Celem tej strony jest przybliżenie Czytelnikom duchowości oraz mistyki zgodnie z Nauczaniem Kościoła Katolickiego. Publikowanie aktualnych orędzi nie pozostaje w sprzeczności z prawem kościelnym ani nie jest podstawowym celem tej strony.Adam-Człowiek nie jest administratorem bloga.

Modlitwa

W Imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego, Ojca +, Syna + i Ducha + Świętego, uchodźcie duchy złe z tego miejsca, abyście nie widziały, nie słyszały, nie ujawniały, nie niszczyły, nie prześladowały, nie wprowadzały zamieszania do naszej pracy i planów. Nasz Bóg jest waszym Panem i rozkazuje wam, idźcie precz i nie wracajcie tu więcej. Amen. Mocą Twoją Panie Boże, uczyń nas niewidzialnymi dla naszych wrogów.(Za zgoda Kurii Diec. Warszawsko-Praskiej z dnia 8.11.1993 r. nr 184/K/93)

Wiemy dobrze, że Duch tchnie kędy chce (J 3,8). Wiemy też, że Kościół wymaga od wiernych zachowania ustawicznych praw i jeśli często okazuje się ostrożnym i nieufnym względem możliwych złudzeń duchowych u tych, którzy przejawiają niezwykłe fenomeny, to jednak jest i chce być pełen uznania dla doznań nadprzyrodzonych, udzielanych niektórym duszom lub też względem faktów cudownych, które niekiedy Bóg raczy włączać niezwykle do biegu naturalnego zajść życiowych”. papież Paweł VI Audiencja Generalna 29.11.1972

W związku z coraz liczniejszymi pytaniami wyjaśniamy, że nie odpowiadamy za treść, styl i charakter komentarzy i wpisów Administratorów strony wobroniewiaryitradycji. Opiekunem duchowym w/w strony jest ks. dr Adam Skwarczyński i do Niego proszę kierować wszelkie uwagi i zapytania w sprawach Państwa bulwersujących. Nie reagujemy również na insynuacje i pomówienia ze strony Administratorów oraz osób komentujących. Adm

Czy znasz orędzie Bolesnej Królowej Polski? (2)



Dzień 15 sierpnia tego roku był szczególnie piękny. Wyschnięta upalnym latem ziemia doczekała się uprag­nionego deszczu ,który padał obficie przez całą wigilię Wniebowzięcia. Po północy deszcz przestał padać, lekki wiatr rozpędził resztki chmur, nastał ranek jasny, orzeź­wiający, pachnący kwieciem i ziołami, które spieszący do kościoła ludzie nieśli na swych rękach. Stary pasterz z radością patrzył na sąsiadów i sąsiadki, którzy od­świętnie ubrani spieszyli na sumę do licheńskiego drew­nianego kościółka. W dzisiejsze święto jemu wypadła kolejka pilnowania stada, nie mógł więc zostawić bydła i razem z innymi udać się na uroczyste nabożeństwo ku czci Matki Bożej Wniebowziętej. Zbliżało się południe, napasione stado pokładało się na murawie w cieniu drzew, a Mikołaj swym zwyczajem udał się pod sosnę i tam wielbił Maryję pieśnią i modlitwą różańcową. Wpatrywał się długo w przepiękną twarzyczkę Naj­świętszej Panienki w zawieszonym na sośnie obrazie i wydawało mu się, że on jest winien tej boleści, jaka się malowała na słodkim obliczu. On jest winien, bo milczy, bo się boi, bo więcej dba o ludzkie względy niż o sprawy Boże.
Matuchno Boża, nie gniewaj się — zaczął szeptać stary człowiek — ale widzisz sama, jak mało się ludzie ze mną liczą, kto mi uwierzy, kto usłucha dworskiego pastucha? Daremne będą moje wysiłki, nikogo nie na­wrócę, a nazwą mnie obłąkańcem i ciężko będzie mi żyć na świecie.
