowi żyły na skroniach i na obu rękach. Ogromnie
osłabionego i wpółżywego pasterza trzymano w więziennym lochu ,a lekarz —
będący na usługach żandarmerii — wydał diagnozę, że Mikołaj jest umysłowo
chory.
Na
podstawie opinii lekarza ukazało się urzędowe ogłoszenie policji, że w
grąblińskim lesie nie było żadnych objawień Matki Bożej, że stary pastuch jest
kłamcą, oszustem i umysłowo chory. W całej guberni kaliskiej ludzie czytali
te ogłoszenia porozwieszane w miejscach publicznych. Księża na ten temat nic
nie mówili. Wielu ludzi dopiero teraz dowiedziało się o Grąblinie i jakichś tam
objawieniach pastuchowi bydła.
Władze
zaborcze najbardziej były podrażnione tym, że na wizerunku wiszącym w leśnej
kapliczce i podczas objawień, Matka Boża miała na swych piersiach Białego Orła
— jakże cenione godło Polaków. W całej tej sprawie doszukiwano się jakichś
motywów politycznych, jakiegoś zarzewia do powstania przeciwko moskiewskiemu
uciskowi.
Do
domu pasterza zaglądnęło jeszcze jedno nieszczęście. W tym czasie gdy on
siedział w więziennym lochu jego żona wracając' z lasu z wiązką gałęzi na
plecach dostała ataku serca, upadła na drodze i zmarła. Niedowiarkom było to
na rękę, mówili: kara Boża spadła na oszustów i kłamców. Przecież nikt dotąd
nie słyszał, aby nędznemu pastuchowi bydła ukazywała się Najświętsza Panienka.
Co innego świętobliwej zakonnicy lub niewinnym dzieciom, ale nie takiemu
żonatemu i dzieciatemu chłopu.
_______________________
[5]
Zapowiedź długiej epidemii tyfusu.
[6] Zapowiedź wybuchu I wojny światowej.
[7] Mowa o niepojętej roli matki; one to były tą jedyną oazą prawdziwej polskości, ich serca były szkołą, w której dzieci uczyły się miłości Boga, ludzi, patriotyzmu Ojczyzny i wiary, że naród odzyska wolność, że zmartwychwstanie. Zapowiedź
wielodzietnych i bogobojnych rodzin. Wreszcie zapowiedz „Cudu nad Wisłą", kiedy to armia bolszewicka w 1920 r. oblegała Warszawę. Bitwa o Warszawę decydowała o losach całej Europy i ówczesnego świata, jest na miarę tych samych bitew co pod Lepanto i pod Wiedniem. Bezbożny komunizm zagroził ludzkości po raz pierwszy w sposób niezmierny i groźny. Bitwę, którą szatan i jego poplecznicy ustalili na dzień z 14 na 15 sierpnia 1920 r. tj. w Święto Matki Bożej Wniebowziętej, przegrał
w sposób zaiste cudowny, lecz i to było Zwycięstwo Różańcowe, bo cała Polska padła na kolana i zwróciła się jako po ostatnią „deskę ratunku" do Swojej zawsze Zwycięskiej Królowej. Dziś też trzeba już tylko tego jedynego Powstania Różańcowego.
[8] Zapowiedź wybuchu II wojny światowej.
[9] Zapowiedź wybuchu i upadku powstania warszawskiego.
[10] Zapowiedź nadejścia okresu czasów stalinowskich.
[11] Zapowiedź Perygrynacji Cudownego Jasnogórskiego Wizerunku Królowej Polski.
[6] Zapowiedź wybuchu I wojny światowej.
