Historia tego cudownego wizerunku pokazuje, że istnieją na świecie miejsca prawie zupełnie nieznane, a tak wspaniale uczczone bezpośrednim wpływem Boga i Jego Rodzicielki. XVII wiek był kryzysowym momentem w dziejach I Rzeczypospolitej. Konflikty ze Szwecją, Turcją i Rosją bardzo osłabiły i wyniszczyły nasz kraj. Wojnom często towarzyszyły choroby i zarazy. Wszystko to przyczyniło się do dużych strat ludności, w wyniku czego brakowało rąk do pracy. Był to również okres wielkiej próby dla szlachty, ubożejącej i często zapominającej o dobru państwa. Dającej się przekupić tym spośród magnatów, którzy nadużywali swych praw, osłabiając z kolei władzę królewską.
Pomimo wszystkich klęsk i wewnętrznych słabości Bóg nie opuścił naszego narodu, o czym świadczą chociażby liczne objawienia i cuda Najświętszej Bogurodzicy, a wśród nich obrona Jasnej Góry, która dała Polakom siłę, by ocalić ojczyznę od najazdu protestanckich Szwedów.
W tych ciężkich czasach Niepokalana okazywała naszym rodakom, że dba nie tylko o ich polityczne sprawy, ale gotowa jest okryć płaszczem swej opieki wszystkich, którzy się do niej uciekają. Jednym z przykładów opieki, jaką roztaczała nad „maluczkimi” jest historia cudownego wizerunku Matki Bożej Boruńskiej Pocieszycielki Strapionych, spoczywającego w nikomu nie znanym zakątku Wielkiego Księstwa Litewskiego (dziś na terenie Białorusi). Wieś Boruny przez wieki słynęła w pieśniach, a lud uciekał się pod opiekę Królowej z Dzieciątkiem przedstawionej na tamtejszym obrazie. Świadectwo tego kultu odnajdujemy między innymi w wierszu Adama Mickiewicza pt. Nocleg:
Wtem błysnęło nad wzgórkiem... Czy piorun?
Piorun u nas nie bije w tę porę:
O Najświętsza! o Maryjo z Borun!
Ratuj ich, ratuj dzieci... dom gore.
Skarb z Nieba
Skarb z Nieba
Historię Maryi Boruńskiej poznajemy dzięki zapiskom biskupa kijowskiego Leona Kiszki, żyjącego w latach 1668-1728. Pierwsza wzmianka o pochodzeniu obrazu informuje nas, iż był on przechowywany przez ojca Jozafata Brażyca, bazylianina. Był to kapłan prawdziwie pobożny. Z anielską cierpliwością wysłuchiwał w konfesjonale grzechów i trosk swoich wiernych, a wszystkie potrzebne dla swych owieczek łaski wypraszał u stóp cudownego obrazu. W roku 1666 podczas wielkiej zarazy, jaka wybuchła w Mińsku Pani Niebieska po raz pierwszy objawiła się nieprzytomnemu księdzu, upraszając mu ocalenie życia. Od tego momentu został on obdarzony szczególnym charyzmatem wyganiania złych duchów. Po latach ofiarnej służby, przeczuwając swą śmierć, przekazał najcenniejszy skarb, obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, swemu krewnemu, zubożałemu szlachcicowi – Mikołajowi Pieślakowi.
Spadkobierca ojca Brażyca nie zechciał należycie uczcić świętego wizerunku, lecz owinął go w płótno i schował do skrzyni w folwarcznym budynku gdzieś na Koziakowszczyźnie. Wkrótce jednak Matka Boża dała o sobie znać poprzez cudowny płomień światła otaczający folwark. Nikt nie potrafił wytłumaczyć tego zjawiska, ale od tej pory osada cieszyła się specjalnym błogosławieństwem Bożym, omijały ją wszelkie nieszczęścia dotykające okolicę. Dziwne światło pozostawało nad budynkiem aż do momentu, gdy zmożonemu śmiertelną chorobą Pieślakowi ukazała się przepiękna postać przypominająca o jego zaniedbaniu i niedotrzymanej obietnicy. Poruszyło się wówczas sumienie szlachcica i zapragnął naprawić swój błąd. Zaś Boruńska Pani postanowiła dać biedaczynie jeszcze jedną szansę i przywróciła mu zdrowie.