Tak modlił się Mikołaj i płakał, łzy rękawem wycie­rał i szeptał pacierze, a potem wyszedł na pobliski pa­górek, by zobaczyć, czy stado nie rozeszło się po lesie. Bydło odpoczywało na dawnym miejscu. Starzec powoli zszedł z pagórka i stanął tuż przy drodze wiodącej do Grąblina i Lichenia. O tej godzinie była ona pusta. Lu­dzie nie wracali jeszcze z kościoła. I nagle jak gdyby nowe sionce zapaliło się nad całym lasem. Pasterz od­wrócił się i ujrzał jakby iskrzącą się promieniami świat­ła kulę, która z błękitnego nieba spływała nad lasem i zatrzymała się między drzewami na pagórku. Światłość zaczęła się zbliżać ku niemu i zatrzymała się tuż przy drodze. Zdumiony Mikołaj przysłonił dłonią oślepione oczy, a gdy po chwili odjął rękę od czoła i spojrzał przed siebie, kolana same ugięły się pod nim. Ujrzał przepięk­ną postać Bożej Rodzicielki. Była ubrana w amarantową lekką suknię przepasaną białym paskiem, białozłocisty płaszcz spływał fałdami od głowy na plecy aż do stóp, na brzegach płaszcza błyszczały symbole Męki Pańskiej. Głowa uwieńczona była kosztowną koroną, na piersiach widniał Biały Orzeł podtrzymywany delikatną dłonią. W drugiej ręce trzymała długi różaniec. Młodziutka twarzyczka pełna bolesnej zadumy.
Bolesna Królowa Polski — przemknęło przez myśl Mikołaja — taka sama, jak na świętym wizerunku z so­sny. Klęczał zapatrzony, drżąc ze szczęścia i przejęcia, a Maryja zaczęła mówić:
Ludzie ciągle grzeszą, nie myślą o pokucie i po­prawie swego życia. Nie minie już wiele czasu, a będą za to surowo przez Boga karani. Nadejdzie na kraj za­raźliwa choroba, od której wielu zginie. Będą padać śmiercią nagłą, a ich ciał nie będzie komu pogrzebać [5]. Zginą starcy, jak też i dzieci przy piersiach swych ma­tek. Młodzieńcy i panny karani będą, małe sieroty będą opłakiwać rodziców. Potem przyjdzie długa i sroga woj­na. Zginą miliony ludzi  [6].
Po tych słowach strasznej przepowiedni Najświętsza Panna zamilkła. Jej twarz pokrył niewymowny smutek i boleść, a oczy nabrzmiały łzami. Widząc w duchu te dni pełne grozy i żałoby bolała nad Swoim ludem. Jej Macierzyńskie Serce przeszywał ostry miecz. Po chwili, jak gdyby chcąc stropionemu narodowi zostawić na­dzieję na ratunek, zaczęła mówić dalej:
Miłosierdzie Ojca Niebieskiego jest nieprzebrane, wszystko może być jeszcze odmienione. Gdy naród bę­dzie miał świętych, cały może być uratowany. Po­trzebne są narodowi święte matki... Miłuję wasze dobre matki. Zawsze będę je wspomagać w każdej potrzebie. Rozumiem je: byłam bardzo bolesną matką... Najbar­dziej podstępne zamiary ciemiężycieli rozbiją się o wa­sze matki. One dadzą narodowi liczne i bohaterskie dzie­ci. Te dzieci w czasie powszechnej pożogi świata wy­walczą wolną ojczyznę [7].
Szatan będzie siał niezgodę pośród braci. Nie zagoją się jeszcze wszystkie rany i nie dorośnie jedno poko­lenie, a ziemia, powietrze i morza obleją się krwią tak obfitą, jakiej dotąd nie było [8]. Ta ziemia będzie prze­siąknięta łzami, popiołem i krwią męczenników świętej sprawy. W sercu kraju młodzież legnie na ofiarnym stosie [9] Niewinne dzieci poginą od miecza. Ci nowi a nieprzeliczeni męczennicy będą za wami błagać przed tronem. Sprawiedliwości Boga, gdy będzie bój ostateczny o duszę całego narodu, gdy będzie sąd nad wami [10]. W ogniu długich doświadczeń oczyści się wiara, nie zagaśnie nadzieja, nie ustanie miłość. Będę chodziła mię­dzy wami [11], będę was bronić, będę wam pomagać, przez was pomogę światu. Ku zdumieniu wszystkich narodów świata z Polski wyjdzie nadzieja udręczonej ludzkości [12].
Wtedy poruszą się wszystkie serca radością, jakiej nie było przez tysiąc lat. To będzie największy znak da­ny narodowi na opamiętanie i ku pokrzepieniu. On was zjednoczy. Wtedy na ten kraj udręczony i upokorzony — spłyną wyjątkowe łaski, jakich nie było od tysiąca lat [13].