[7] Mowa o niepojętej roli matki; one to były tą jedyną oazą prawdziwej polskości, ich serca były szkołą, w której dzieci uczyły się miłości Boga, ludzi, patriotyzmu Ojczyzny i wiary, że naród odzyska wolność, że zmartwychwstanie. Zapowiedź
wielodzietnych i bogobojnych rodzin. Wreszcie zapowiedz „Cudu nad Wisłą", kiedy to armia bolszewicka w 1920 r. oblegała Warszawę. Bitwa o Warszawę decydowała o losach całej Europy i ówczesnego świata, jest na miarę tych samych bitew co pod Lepanto i pod Wiedniem. Bezbożny komunizm zagroził ludzkości po raz pierwszy w sposób niezmierny i groźny. Bitwę, którą szatan i jego poplecznicy ustalili na dzień z 14 na 15 sierpnia 1920 r. tj. w Święto Matki Bożej Wniebowziętej, przegrał
w sposób zaiste cudowny, lecz i to było Zwycięstwo Różańcowe, bo cała Polska padła na kolana i zwróciła się jako po ostatnią „deskę ratunku" do Swojej zawsze Zwycięskiej Królowej. Dziś też trzeba już tylko tego jedynego Powstania Różańcowego.
[8] Zapowiedź wybuchu II wojny światowej.
[9] Zapowiedź wybuchu i upadku powstania warszawskiego.
[10] Zapowiedź nadejścia okresu czasów stalinowskich.
[11] Zapowiedź Perygrynacji Cudownego Jasnogórskiego Wizerunku Królowej Polski.
[12]
Zapowiedź wyboru Papieża Polaka.
[13] Zapowiedź wydarzeń ostatnich lat, rola Papieża Jana Pawła II jako największego znaku na opamiętanie całego narodu, że sam Pan Bóg względem tego narodu ma specjalną misję. Tutaj należy przypomnieć również słowa Pana Jezusa skierowane w 1938 r. do Sługi Bożej Siostry Marii Faustyny Kowalskiej; „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli będzie posłuszna Mojej Woli, wywyższę ją w potędze i świętości — z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na powtórne Moje Przyjście". Papież jako znak opamiętania, aby zerwać z wszelkim grzechem, a jednocześnie opowiedzieć się za Ewangelią Pana Naszego Jezusa Chrystusa, i w sposób bezkompromisowy wcielać Ją w życie codzienne. Ku pokrzepieniu na czasy szczególnej walki bezbożnego wroga z całym narodem... Widzialny renesans Kościoła Chrystusowego w Polsce i upust rzeczywisty wyjątkowych Łask Bożych.
[14] Olbrzymi wzrost powołań zakonnych, kapłańskich i misyjnych. Wielki wzrost ruchu pielgrzymkowego do miejsc świętych, szczególnie do Serca narodu — na Jasną Górę; zdecydowaną większość uczestników pielgrzymek stanowi młodzież.
[15] Misja, którą Pan Bóg naznacza narodowi — jest to ta sama misja, którą pierwotnie miał wypełnić naród wybrany, tj. naród żydowski, lecz „nie poznał czasu swojego Nawiedzenia". Obecny czas po wyborze Papieża — Polaka jest tym właśnie „czasem nawiedzenia" tj. czasem zrozumienia posłannictwa jakie z Bożej Łaski jest uczynione.
[16] Nastanie Bożego Pokoju, które wiąże się z czasem „nastania jednej Owczarni i jednego Pasterza".
