"W
XVII wieku Turcja była najpotężniejszym militarnie państwem stanowiącym ogromne
zagrożenie dla chrześcijańskiej Europy. W 1621 roku młody sułtan Osman II
ruszył w kierunku wschodnich granic Polski. Marzył, że "połknie całą
Polskę", a potem podbije inne chrześcijańskie kraje. Nigdy dotąd tak
wielka siła zbrojna nie stawała u progów Polski: czterysta tysięcy żołnierzy,
sto piętnaście większych dział, dwieście sześćdziesiąt dział polowych, dziesięć
tysięcy wielbłądów i dwa razy tyle bawołów. Naprzeciw tej rzeszy wyruszył
hetman Karol Chodkiewicz, który zdołał zebrać zaledwie trzydzieści pięć tysięcy
żołnierzy. Na pomoc przyszło jeszcze trzydzieści pięć tysięcy kozaków
zaporoskich.
Drugiego
września 1621 roku rozbito obóz pod Chocimiem. Osman pienił się, że taka
szczupła garstka urąga jego olbrzymim wojskom i zaklinał się, że nie weźmie
pokarmu do ust, dopóki tych zuchwalców w pień nie wytnie. Tymczasem Polacy,
ufni w pomoc Bogarodzicy, z pierwszej walki wyszli zwycięsko. Jednak 21
września dotknął ich straszny cios: umarł z powodu ran hetman Chodkiewicz. Po
nim dowództwo objął Stanisław Lubomirski. Powstało zamieszanie. Do decydującej
bitwy nie doszło. Polacy mogli tylko zaciekle bronić okopów...
Kiedy tragiczna wiadomość o śmierci hetmana dotarła do królewskiego grodu, Krakowa, trwoga ogarnęła mieszkańców miasta. Gdzie szukać ratunku ? Tylko u Tej, która jest Matką Boską Zwycięską, naszym Wodzem i Tarczą dla naszej Ojczyzny. Biskup Marcin Szyszkowski zarządził procesję różańcową. Wyniesiono na ulice z kościoła Dominikanów obraz Matki Bożej Różańcowej. Była to kopia tego wizerunku Maryi, który był niesiony procesjonalnie w czasie zwycięstwa pod Lepanto... Odezwał się huk armat z baszt i bram miasta. Rozbrzmiały dzwony wszystkich kościołów, zwołując na tę uroczystość okoliczną ludność. W wielogodzinnej procesji z różańcami w ręku szło całe miasto. „Modlitwa zjednoczyła szlachtę i mieszczan, dwór i biedaków, starców i dzieci. Wszystkie domy opustoszały, każdy bowiem pospieszył, by włączyć się w wielkie błaganie Boga o zwycięstwo nad niewiernymi” (Sekretariat Fatimski w Zakopanem). Nie sposób było pytać, kto na niej nie był. Należałoby raczej pytać, kogo tam nie było ?
Trzysta świec płonęło dokoła obrazu, stu śpiewaków królewskich intonowało różaniec. Kto tylko mógł, modlił się o ratunek dla wiary i Ojczyzny. Było to 3 października. W kilka dni później podpisano pomyślne dla Polski traktaty. Nikt nie wątpił o tym, że to Matka Boża odniosła zwycięstwo. Stwierdził to sam hetman Lubomirski w napisanym przez siebie świadectwie: "Już przez sześć dni pertraktowaliśmy o pokój z Turkami, ale przystać na ich warunki nie można było, bo mniejsza już o stratę, jaką poniosłaby Rzeczpospolita, ale pokój ten byłby hańbiący. Wtem, w nocy z 3 na 4 października, gdym nie spał, bo nieszczęścia Ojczyzny sen odegnały ode mnie, a nawet śpiąc czuwałem, pojawiła mi się Matka Boża, bo kto by Jej nie rozpoznał po otaczającym Ją świetle ze wszystkich barw, od których noc zajaśniała mi jasnością nawet w życiu moim nie widzianą wśród dnia i usłyszałem od Niej to jedno słowo: „WYTRWAŁOŚĆ”. Znikła, a ja w zachwyceniu ukląkłem, lecz potem dopiero odzyskałem wiedzę, co mi czynić należy: podniósłszy oczy, ręce i serce w niebo złożyłem dzięki Bogu, że mnie niegodnemu tem napomnieniem dał poradę. I dzięki złożyłem Najświętszej Maryi.