Młode serca się poruszą. Seminaria duchowne i klasz­tory będą przepełnione [14]. Polskie serca rozniosą wiarę na wschód i zachód, północ i południe [15]. Nastanie Boży pokój [16].
Mikołaju, mów o tym wszystkim, karć i pocieszaj. Pokutujcie i bądźcie czujni. Gdy nastaną te ciężkie dni dla ludu, gdy smutek ogarnie serca, ci, którzy przyjdą do tego obrazu, będą uratowani. Będę uzdrawiać chore ciała i dusze. Wybudują studnię głęboką będą pić wodę orzeźwiającą, a ich serca będą napełnione radością. Jeśli naród polski się poprawi, będzie pocieszony, ocalony, wywyższony, za przykład dawany innym narodom. Sza­tan będzie z nim walczył wszelkimi' sposobami, aby nie dopuścić do jego odrodzenia, ale ostateczne zwycięstwo będzie ze mną. Tu, gdzie zabłysło światło wiary ku zba­wieniu, zabłyśnie moje światło ku odrodzeniu i powsta­niu z grzechów. Nie dajcie się uwieść piekielnemu smo­kowi, ale dochowajcie wierności Bogu [17]. Ja was okryję Swym płaszczem i obronię od śmiertelnych nieszczęść.
Ile razy ten naród będzie się do mnie uciekał, nigdy go nie opuszczę, ale obronię i do Swego Serca przygarnę jak tego Orła Białego.
Obraz ten, wiszący na sośnie w gęstwinie leśnej, niech będzie przeniesiony na godne miejsce i niech odbiera publiczną cześć, aby był zabezpieczony przed zniewaga­mi ludzi niewiernych. Tu, do mego obrazu, przyjdą piel­grzymi z całej Polski i znajdą pocieszenie w ciężkich swych strapieniach. Ja będę królowała memu narodowi na wieki. Prędzej czy później będzie wybudowany na tym miejscu wspaniały kościół ku mej czci.
Jeżeli nie postawią go ludzie, aniołów przyślę i oni go wybudują. Na tym miejscu będzie zbudowany klasz­tor, gdzie mi będą służyć moi synowie. Między tym klasztorem a Biniszewem będzie prosta droga.
Mikołaju, będziesz wiele cierpiał, ale tym się nie zra­żaj, tylko rozgłaszaj to, coś widział i słyszał. Aby ludzie bardziej ci wierzyli, uczynię, że będzie odmłodzony.

Po tych słowach długie i białe jak mleko włosy na głowie i brodzie pasterza pociemniały, a stara, pomar­szczona twarz została wygładzona i pokryła się mło­dzieńczym rumieńcem. Pasterz klęczał nieruchomy i pa­trzył szeroko otwartymi oczami na niebiańskie zjawisko. Jego serce tłukło się mocno w piersi; jakaś dziwna moc i niezłomna odwaga wstępowały w niego. Jest pełen zapału, aby pójść i po całym kraju głośno wołać; „Lu­dzie, co czynicie, zastanówcie się, nie grzeszcie, nie gniewajcie Boga, bo przebierze się miarka Bożej cier­pliwości i zacznie się smaganie krnąbrnych dzieci!" Rzeczywiście wstanie i pójdzie do swej wsi i będzie wołał: „Narodzie Polski, popraw się, nie grzesz więcej! Czyż wam mało rozdarcia Ojczyzny przez zaborców, czyż wam mało kajdan niewoli, czyż wam mało hanieb­nych upokorzeń, czyż nic nie rozumiecie? Czemu wy­ciskacie łzy z oczu waszej Niebieskiej Królowej?"
— Bolesna Królowo Polski, bądź pocieszona, nie płacz już więcej, nie będę więcej opieszały, pójdę i wypełnię Twoje polecenie, będziesz uczczona na tej ubogiej licheńskiej ziemi — szeptały usta i serce bogobojnego pasterza, a Najświętsza Panienka patrzyła nań litości­wie i miłosiernie.
I nagle przeczystą Dziewicę zaczęła ogarniać złocista światłość. Przed oczyma pasterza jakby otwarło się nie­bo. Zobaczył Maryję w nadludzkim majestacie chwały, w ogniach piorunów, wśród połysku mieczów anielskich, wielką, groźną, niezwyciężoną. Ujrzał Potężną Królową Niebieską rozkazującą piorunom, wichrom kosmicznym, hufcom archanielskim i czuwającą nad Kościołem. Zro­zumiał słowa z pierwszych kart Pisma Świętego: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo Jej: ono zmiaż­dży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę". (Ks. Rodzaju .3.15).