[17] „Szatan będzie z nim walczy! wszelkimi sposobami, aby nie dopuście do jego odrodzenia..." — jest to właśnie ten obecny czas, który teraz przeżywamy. Czas, w którym aż na taką skalę propagowane jest kłamstwo, fałsz i grzech. Pijaństwo zbiera codziennie olbrzymie straszne grzechowe żniwo — przypomnijmy tutaj słowa Matki Bożej, wypowiedziane w bardzo wielkich orędziach w Gietrzwałdzie na Warmii w 1877 r. pod zaborem pruskim; „Nie pijcie wódki". Czyż i te orędzia, które są dowodem wielkiego Miłosierdzia Bożego nad narodem, choć poparte dekretem Kościoła nie powinny być znane, czyż nie były one i nie są zwłaszcza dziś aktualne, jakże bardzo dzisiaj powinny być realizowane. Szatan przeczuwa, że naród Matki Bożej jest i w przyszłości wielkim dla niego samego i jego popleczników groźny. Przyczyni się bowiem w znaczny sposób do jego całkowitej klęski i dlatego już od tylu lat, a dziś szczególnie wylewa swoje najokropniejsze plugactwa. Już nadszedł czas, abyśmy na serio potraktowali te orędzia, bo przecież całe niebo i tyleż orędowników tego narodu na to czeka. Teraz kiedy wydaje się, że szatan już wszystko opanował i już może chce zawołać w swej pysze „zwyciężyłem", potrzeba dać mu tę słuszną odpowiedź „KTOŻ JAK BOG!". Czyż tym piekielnym smokiem nie jest dzisiaj wojujący ateizm, jakaż to hańba dla godności każdego człowieka, który śmie mimo tego co widzi i co sam nieustannie doświadcza powiedzieć, że Boga nie ma. Jakże to? — twierdzą, że Boga nie ma, to czemuż z Nim walczą Czemuż walczą z Krzyżem Chrystusa, czemuż prześladują tych, którzy wierzą i chcą wierzyć, że Bóg istotnie jest, a jednocześnie wydają olbrzymie fundusze — okradają naród —aby z Nim walczyć — czyż nie jest to dzisiaj największe kłamstwo Lucyfera? Czyż oni sami; nasi Bracia i Siostry nie są jego ofiarami? Nie można walczyć z tym czego nie ma, a jeśli ktoś walczy z tym czego nie ma — jest albo ciężko chory, albo w swojej ludzkiej pysze stał się ofiarą złego ducha i potrzebuje ogromnej modlitwy i ofiary, dla uproszczenia Miłosierdzia Bożego. Jednakże jeśli chce wygrać z Bogiem, który jest Wszechmocny — to jednocześnie skazuje się na wieczne nieszczęście, na rzeczywistość piekła. Poczujmy się wreszcie odpowiedzialni za losy nas wszystkich i całego świata. Daisiaj kiedy panuje na świecie takie bezbożnictwo, gdy szatan zdominował cały świat, całą jego cywilizację, kiedy udało obalić mu się u tak wielkiej rzeszy ludzi istotny sens przebywania tutaj na ziemi, to jest, że człowiek po to przede wszystkim żyje — aby się zbawić. A cóż widać w naszym życiu? Nic innego tylko pogoń za dobrami tego świata, za jego marnością. A co z ludzką duszą? Zabiera najczęściej ją diabeł, a człowiek przez tę gonitwę, za tymi „ochłapami" które daje świat, przestał się interesować gdzie będzie jego wieczny pobyt. Obudźmy się! Obudźmy się, bo skończy się czas Miłosierdzia Bożego i skończy się czas ludzkiej głupoty, a zacznie się srogie karanie Bożej Sprawiedliwości. Dzisiaj diabeł walczy ze wszystkich sił i swoją piekielną, przeklętą mocą, abyśmy czasem nie uwierzyli teraz tak licznym objawieniom Matki Bożej, która płacze niejednokrotnie krwawymi łzami, schodzi w tylu miejscach na ziemię, aby nam pomóc, aby nas ratować, nas, którzy jesteśmy Jej dziećmi umiłowanymi. Dziś objawienia Matki Bożej i Naszej są tym wylewem Miłosierdzia Bożego na ludzkość, w przeszłych czasach zapowiadanych. Zatrzymajmy się z tego diabelskiego tempa żyoia, a wróćmy do Bożego Pokoju w Niepokalanym Sercu Bożej Matki, poświęćmy się Jej. Skończmy wreszcie z tą naszą krótkowzrocznością, naiwnością, głupotą, pychą i