Nawrócony szlachcic
Pieślak czym prędzej wydobył zaniedbany obraz ze skrzyni, a gdy zatopił się w gorącej modlitwie i zalał łzami serdecznego żalu z powodu zniewagi, jakiej się dopuścił, postanowił, wybudować Matce Bożej kaplicę. Chodząc po okolicy znalazł w końcu miejsce, które wydało mu się odpowiednie dla Królowej Niebios. Doświadczył wtenczas kolejnego widzenia. Stanął przed nim chłopiec, który zaprowadził go do pięknej Niewiasty. Mikołaj rozpoznał w Niej Panią z obrazu, a w chłopcu małego Pana Jezusa. Najświętsza Panienka powiedziała, iż nie życzy sobie kaplicy w miejscu upatrzonym przez Pieślaka, ponieważ znajdował się dawniej w tym miejscu cmentarz, po którym pozostały spoczywające w ziemi kości heretyków i pogan. Następnie sama zaprowadziła go w miejsce, gdzie rozchodzą się drogi do Holszan i Wilna, tam nakazując budowę. Po przebudzeniu Pieślak zobaczył ślady stóp osoby dorosłej i małego dziecka, co jeszcze bardziej wzmocniło jego wiarę.
Na początku stanął krzyż z cudownym obrazem, a wierni składali pod nim datki. Uspokajając ubogiego szlachcica, narzekającego na brak środków do życia Matka Boża zapewniła go o swojej pomocy i nakazała wykonywać swoje polecenia. Od tej pory Cudowna Pani coraz hojniej okazywała swą troskę o wzniesienie świątyni. W trakcie trwania prac budowlanych wydarzył się kolejny cud. Pewnego dnia zjawił się u Pieślaka ubogo ubrany chłopiec, który ofiarował na budowę kościoła równowartość rocznego zarobku robotnika, a następnie zniknął. Mikołaj zrozumiał, iż był to posłaniec z Nieba. Maryja nie opuszczała „kierownika budowy”, a ilekroć pojawiały się jakieś przeszkody, w mig je eliminowała. Dbała także o sławę swojego sługi, karząc oszczerców nawróconego Pieślaka.
Zatwierdzenie kultu
W roku 1692 budowa drewnianego kościółka dobiegła wreszcie końca, a cudowny obraz został uroczyście wprowadzony do świątyni. Zaczął napływać lud ze wszystkich stron i rozpoczęło się rozsławianie obrazu, z którego płyną do dziś niezliczone cuda i łaski. Nawracali się niewierni i heretycy, a Mikołaj Pieślak zaprosił do pracy duszpasterskiej ojców bazylianów. Poczęto równocześnie rozbudowywać osadę, którą sama Bogurodzica nakazała nazwać Borunami.
Rok później do Borun przybył grekokatolicki metropolita, który po dokładnym rozpatrzeniu świadectw objawień i uzdrowień wydał dokument stwierdzający uznanie obrazu Matki Bożej Boruńskiej za wizerunek cudowny. Z dokumentów możemy dowiedzieć się, że do tamtego momentu zasłynął on z około stu sześćdziesięciu nadzwyczajnych zjawisk i interwencji Matki Bożej, takich jak ocalenie życia, naprawienie błędów życiowych, wybawienie z trosk i kłopotów, nawrócenie z herezji, cudowne uzdrowienia, a nawet wskrzeszenia umarłych. Panią z obrazu zaczęto zaś określać Niebieską Pocieszycielką Strapionych.