Maryja jaśniała w potędze i chwale jako Królowa Nieba, jako Królowa świata, jako Królowa Polski. Nowa fala złocistego światła ogarnęła postać Matki Bożej, która zaiskrzyła się tysiącem barw w cichym powietrzu i uniosła hen, ponad las, w jasny błękit nieba.
Dawno już znikło w przestworzach niebiańskie zja­wisko, a Mikołaj ciągle klęczał z wyciągniętymi rękami, jakby chciał zatrzymać na dłużej ten cudowny widok; modlił się i przysięgał Maryi swą wierność.
W takiej postawie znaleźli go ludzie powracający z Lichenia po świątecznej sumie. Gromadą otoczyli zdu­mieni odmłodzonego starca i zaczęli pytać, co się z nim stało, dlaczego tak klęczy przy drodze, co widział?
Wtedy zaczął opowiadać, że już od kilku miesięcy widywał w tym lesie i na łące dziwną postać w jasności i że dziś była znowu tu, na tym miejscu, jeszcze ślady jej stóp pozostały na piasku... Zaczął opowiadać, jak zjawiając się, ta Pani zapowiadała zbliżające się kary Boże, jak żądała pokuty, modlitwy i czci dla świętego wizerunku na sośnie.
Gruchnęła wieść po wiosce i okolicy, że pasterzowi Mikołajowi zjawiła się Najświętsza Maryja Panna. Dare­mnie jednak bogobojny pasterz wzywał ludzi do po­kuty i modlitwy, na próżno opowiadał o tym, co wi­dział i co słyszał. Słowom jego nie wierzono. Ludzie — podobnie jak dziś, tak i wtedy nieskorzy do pokuty — woleli raczej wątpić w opowiadania Mikołaja, niż się nawracać i porzucać swe grzeszne nałogi.
Obrażano Boga pijaństwem i nieczystością, przekleń­stwami i niezgodą, zdradami małżeńskimi i gwałceniem dni świętych. Mało kto się modlił, za to plotki, oszczer­stwa i kłótnie były na porządku dziennym. Kościoły podczas nabożeństw świeciły pustkami tak, że nie miał kto na procesji nieść świętego obrazu. Za to żydowskie karczmy w każdej wsi rozstępowały się w węgłach od natłoku i hulanek. Szlachta z dobrobytu rozpasała się ponad miarę i bez miłosierdzia gnębiła poddanych. Zda­rzało się, że za ciężką pracę robotnikom folwarcznym zamiast pieniędzy i ziarna dawano gorzałkę. Bezbożne kobiety po domach pędziły samogon, który tanio sprze­dawały nie tylko dorosłym, ale i młodzieży.
Żadnych szkół, żadnej oświaty, żadnej książki... Cie­mnota umysłowa i religijna... Umęczony i nędznie ży­jący lud szukał pociechy w gorzałce i grzechach cieles­nych. Nie szanowano starszych. Syn podnosił rękę na ojca. Matki płakały na rozpustne córki, które w sadzaw­kach topiły swe nieślubne dzieci, a idąc do ołtarza stroiły się jak na szyderstwo w białe suknie i welony. Zamiast wierzyć w Boga, wierzono w gusła, zabobony i czarow­nice.
Tak się działo w miastach, wioskach, w pańskich dwo­rach. Tak się działo w parafii licheńskiej, a może nawet i gorzej niż gdzie indziej. Wydawało się, ze sam diabeł, który na tym wzgórzu licheńskim był czczony za cza­sów pogańskich, potem przez krzyż wypędzony, znowu tu powrócił i swe panowanie zakłada. Nie dbano o dom Boży, oczerniano i poniewierano swych kapłanów. Lu­dzie mało się modlili, mało chodzili na nabożeństwa, chociaż mieszkali o parę kroków od świątyni.
Doszło do tego, że okradano ten biedny kościółek i do­konywano szatańskich świętokradztw, rozrzucając Naj­świętszy Sakrament po całej świątyni. Nawet bardzo świątobliwy proboszcz, ks. Florian Kosiński, nie mógł poruszyć, nawrócić i zmienić zatwardziałych serc miesz­kańców Lichenia.