całym naszym egoizmem. Czyż nie zapomnieliśmy o tym, że każdy chrześcijanin po-' winien być przede wszystkim świadkiem wiary? Zobaczmy wokół siebie, jakie jest nasze świadectwo, jak nasza pycha niszczy wszystko wokoło, jak bardzo staliśmy się wygodni, jak pozwoliliśmy zamknąć nasze życie w tak ciasnym światku — jak telewizja bezbożna zabiera nam czas najcenniejszy na rozmowę z Bogiem, na modlitwę, jak wielkie stało się nasze myślowe lenistwo i lenistwo serca. Już dość tego! — każdy z nas musi to sobie powiedzieć i zobaczyć jak olbrzymi wysiłek składa dzisiaj Bóg przez Swoją i przecież i naszą Matkę, aby nas ratować. Wróćmy do wezwań, do próśb Matki Bożej, do wypełniania Jej żądań, które są naszym ratunkiem, odmawiajmy różaniec święty, nie pijmy wódki, zerwijmy z naszym grzechem, a wróćmy do naszej Matki i Królowej rzeczywiście całym swoim życiem i sercem. Mówimy, że Ją czcimy i kochamy, składaliśmy Jej śluby jakich nie składał żaden naród na tej planecie, ale i te śluby są bezwzględnie łamane np.: mordowanie nienarodzonych dzieci, pijaństwo itp. Zapłaciliśmy za niedopełnione śluby króla Jana Kazimierza 125-letnią niewolą, czyż za łamanie tych ślubów też mamy płacić jeszcze większymi i straszniejszymi cierpieniami. Jeśli Ją rzeczywiście miłujemy — to musimy przede wszystkim wypełniać to co Ona, nasza Królowa chce. A chce dla naszego zbawienia — codziennego różańca, chce trzeźwości, chce pokuty, tzn. nawrócenia naszego życia do Boga i wynagrodzenia Jej Bolesnemu i Niepokalanemu Sercu, za tak liczne nasze grzechy, za grzechy naszych Braci i Sióstr. Dajmy wreszcie wszyscy widomy wyraz tego, że Ją rzeczywiście kochamy — mówmy codziennie wspólny w naszych rodzinach różaniec święty, żyjmy we wzajemnej miłości, czcijmy Ją, a przede wszystkim miłujmy Ją i ufajmy Jej — bo tylko tego chce, abyśmy Ją życiem miłowali i Jej słuchali. Jest naszą Królową i tak jest rzeczywiście — dlatego też Jej prośby powinny być dla nas rozkazami miłości, które musimy bezwzględnie wykonać, jeśli chcemy kiedyś w niebie Ją zobaczyć i z Nią się cieszyć.
[13] Zapowiedź wydarzeń ostatnich lat, rola Papieża Jana Pawła II jako największego znaku na opamiętanie całego narodu, że sam Pan Bóg względem tego narodu ma specjalną misję. Tutaj należy przypomnieć również słowa Pana Jezusa skierowane w 1938 r. do Sługi Bożej Siostry Marii Faustyny Kowalskiej; „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli będzie posłuszna Mojej Woli, wywyższę ją w potędze i świętości — z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na powtórne Moje Przyjście". Papież jako znak opamiętania, aby zerwać z wszelkim grzechem, a jednocześnie opowiedzieć się za Ewangelią Pana Naszego Jezusa Chrystusa, i w sposób bezkompromisowy wcielać Ją w życie codzienne. Ku pokrzepieniu na czasy szczególnej walki bezbożnego wroga z całym narodem... Widzialny renesans Kościoła Chrystusowego w Polsce i upust rzeczywisty wyjątkowych Łask Bożych.
[14] Olbrzymi wzrost powołań zakonnych, kapłańskich i misyjnych. Wielki wzrost ruchu pielgrzymkowego do miejsc świętych, szczególnie do Serca narodu — na Jasną Górę; zdecydowaną większość uczestników pielgrzymek stanowi młodzież.
[15] Misja, którą Pan Bóg naznacza narodowi — jest to ta sama misja, którą pierwotnie miał wypełnić naród wybrany, tj. naród żydowski, lecz „nie poznał czasu swojego Nawiedzenia". Obecny czas po wyborze Papieża — Polaka jest tym właśnie „czasem nawiedzenia" tj. czasem zrozumienia posłannictwa jakie z Bożej Łaski jest uczynione.
[16] Nastanie Bożego Pokoju, które wiąże się z czasem „nastania jednej Owczarni i jednego Pasterza".
