
Zmierzając pod Wiedeń, Sobieski zatrzymał się na Jasnej
Górze, gdzie przez cały dzień gorąco modlił się i służył do Mszy
świętej. Wstępował też po drodze do innych sanktuariów maryjnych, aby
błagać Najświętszą Pannę o pomoc. W Krakowie król odbył pielgrzymkę do
siedmiu kościołów i 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Najświętszej
Panny Maryi, opuścił miasto, aby dołączyć do wojska, które wyszło
wcześniej pod dowództwem hetmanów Sieniawskiego i Jabłonowskiego.
Królowa Marysieńka odprowadziła męża do Będzina, a potem powróciła do
królewskiego grodu... gdzie mieszkańcy miasta trwali na nieustannej
modlitwie, towarzysząc w ten sposób wojsku. Nawet w nocy dzwony budziły
ich, aby według zaleceń biskupa uklękli i odśpiewali pieśni Ojcze nasz i
Święty Boże.
Budującym dla wszystkich przykładem była sama królowa
Marysieńka. Każdego ranka udawała się ona do innego sanktuarium
krakowskiego na specjalne nabożeństwo. O północy zaś, wraz z całym
dworem udawała się do kaplicy kazimierzowskiego pałacu w Łobzowie, aby
błagać o zwycięstwo. Dziesiątego września (właśnie w czasie nocnej
modlitwy), dotarł do królowej kurier z wiadomością, że wojska polskie
przekroczyły granicę austriacką. Nowina ta lotem błyskawicy obiegła
Kraków. Opuszczano domy, pogaszono ognie, wypełniły się kościoły. Ludność poszcząc o chlebie i wodzie modliła się przez cały dzień.
W tym czasie Sobieski stanął na szczycie kalemberskiej
góry, naprzeciw Wiednia. Na widok najeźdźców otaczających pierścieniem
mury miasta w liczbie ponad stu tysięcy zbrojnych, znużeni i wygłodniali
polscy rycerze aż zadrżeli. [Czymże bowiem była wobec wrogich sił,
niespełna trzydziestotysięczna armia Sobieskiego, nawet po wzmocnieniu
jej 50 tysiącami żołnierzy, jakich zdołano zwerbować z terenów Austrii i
Niemiec. Jednak całością armii dowodził właśnie on. I wtedy], wprawnym
okiem dostrzegł błędne rozporządzenia wodza nieprzyjaciół, co uznał za
pierwszy znak pomocy Bożej...
Nazajutrz, 12 września, Król uczestniczył w trzech Mszach świętych. Przystąpił do Komunii świętej i leżąc krzyżem, wraz z całym wojskiem ufnie polecał się Matce Najświętszej.
Chcąc, aby wszystko działo się pod Jej znakiem, dał rycerstwu hasło: „W
Imię Panny Maryi – Panie Boże dopomóż !”. O godzinie drugiej ruszono do
ataku, śpiewając Bogurodzicę. Sobieski stał na wzgórzu,
błogosławił walczących drzewem Krzyża świętego i relikwiami świętych, a w
rozstrzygającym momencie sam dowodził husarią...
Kiedy nasi rycerze walczyli pod Wiedniem, w Krakowie
wyruszył z katedry na Wawelu w kierunku kościoła Mariackiego,
procesjonalny pochód "wojska duchowego". Ze śpiewem różańca niesiono
Najświętszy Sakrament i cudowny obraz Matki Bożej Różańcowej Zwycięskiej
z kościoła ojców dominikanów (ten sam, z którym odbyła się procesja w
czasie zwycięskiej wojny pod Chocimiem). Po drodze, przy ustawionych
specjalnie ołtarzach wygłaszano kazania. Nieprzeliczone rzesze ludzi
brały udział w tej uroczystości. Za Najświętszym Sakramentem szła
królowa w czarnej pokutnej sukni, a za nią dwór składający się z
przeszło tysiąca osób. Następnie około sześciuset zakonników niosło
relikwie różnych świętych, a pięćdziesięciu patrycjuszów z płonącymi
świecami otaczało obraz Matki Bożej. Tego dnia wszyscy mieszkańcy
Krakowa zmobilizowali się do gorącej modlitwy różańcowej. Ustał handel,
nie myślano o pracy zarobkowej ani nawet o przygotowaniu posiłków. Ważne
było tylko jedno: wymodlić zwycięstwo...
I co się stało ? Rozsypała się w proch potęga muzułmańska.
Tego dnia zginęło dwadzieścia pięć tysięcy Turków, a Polaków tylko jeden
tysiąc. Nasz pokorny władca nie przypisał tego zwycięstwa sobie, lecz
Bogu i Jego Matce, wypowiadając pamiętne słowa: "Przybyłem, zobaczyłem, a Bóg zwyciężył".
Wysłał też list do papieża z prośbą, aby ustanowił dzień 12 września
świętem Imienia Maryi. Miał to być znak wdzięczności i świadectwo dla
wszystkich pokoleń, że mocą tego Imienia osiągnięto tak wielkie
zwycięstwo. To święto do dzisiejszego dnia obchodzone jest w całym
Kościele”.
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________