Wędrówki i powroty obrazu
Późniejsze losy obrazu były bardzo burzliwe, o czym dowiadujemy się już z XVIII-wiecznego tekstu biskupa Kiszki. Mikołaj Pieślak uchylił się od zaszczytu otrzymania święceń kapłańskich i założył rodzinę. Niestety jego potomkowie okryli nazwisko ojcowskie niesławą, dopuszczając się zbrodni i grabieży cudownego miejsca. Wyróżniony przez Bogurodzicę szlachcic zmarł bez sakramentów świętych, gdyż synowie udaremnili dopuszczenie do niego kapłana. Po Mikołaja jego syn Jan Pieślak dostał w posiadanie Boruny wraz z folwarkiem i kościołem, który okradał, bezczeszcząc wota. Pozbył się też ojców bazylianów. Matka Boża nie pozwoliła jednak długo na taką zniewagę. Wkrótce odbyła się sprawa sądowa między zakonem a występnym Pieślakiem. Ojcowie bazylianie wygrali, dostali Boruny w posiadanie, natomiast okryta hańbą rodzina Jana Pieślaka została obłożona ekskomuniką.
Na początku XVIII wieku, gdy Polska stała się terytorium walk i rozbojów żołnierzy saskich, szwedzkich i moskiewskich, zakon przekazał obraz wojsku litewskiemu – pod opiekę hetmana Michała Serwacego Wiśniowieckiego. Gdziekolwiek nie ruszyło się wojsko, Obozowa Pani dopomagała mu i zlewała swe łaski. Nie zapomniała także o swojej świątyni pośród borów litewskich. Jej wizerunek powrócił pod wpływem próśb biskupa Kiszki.
Po raz kolejny Matka Boruńska miała rozstać się ze świątynią po roku 1832, kiedy to caryca Katarzyna II wymusiła na unitach przejście na prawosławie. Ojcowie bazylianie przewidując kasatę zakonu przekazali cudowny wizerunek rodzinie Ważyckich, a w kościele umieścili wierną kopię. Wtedy też Cudowna Pani z puszczy Boruńskiej zagościła ze swym nowym opiekunem w Krakowie i w Wilnie, a na koniec w Zakopanem, gdzie również została umieszczona kopia obrazu. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, gdy kościół w Borunach został ponownie przejęty przez katolików, cudowny obraz Pocieszycielki Strapionych powrócił do Borun 15 października 1922 roku. Tam znajduje się do dzisiaj, a święto Matki Bożej Boruńskiej obchodzone jest w dniu, w którym Jej wizerunek ostatecznie powrócił na upatrzone przed wiekami miejsce.
Odświeżenie pamięci o Maryi Boruńskiej zawdzięczamy proboszczowi tamtejszej parafii księdzu Lucjanowi Dąbrowskiemu SDB, który odnalazł egzemplarz książki biskupa Kiszki i wykonał prace badawcze nad historią cudownego obrazu. Następnie, przy niemałych przeciwnościach ze strony białoruskich wydawców, wydał publikację o Jej wizerunku z dołączonym przedrukiem dzieła Leona Kiszki.
Historia tego cudownego wizerunku pokazuje, że istnieją na świecie miejsca prawie zupełnie nieznane, a tak wspaniale uczczone bezpośrednim wpływem Boga i Jego Rodzicielki. Żeby dostać się dzisiaj do sanktuarium w Borunach, należy wyrobić wizę na Białoruś i pojechać do kraju, w którym cudzoziemiec może się spodziewać wszelakich, niekoniecznie przyjemnych, przygód. Tym większe wyrazy uznania należą się księdzu Dąbrowskiemu, który zdecydował się prowadzić właśnie tam pracę duszpasterską i przypomniał w swej publikacji o zapomnianej Patronce Polski.
Cudowna Matko od Boru,
Pani Niebieskiego dworu,
Obrałaś dziką pustynię
Skąd Twe Imię na świat słynie,
Gdzie niedźwiedź miał legowisko
A łosie swoje pastwisko.
Tam teraz Niebieskim żyje
Grzesznik i pokarmem tyje.
za www.pch24.pl
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________