W 1845 r. stary drewniany kościółek rozwalił się do­szczętnie. Ze spróchniałych resztek drewna proboszcz sklecił na cmentarzu grzebalnym małą kaplicę, aby odprawiać w niej nabożeństwa. Następnego roku przy­stąpiono do budowy nowego kościoła murowanego, uro­czyście poświęcono kamień węgielny i na tym się za kończyło. Ani prośby, ani groźby, ani też1 żarliwe mod­litwy nic nie pomagały. Ludzie byli jak zimne głazy. Nie chcieli składać ofiar i nie pomagali w pracy przy kościele: roboty budowlane nie mogły ruszyć z miejsca.
Kolatorka parafii, hrabina Izabela Kwilecka, widząc opieszałość i oziębłość parafian też się nie kwapiła, aby kościół w Licheniu budować bez ludzkiej pomocy.
Były pieniądze na jadło i picie, na uciechy i wyszu­kane stroje, ale nie było grosza na budowę kościoła. Był czas na wszystko, ale nie było go na pracę przy bu­dowie świątyni. Tak się działo w Licheniu, podobnie było w całym niemal kraju. Zaborcy celowo trzymali naród w ciemnocie i cieszyli się, widząc u Polaków upa­dek tężyzny ducha, zdrowej moralności, kultury naro­dowej i ambicji na odzyskanie niepodległości. Najlepsi Polacy albo zginęli w licznych wojnach i powstaniach, albo dogorywali w więzieniach. Tysiące patriotów — jako emigranci — tułały się po wszystkich krajach, daremnie szukając poparcia u królów i władców tego świata dla nieszczęśliwej Ojczyzny. Najcięższe ciosy spadły na duchowych wodzów narodu, na biskupów, ka­płanów i zakonników, na cały kościół katolicki. Prymas, wielu biskupów i kapłanów było uwięzionych. Dzia­łalność innych była zupełnie skrępowana. Klasztory i seminaria duchowne zamykano. Za polską mowę w zniemczonej szkole katowano dzieci, a nawet zdarzyło się, że kilkoro zabito. W tej sytuacji niektórzy zaczęli się godzić z losem i zgłaszać się do współpracy z zabor­cami. Jednym słowem źle się działo w biednym kraju i w nieszczęśliwych, zaślepionych ludzkich sercach Można było się spodziewać Bożego gniewu, ale ludzie nie chcieli o tym myśleć.
Szydzono sobie z pasterza i jego Matki Boskiej spa­cerującej po łąkach i lesie, nawołującej do pokuty. Gdy Mikołaj nie przestawał ludzi wzywać do poprawy, oskar­żono go przed carską policją, że między ludźmi sieje niepokój i opowiada niesłychane rzeczy o Matce Bożej z Białym Orłem na piersiach. Niebawem zjawili się w Grąblinie żandarmi, aresztowali pasterza i zawieźli na przesłuchanie do wójta w Gosławicach. Wójt, Mar­cin Sucharski, urzędowo przesłuchał Mikołaja, sporzą­dził protokół i wydał polecenie odesłania go do władz powiatowych w Koninie.
Naczelnikiem wojennego powiatu konińskiego był Za­błocki, człowiek surowy, postrach całej okolicy. Prze­słuchania trwały długo. Gdy pomimo gróźb pasterz Mi
kołaj ciągle twierdził, że widywał Matką Bożą, naczel­nik polecił zamknąć wizjonera w więzieniu i poddać torturom. W więzieniu ogolono pasterzowi czarne, pięk­ne włosy i długą brodę — namacalny dowód, że coś się z nim stało z przyczyn niewyjaśnionych, że tak został odmłodzony pomimo swych 65 lat życia.
Gdy wyszukane tortury nie załamały duchowo pa­sterza, wezwano do niego więziennego lekarza, który przeciął Mikołajowi żyły na skroniach i na obu rękach. Ogromnie osłabionego i wpółżywego pasterza trzymano w więziennym lochu ,a lekarz — będący na usługach żandarmerii — wydał diagnozę, że Mikołaj jest umy­słowo chory.
Na podstawie opinii lekarza ukazało się urzędowe ogłoszenie policji, że w grąblińskim lesie nie było żad­nych objawień Matki Bożej, że stary pastuch jest kłam­cą, oszustem i umysłowo chory. W całej guberni kalis­kiej ludzie czytali te ogłoszenia porozwieszane w miej­scach publicznych. Księża na ten temat nic nie mówili. Wielu ludzi dopiero teraz dowiedziało się o Grąblinie i jakichś tam objawieniach pastuchowi bydła.