O ! To pojawienie taką ufnością natchnęło mnie, że na drugi dzień dałem sułtanowi odpowiedź, że jedynie zapewnienie z jego strony o dotrzymaniu dawnych umów z Polską wstrzyma mnie od dalszej wojny, do której prowadzenia mieliśmy, jak mi Bóg miły, tylko jedną beczkę prochu w obozie. I tą odpowiedzią tak mu zaimponowałem, że wielki wezyr Dylawer basza słał nam łagodniejsze warunki, ale ich nie przyjąłem obstając przy pierwszych, które podałem; a tak po trzydniowym rokowaniu, mając w pamięci święte słowo: „WYTRWAŁOŚĆ” przywiodłem pogan do tego, że zrobiłem pokój, jaki sam chciałem".
Ewa Hanter „Zwycięstwa różańcowe” Wydawnictwo Sióstr Loretanek Warszawa 1995
Congregavit nos in unum Christi amor
________________________________
Kiedy tragiczna wiadomość o śmierci hetmana dotarła do królewskiego grodu, Krakowa, trwoga ogarnęła mieszkańców miasta. Gdzie szukać ratunku ? Tylko u Tej, która jest Matką Boską Zwycięską, naszym Wodzem i Tarczą dla naszej Ojczyzny. Biskup Marcin Szyszkowski zarządził procesję różańcową. Wyniesiono na ulice z kościoła Dominikanów obraz Matki Bożej Różańcowej. Była to kopia tego wizerunku Maryi, który był niesiony procesjonalnie w czasie zwycięstwa pod Lepanto... Odezwał się huk armat z baszt i bram miasta. Rozbrzmiały dzwony wszystkich kościołów, zwołując na tę uroczystość okoliczną ludność. W wielogodzinnej procesji z różańcami w ręku szło całe miasto. „Modlitwa zjednoczyła szlachtę i mieszczan, dwór i biedaków, starców i dzieci. Wszystkie domy opustoszały, każdy bowiem pospieszył, by włączyć się w wielkie błaganie Boga o zwycięstwo nad niewiernymi” (Sekretariat Fatimski w Zakopanem). Nie sposób było pytać, kto na niej nie był. Należałoby raczej pytać, kogo tam nie było ?
Trzysta świec płonęło dokoła obrazu, stu śpiewaków królewskich intonowało różaniec. Kto tylko mógł, modlił się o ratunek dla wiary i Ojczyzny. Było to 3 października. W kilka dni później podpisano pomyślne dla Polski traktaty. Nikt nie wątpił o tym, że to Matka Boża odniosła zwycięstwo. Stwierdził to sam hetman Lubomirski w napisanym przez siebie świadectwie: "Już przez sześć dni pertraktowaliśmy o pokój z Turkami, ale przystać na ich warunki nie można było, bo mniejsza już o stratę, jaką poniosłaby Rzeczpospolita, ale pokój ten byłby hańbiący. Wtem, w nocy z 3 na 4 października, gdym nie spał, bo nieszczęścia Ojczyzny sen odegnały ode mnie, a nawet śpiąc czuwałem, pojawiła mi się Matka Boża, bo kto by Jej nie rozpoznał po otaczającym Ją świetle ze wszystkich barw, od których noc zajaśniała mi jasnością nawet w życiu moim nie widzianą wśród dnia i usłyszałem od Niej to jedno słowo: „WYTRWAŁOŚĆ”. Znikła, a ja w zachwyceniu ukląkłem, lecz potem dopiero odzyskałem wiedzę, co mi czynić należy: podniósłszy oczy, ręce i serce w niebo złożyłem dzięki Bogu, że mnie niegodnemu tem napomnieniem dał poradę. I dzięki złożyłem Najświętszej Maryi.
O ! To pojawienie taką ufnością natchnęło mnie, że na drugi dzień dałem sułtanowi odpowiedź, że jedynie zapewnienie z jego strony o dotrzymaniu dawnych umów z Polską wstrzyma mnie od dalszej wojny, do której prowadzenia mieliśmy, jak mi Bóg miły, tylko jedną beczkę prochu w obozie. I tą odpowiedzią tak mu zaimponowałem, że wielki wezyr Dylawer basza słał nam łagodniejsze warunki, ale ich nie przyjąłem obstając przy pierwszych, które podałem; a tak po trzydniowym rokowaniu, mając w pamięci święte słowo: „WYTRWAŁOŚĆ” przywiodłem pogan do tego, że zrobiłem pokój, jaki sam chciałem".
Ewa Hanter „Zwycięstwa różańcowe” Wydawnictwo Sióstr Loretanek Warszawa 1995