I znów - jak co roku -
Kościół zaprasza nas do wejścia w liturgiczny okres Wielkiego Postu. Posypaliśmy
głowy popiołem i... No właśnie! I co dalej? Czym będzie różnić się nasza wielkopostna
codzienność od dni karnawału? Czy tylko nie urządzaniem tzw. hucznych zabaw? A
tak w ogóle - mógłby ktoś spytać zaczepnie - po co te sztuczne okresy, w
których czegoś nie wolno robić? Przecież Boga można spotkać w różnych miejscach
i w różny sposób. Dlaczego każe się nam powracać do tych samych gestów i słów?
Po pierwsze, człowieku, żaden ksiądz do niczego Cię nie
zmusza. Jesteś wolny, to znaczy możesz wybierać. Co więcej, jako osoba musisz
wybierać. A po drugie, pomyśl choć przez chwilę: Być może proponowany przez
Kościół czas Wielkiego Postu jest czymś dobrym dla Ciebie, dla Twojego życia.
św. Paweł powiada, że "wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi
korzyść" (1 Kor 6,12).
"Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy.
Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę,
powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie
głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który
jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt
6,16-18). W Środę Popielcową rozpoczęliśmy czterdziestodniowy Wielki Post.
Przyszliśmy do świątyń i pokornie pochylając głowy przyjęliśmy posypanie
popiołem. Przykładamy do tego znaku wielką wagę. Rzecz jednak w tym, by nie
pozostał on tylko zewnętrznym, widocznym dla innych znakiem. Popiół, który
spada na nasze głowy, powinien dotknąć naszych serc. Tam właśnie muszą dotrzeć,
zakorzenić się i wydać owoce słowa towarzyszące posypaniu: "Nawracajcie się
i wierzcie Ewangelii", "Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się
obrócisz". Post winien być czasem "rozdzierania serc",
rozbijania ich czasem stwardniałych skorup, zaglądania do wnętrza i
sprawdzania, co kryje się na samym dnie. Wielki Post trwa wiele dni. Aby go
dobrze, po chrześcijańsku przeżyć, trzeba wytrwałości. Potrzeba siły, by nie
zniechęcić się i nie zmarnować danego nam czasu. Dni Wielkiego Postu powinny w
życiu chrześcijanina różnić się od pozostałych dni w roku. Nie chodzi jednak o
wyłącznie zewnętrzne różnice. Choć niezbędne jest, by zmianie uległ rytm
codzienności, by więcej było w niej chwil przeznaczonych na refleksję, na
obecność w świątyni, udział w nabożeństwach, to jednak najistotniejsza
przemiana musi dokonać się wewnątrz człowieka. Zewnętrzne gesty i zachowania
mają wartość tylko jeśli wyrażają postawę wewnętrzną. Rozpoczynamy święty czas
pokuty. Niech nasze serca nawrócą się "przez post (także rozumiany
dosłownie, polegający na odmówieniu sobie różnych potraw i napojów) i płacz, i
lament". Przyjmijmy apel św. Pawła: "Pojednajcie się z Bogiem".
Pojednajmy się, bowiem Bóg jest łaskawy i miłosierny. Pojednajmy się też z
innymi i sami ze sobą.
Aby odkryć bogactwo WIELKIEGO POSTU, trzeba sobie uświadomić, że Bóg na samym
początku podał najprostszą definicję człowieka: "pamiętaj, że jesteś
prochem i w proch się obrócisz". Wezwał, abyśmy pamiętali o tym kim
jesteśmy.
Ta prawda kształtuje nasze codzienne życie. Kiedy obserwujemy je uważnie, okazuje się, że my tylko raz w roku odnosimy te słowa do siebie i z pokorą przyjmujemy popiół spadający na naszą głowę, natomiast 364 dni w roku tym popiołem obsypujemy innych. Bo popiół to zawartość naszego serca Potrafimy sypać prochem własnego serca w ich oczy, aby płakali, a bywa, że przygotowujemy popiół pocisków nuklearnych, by przy jego pomocy zamienić w popiół miliony ludzi. Człowiek, który z prochu powstał i w proch się obróci, doskonali wszystkie metody, aby mógł zamienić w popiół całą ludzkość.