Władze zaborcze najbardziej były podrażnione tym, że na wizerunku wiszącym w leśnej kapliczce i pod­czas objawień, Matka Boża miała na swych piersiach Białego Orła — jakże cenione godło Polaków. W całej tej sprawie doszukiwano się jakichś motywów poli­tycznych, jakiegoś zarzewia do powstania przeciwko moskiewskiemu uciskowi.
Do domu pasterza zaglądnęło jeszcze jedno nieszczę­ście. W tym czasie gdy on siedział w więziennym lochu jego żona wracając' z lasu z wiązką gałęzi na plecach dostała ataku serca, upadła na drodze i zmarła. Niedo­wiarkom było to na rękę, mówili: kara Boża spadła na oszustów i kłamców. Przecież nikt dotąd nie słyszał, aby nędznemu pastuchowi bydła ukazywała się Najświętsza Panienka. Co innego świętobliwej zakonnicy lub nie­winnym dzieciom, ale nie takiemu żonatemu i dzieciatemu chłopu.

_______________________
[5] Zapowiedź długiej epidemii tyfusu.
[6] Zapowiedź wybuchu I wojny światowej.
[7] Mowa o niepojętej roli matki; one to były tą jedyną oazą prawdziwej polskości, ich serca były szkołą, w której dzieci uczyły się miłości Boga, ludzi, patriotyzmu Ojczyzny i wiary, że naród odzyska wolność, że zmartwychwstanie. Zapowiedź
wielodzietnych i bogobojnych rodzin. Wreszcie zapowiedz „Cudu nad Wisłą", kiedy to armia bolszewicka w 1920 r. oblegała Warszawę. Bitwa o Warszawę decydowała o losach całej Europy i ówczesnego świata, jest na miarę tych samych bitew co pod Lepanto i pod Wiedniem. Bezbożny komunizm zagroził ludzkości po raz pierwszy w sposób niezmierny i groźny. Bitwę, którą szatan i jego poplecznicy ustalili na dzień z 14 na 15 sierpnia 1920 r. tj. w Święto Matki Bożej Wniebowziętej, przegrał
w sposób zaiste cudowny, lecz i to było Zwycięstwo Różańcowe, bo cała Polska padła na kolana i zwróciła się jako po ostatnią „deskę ratunku" do Swojej zawsze Zwycięskiej Królowej. Dziś też trzeba już tylko tego jedynego Powstania Różańcowego.

[8] Zapowiedź wybuchu II wojny światowej.
[9] Zapowiedź wybuchu i upadku powstania warszawskiego.
[10] Zapowiedź nadejścia okresu czasów stalinowskich.
[11] Zapowiedź Perygrynacji Cudownego Jasnogórskiego Wize­runku Królowej Polski.
[12] Zapowiedź wyboru Papieża Polaka.
[13] Zapowiedź wydarzeń ostatnich lat, rola Papieża Jana Pa­wła II jako największego znaku na opamiętanie całego narodu, że sam Pan Bóg względem tego narodu ma specjalną misję. Tutaj należy przypomnieć również słowa Pana Jezusa skiero­wane w 1938 r. do Sługi Bożej Siostry Marii Faustyny Kowal­skiej; „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli będzie posłuszna Mojej Woli, wywyższę ją w potędze i świętości — z niej wyj­dzie iskra, która przygotuje świat na powtórne Moje Przyjście". Papież jako znak opamiętania, aby zerwać z wszelkim grzechem, a jednocześnie opowiedzieć się za Ewangelią Pana Naszego Je­zusa Chrystusa, i w sposób bezkompromisowy wcielać Ją w ży­cie codzienne. Ku pokrzepieniu na czasy szczególnej walki bez­bożnego wroga z całym narodem... Widzialny renesans Kościoła Chrystusowego w Polsce i upust rzeczywisty wyjątkowych Łask Bożych.
[14] Olbrzymi wzrost powołań zakonnych, kapłańskich i mi­syjnych. Wielki wzrost ruchu pielgrzymkowego do miejsc świę­tych, szczególnie do Serca narodu — na Jasną Górę; zdecydo­waną większość uczestników pielgrzymek stanowi młodzież.