[17] „Szatan będzie z nim walczy! wszelkimi sposobami, aby nie dopuście do jego odrodzenia..." — jest to właśnie ten obecny czas, który teraz przeżywamy. Czas, w którym aż na taką skalę propagowane jest kłamstwo, fałsz i grzech. Pijaństwo zbiera codziennie olbrzymie straszne grzechowe żniwo — przypomnijmy tutaj słowa Matki Bożej, wypowiedziane w bardzo wielkich orędziach w Gietrzwałdzie na Warmii w 1877 r. pod zaborem pruskim; „Nie pijcie wódki". Czyż i te orędzia, które są dowodem wielkiego Miłosierdzia Bożego nad narodem, choć poparte dekretem Kościoła nie powinny być znane, czyż nie były one i nie są zwłaszcza dziś aktualne, jakże bardzo dzisiaj powinny być realizowane. Szatan przeczuwa, że naród Matki Bożej jest i w przyszłości wielkim dla niego samego i jego popleczników groźny. Przyczyni się bowiem w znaczny sposób do jego całkowitej klęski i dlatego już od tylu lat, a dziś szczególnie wylewa swoje najokropniejsze plugactwa. Już nadszedł czas, abyśmy na serio potraktowali te orędzia, bo przecież całe niebo i tyleż orędowników tego narodu na to czeka. Teraz kiedy wydaje się, że szatan już wszystko opanował i już może chce zawołać w swej pysze „zwyciężyłem", potrzeba dać mu tę słuszną odpowiedź „KTOŻ JAK BOG!". Czyż tym piekielnym smokiem nie jest dzisiaj wojujący ateizm, jakaż to hańba dla godności każdego człowieka, który śmie mimo tego co widzi i co sam nieustannie doświadcza powiedzieć, że Boga nie ma. Jakże to? — twierdzą, że Boga nie ma, to czemuż z Nim walczą Czemuż walczą z Krzyżem Chrystusa, czemuż prześladują tych, którzy wierzą i chcą wierzyć, że Bóg istotnie jest, a jednocześnie wydają olbrzymie fundusze — okradają naród —aby z Nim walczyć — czyż nie jest to dzisiaj największe kłamstwo Lucyfera? Czyż oni sami; nasi Bracia i Siostry nie są jego ofiarami? Nie można walczyć z tym czego nie ma, a jeśli ktoś walczy z tym czego nie ma — jest albo ciężko chory, albo w swojej ludzkiej pysze stał się ofiarą złego ducha i potrzebuje ogromnej modlitwy i ofiary, dla uproszczenia Miłosierdzia Bożego. Jednakże jeśli chce wygrać z Bogiem, który jest Wszechmocny — to jednocześnie skazuje się na wieczne nieszczęście, na rzeczywistość piekła. Poczujmy się wreszcie odpowiedzialni za losy nas wszystkich i całego świata. Daisiaj kiedy panuje na świecie takie bezbożnictwo, gdy szatan zdominował cały świat, całą jego cywilizację, kiedy udało obalić mu się u tak wielkiej rzeszy ludzi istotny sens przebywania tutaj na ziemi, to jest, że człowiek po to przede wszystkim żyje — aby się zbawić. A cóż widać w naszym życiu? Nic innego tylko pogoń za dobrami tego świata, za jego marnością. A co z ludzką duszą? Zabiera najczęściej ją diabeł, a człowiek przez tę gonitwę, za tymi „ochłapami" które daje świat, przestał się interesować gdzie będzie jego wieczny pobyt. Obudźmy się! Obudźmy się, bo skończy się czas Miłosierdzia Bożego i skończy się czas ludzkiej głupoty, a zacznie się srogie karanie Bożej Sprawiedliwości. Dzisiaj diabeł walczy ze wszystkich sił i swoją piekielną, przeklętą mocą, abyśmy czasem nie uwierzyli teraz tak licznym objawieniom Matki Bożej, która płacze niejednokrotnie krwawymi łzami, schodzi w tylu miejscach na ziemię, aby nam pomóc, aby nas ratować, nas, którzy