Kościół wiedząc o tym odruchu ludzkiego serca, które jest z prochu i w proch się obraca, posypuje prochem głowy swoich wiernych i każe nam na początku Wielkiego Postu zwrócić oczy na siebie i wzywa, byśmy umieli powiedzieć: nie utrudniajmy sobie życia. Czy jest sens, by proch rzucał swoim prochem w drugi proch i tych kilkanaście czy kilkadziesiąt lat na ziemi czynił ciężkimi? Czy nie lepiej wyciągnąć do siebie ręce pełne dobroci, życzliwości i pomóc sobie tu na ziemi, gdzie wszystko nieuchronnie rozsypuje się w proch, ocalić to, co można przenieść do wieczności. Czterdzieści dni Wielkiego Postu przed nami. Uczyńmy wszystko, aby nie rzucić prochem własnego serca w oczy drugiego, aby go nie zranić, by nie musiał z naszego powodu płakać. Wyciągnijmy do drugiego człowieka rękę pełną życzliwości i dobroci.
Chrystus podaje nam swoje własne Ciało po to, aby ubogacić, aby powiedzieć, że życie na ziemi może być piękne, jeśli ludzie pamiętając o tym, kim są, ubogacają się wzajemnie dobrocią i życzliwością.
Przyjmijmy ten popiół, który spadnie na naszą głowę, z wielką gotowością serca, że przez czterdzieści dni na nikogo nie wysypiemy ani szczypty popiołu z własnego serca.
Congregavit nos in unum Christi amor
________________________________
Ta prawda kształtuje nasze codzienne życie. Kiedy obserwujemy je uważnie, okazuje się, że my tylko raz w roku odnosimy te słowa do siebie i z pokorą przyjmujemy popiół spadający na naszą głowę, natomiast 364 dni w roku tym popiołem obsypujemy innych. Bo popiół to zawartość naszego serca Potrafimy sypać prochem własnego serca w ich oczy, aby płakali, a bywa, że przygotowujemy popiół pocisków nuklearnych, by przy jego pomocy zamienić w popiół miliony ludzi. Człowiek, który z prochu powstał i w proch się obróci, doskonali wszystkie metody, aby mógł zamienić w popiół całą ludzkość.
Kościół wiedząc o tym odruchu ludzkiego serca, które jest z prochu i w proch się obraca, posypuje prochem głowy swoich wiernych i każe nam na początku Wielkiego Postu zwrócić oczy na siebie i wzywa, byśmy umieli powiedzieć: nie utrudniajmy sobie życia. Czy jest sens, by proch rzucał swoim prochem w drugi proch i tych kilkanaście czy kilkadziesiąt lat na ziemi czynił ciężkimi? Czy nie lepiej wyciągnąć do siebie ręce pełne dobroci, życzliwości i pomóc sobie tu na ziemi, gdzie wszystko nieuchronnie rozsypuje się w proch, ocalić to, co można przenieść do wieczności. Czterdzieści dni Wielkiego Postu przed nami. Uczyńmy wszystko, aby nie rzucić prochem własnego serca w oczy drugiego, aby go nie zranić, by nie musiał z naszego powodu płakać. Wyciągnijmy do drugiego człowieka rękę pełną życzliwości i dobroci.
Chrystus podaje nam swoje własne Ciało po to, aby ubogacić, aby powiedzieć, że życie na ziemi może być piękne, jeśli ludzie pamiętając o tym, kim są, ubogacają się wzajemnie dobrocią i życzliwością.
Przyjmijmy ten popiół, który spadnie na naszą głowę, z wielką gotowością serca, że przez czterdzieści dni na nikogo nie wysypiemy ani szczypty popiołu z własnego serca.