[15] Misja, którą Pan Bóg naznacza narodowi — jest to ta sama misja, którą pierwotnie miał wypełnić naród wybrany, tj. naród żydowski, lecz „nie poznał czasu swojego Nawiedze­nia". Obecny czas po wyborze Papieża — Polaka jest tym właś­nie „czasem nawiedzenia" tj. czasem zrozumienia posłannictwa jakie z Bożej Łaski jest uczynione.
[16] Nastanie Bożego Pokoju, które wiąże się z czasem „nasta­nia jednej Owczarni i jednego Pasterza".
[17] „Szatan będzie z nim walczy! wszelkimi sposobami, aby nie dopuście do jego odrodzenia..." — jest to właśnie ten obec­ny czas, który teraz przeżywamy. Czas, w którym aż na taką skalę propagowane jest kłamstwo, fałsz i grzech. Pijaństwo zbie­ra codziennie olbrzymie straszne grzechowe żniwo — przypo­mnijmy tutaj słowa Matki Bożej, wypowiedziane w bardzo wielkich orędziach w Gietrzwałdzie na Warmii w 1877 r. pod zaborem pruskim; „Nie pijcie wódki". Czyż i te orędzia, które są dowodem wielkiego Miłosierdzia Bożego nad narodem, choć poparte dekretem Kościoła nie powinny być znane, czyż nie były one i nie są zwłaszcza dziś aktualne, jakże bardzo dzisiaj powinny być realizowane. Szatan przeczuwa, że naród Matki Bożej jest i w przyszłości wielkim dla niego samego i jego popleczników groźny. Przyczyni się bowiem w znaczny sposób do jego całkowitej klęski i dlatego już od tylu lat, a dziś szcze­gólnie wylewa swoje najokropniejsze plugactwa. Już nadszedł czas, abyśmy na serio potraktowali te orędzia, bo przecież całe niebo i tyleż orędowników tego narodu na to czeka. Teraz kiedy wydaje się, że szatan już wszystko opanował i już może chce zawołać w swej pysze „zwyciężyłem", potrzeba dać mu tę słusz­ną odpowiedź „KTOŻ JAK BOG!". Czyż tym piekielnym smo­kiem nie jest dzisiaj wojujący ateizm, jakaż to hańba dla god­ności każdego człowieka, który śmie mimo tego co widzi i co sam nieustannie doświadcza powiedzieć, że Boga nie ma. Jakże to? — twierdzą, że Boga nie ma, to czemuż z Nim walczą Czemuż walczą z Krzyżem Chrystusa, czemuż prześladują tych, którzy wierzą i chcą wierzyć, że Bóg istotnie jest, a jednocześnie wydają olbrzymie fundusze — okradają naród —aby z Nim wal­czyć — czyż nie jest to dzisiaj największe kłamstwo Lucyfera? Czyż oni sami; nasi Bracia i Siostry nie są jego ofiarami? Nie można walczyć z tym czego nie ma, a jeśli ktoś walczy z tym czego nie ma — jest albo ciężko chory, albo w swojej ludzkiej pysze stał się ofiarą złego ducha i potrzebuje ogromnej modli­twy i ofiary, dla uproszczenia Miłosierdzia Bożego. Jednakże jeśli chce wygrać z Bogiem, który jest Wszechmocny — to jednocześnie skazuje się na wieczne nieszczęście, na rzeczy­wistość piekła. Poczujmy się wreszcie odpowiedzialni za losy nas wszystkich i całego świata. Daisiaj kiedy panuje na świe­cie takie bezbożnictwo, gdy szatan zdominował cały świat, całą jego cywilizację, kiedy udało obalić mu się u tak wiel­kiej rzeszy ludzi istotny sens przebywania tutaj na ziemi, to jest, że człowiek po to przede wszystkim żyje — aby się zbawić. A cóż widać w naszym życiu? Nic innego tylko po­goń za dobrami tego świata, za jego marnością. A co z ludzką duszą? Zabiera najczęściej ją diabeł, a człowiek przez tę gonitwę, za tymi „ochłapami" które daje świat, przestał się interesować gdzie będzie jego wieczny pobyt. Obudźmy się! Obudźmy się, bo skończy się czas Miłosierdzia Bożego i skoń­czy się czas ludzkiej głupoty, a zacznie się srogie karanie Bożej Sprawiedliwości. Dzisiaj diabeł walczy ze