jesteśmy Jej dziećmi umiłowanymi. Dziś objawienia Matki Bożej i Naszej są tym wylewem Miłosierdzia Bożego na ludzkość, w przeszłych czasach zapowiadanych. Zatrzymajmy się z tego diabelskiego tempa żyoia, a wróćmy do Bożego Pokoju w Niepokalanym Sercu Bożej Matki, poświęćmy się Jej. Skończmy wreszcie z tą naszą krótkowzrocznością, naiwnością, głupotą, pychą i całym naszym egoizmem. Czyż nie zapomnieliśmy o tym, że każdy chrześcijanin po-' winien być przede wszystkim świadkiem wiary? Zobaczmy wokół siebie, jakie jest nasze świadectwo, jak nasza pycha niszczy wszystko wokoło, jak bardzo staliśmy się wygodni, jak pozwoliliśmy zamknąć nasze życie w tak ciasnym światku — jak telewizja bezbożna zabiera nam czas najcenniejszy na rozmowę z Bogiem, na modlitwę, jak wielkie stało się nasze myślowe lenistwo i lenistwo serca. Już dość tego! — każdy z nas musi to sobie powiedzieć i zobaczyć jak olbrzymi wysiłek składa dzisiaj Bóg przez Swoją i przecież i naszą Matkę, aby nas ratować. Wróćmy do wezwań, do próśb Matki Bożej, do wypełniania Jej żądań, które są naszym ratunkiem, odmawiajmy różaniec święty, nie pijmy wódki, zerwijmy z naszym grzechem, a wróćmy do naszej Matki i Królowej rzeczywiście całym swoim życiem i sercem. Mówimy, że Ją czcimy i kochamy, składaliśmy Jej śluby jakich nie składał żaden naród na tej planecie, ale i te śluby są bezwzględnie łamane np.: mordowanie nienarodzonych dzieci, pijaństwo itp. Zapłaciliśmy za niedopełnione śluby króla Jana Kazimierza 125-letnią niewolą, czyż za łamanie tych ślubów też mamy płacić jeszcze większymi i straszniejszymi cierpieniami. Jeśli Ją rzeczywiście miłujemy — to musimy przede wszystkim wypełniać to co Ona, nasza Królowa chce. A chce dla naszego zbawienia — codziennego różańca, chce trzeźwości, chce pokuty, tzn. nawrócenia naszego życia do Boga i wynagrodzenia Jej Bolesnemu i Niepokalanemu Sercu, za tak liczne nasze grzechy, za grzechy naszych Braci i Sióstr. Dajmy wreszcie wszyscy widomy wyraz tego, że Ją rzeczywiście kochamy — mówmy codziennie wspólny w naszych rodzinach różaniec święty, żyjmy we wzajemnej miłości, czcijmy Ją, a przede wszystkim miłujmy Ją i ufajmy Jej — bo tylko tego chce, abyśmy Ją życiem miłowali i Jej słuchali. Jest naszą Królową i tak jest rzeczywiście — dlatego też Jej prośby powinny być dla nas rozkazami miłości, które musimy bezwzględnie wykonać, jeśli chcemy kiedyś w niebie Ją zobaczyć i z Nią się cieszyć.
Zastanówmy
się dlaczego Bolesna Królowa Polski, dlaczego to Bolesna jest Jej imieniem — bo
zimne i nieczułe są nasze serca, kochają Ją tylko serca pokorne. Bolesna — bo
cały prawie świat — Jej — Najczulszej ze wszystkich matek wyrzekł siej.
Pocieszajmy Ją, wynagradzajmy Jej, składajmy nasze ofiary umartwienia i naszej
coraz bardziej gorącej modlitwy, nasze różańce, aby mogła ratować tyle
biednych grzeszników, których tak bardzo kocha i za których tak bardzo cierpi.
Niech serca nasze i dusze staną się czułe i wrażliwe na Jej wołania, na Jej
płacz i smutek.
Przypisy ks. Makulski MIC
Przypisy ks. Makulski MIC
na podstawie "Objawienia Matki Bożej w Lichenu" ks. kustosz Eugeniusz Makulski MIC
kliknij Część pierwsza
Congregavit nos in unum Christi amor
________________________________
kliknij Część pierwsza