wszystkich sił i swoją piekielną, przeklętą mocą, abyśmy czasem nie uwierzyli teraz tak licznym objawieniom Matki Bożej, która płacze niejednokrotnie krwawymi łzami, schodzi w tylu miej­scach na ziemię, aby nam pomóc, aby nas ratować, nas, któ­rzy jesteśmy Jej dziećmi umiłowanymi. Dziś objawienia Matki Bożej i Naszej są tym wylewem Miłosierdzia Bożego na ludzkość, w przeszłych czasach zapowiadanych. Zatrzy­majmy się z tego diabelskiego tempa żyoia, a wróćmy do Bożego Pokoju w Niepokalanym Sercu Bożej Matki, po­święćmy się Jej. Skończmy wreszcie z tą naszą krótkowzrocz­nością, naiwnością, głupotą, pychą i całym naszym egoizmem. Czyż nie zapomnieliśmy o tym, że każdy chrześcijanin po-' winien być przede wszystkim świadkiem wiary? Zobaczmy wokół siebie, jakie jest nasze świadectwo, jak nasza pycha niszczy wszystko wokoło, jak bardzo staliśmy się wygodni, jak pozwoliliśmy zamknąć nasze życie w tak ciasnym świat­ku — jak telewizja bezbożna zabiera nam czas najcenniejszy na rozmowę z Bogiem, na modlitwę, jak wielkie stało się nasze myślowe lenistwo i lenistwo serca. Już dość tego! — każdy z nas musi to sobie powiedzieć i zobaczyć jak olbrzymi wysiłek składa dzisiaj Bóg przez Swoją i przecież i naszą Matkę, aby nas ratować. Wróćmy do wezwań, do próśb Matki Bożej, do wypełniania Jej żądań, które są naszym ratunkiem, odmawiajmy różaniec święty, nie pijmy wódki, zerwijmy z naszym grzechem, a wróćmy do naszej Matki i Królowej rzeczywiście całym swoim życiem i sercem. Mówimy, że Ją czcimy i kochamy, składaliśmy Jej śluby jakich nie składał żaden naród na tej planecie, ale i te śluby są bezwzględnie łamane np.: mordowanie nienarodzonych dzieci, pijaństwo itp. Zapłaciliśmy za niedopełnione śluby króla Jana Kazimierza 125-letnią niewolą, czyż za łamanie tych ślubów też mamy płacić jeszcze większymi i straszniejszymi cierpieniami. Jeśli Ją rzeczywiście miłujemy — to musimy przede wszystkim wypełniać to co Ona, nasza Królowa chce. A chce dla naszego zbawienia — codziennego różańca, chce trzeźwości, chce po­kuty, tzn. nawrócenia naszego życia do Boga i wynagrodzenia Jej Bolesnemu i Niepokalanemu Sercu, za tak liczne nasze grzechy, za grzechy naszych Braci i Sióstr. Dajmy wreszcie wszyscy widomy wyraz tego, że Ją rzeczywiście kochamy — mówmy codziennie wspólny w naszych rodzinach różaniec święty, żyjmy we wzajemnej miłości, czcijmy Ją, a przede wszystkim miłujmy Ją i ufajmy Jej — bo tylko tego chce, abyśmy Ją życiem miłowali i Jej słuchali. Jest naszą Królową i tak jest rzeczywiście — dlatego też Jej prośby powinny być dla nas rozkazami miłości, które musimy bezwzględnie wyko­nać, jeśli chcemy kiedyś w niebie Ją zobaczyć i z Nią się cieszyć.

Zastanówmy się dlaczego Bolesna Królowa Polski, dlaczego to Bolesna jest Jej imieniem — bo zimne i nieczułe są nasze serca, kochają Ją tylko serca pokorne. Bolesna — bo cały prawie świat — Jej — Najczulszej ze wszystkich matek wy­rzekł siej. Pocieszajmy Ją, wynagradzajmy Jej, składajmy nasze ofiary umartwienia i naszej coraz bardziej gorącej mod­litwy, nasze różańce, aby mogła ratować tyle biednych grzesz­ników, których tak bardzo kocha i za których tak bardzo cierpi. Niech serca nasze i dusze staną się czułe i wrażliwe na Jej wołania, na Jej płacz i smutek.

Przypisy ks. Makulski MIC
na podstawie "Objawienia Matki Bożej w Lichenu" ks. kustosz Eugeniusz Makulski MIC 

kliknij Część pierwsza 
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________