Istnieje
jedno słowo, które dla współczesnego ucha brzmi nierealnie, fikcyjnie, a
nawet traktowane jest jako absurdalny element chrześcijańskiej wizji
świata - tym słowem jest "Czyściec". Choć chrześcijański świat wierzył
weń przez szesnaście stuleci, w ostatnich trzech wiekach przestał był
postrzegany jako wierzenie poza Kościołem i był postrzegany jedynie jako
wytwór wyobraźni a nie jako owoc zdrowego rozsądku i inspiracji.
Prawdziwe jest stwierdzenie, że wiara w Czyściec zmniejszyła się wprost proporcjonalnie do stopnia, w jakim współczesny umysł zapomniał o dwóch najważniejszych rzeczach w świecie: o Czystości Boga i ohydzie grzechu. Gdy przyjmie się obie te podstawowe prawdy, nie da się uciec od doktryny o Czyśćcu.
Prawdziwe jest stwierdzenie, że wiara w Czyściec zmniejszyła się wprost proporcjonalnie do stopnia, w jakim współczesny umysł zapomniał o dwóch najważniejszych rzeczach w świecie: o Czystości Boga i ohydzie grzechu. Gdy przyjmie się obie te podstawowe prawdy, nie da się uciec od doktryny o Czyśćcu.
Czymże
jest Czyściec, jeśli nie miejscem lub stanem tymczasowej kary dla tych,
którzy zakończyli to życie w Bożej łasce, lecz nie są całkowicie wolni
od win powszednich lub nie w pełni wynagrodzili za swoje grzechy?
Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość
i zarazem miejscem, w którym ludzka miłość łagodzi ludzką
niesprawiedliwość.
Po pierwsze, Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość. Potrzeba [istnienia] Czyśćca zasadza się na absolutnej czystości Boga. W księdze Apokalipsy czytamy o nieskończonym pięknie Jego Miasta, o czystym złocie, o jego ścianach z jaspisu i o jego świetle bez skazy, które nie pochodzi od słońca ani od księżyca, ale jest światłem Baranka zarżniętego na początku świata. Dowiadujemy się także o warunku [jaki należy spełnić] aby wejść do bram owego Niebiańskiego Jeruzalem: "A nic nieczystego do niego nie wejdzie, ani ten, co popełnia ohydę i kłamstwo, lecz tylko zapisani w księdze życia Baranka." (Ap. 21:27)
Sprawiedliwość wymaga, aby nic nieczystego, a jedynie [osoby] czystego serca mogły stanąć przed obliczem czystego Boga. Gdyby nie było Czyśćca, wówczas Sprawiedliwość Boża byłaby niewypowiedzianie straszna, gdyż któż odważyłby się twierdzić, że jest wystarczająco czysty i dostatecznie bez skazy, aby stanąć przed Niepokalanym Barankiem Bożym? Męczennicy, którzy spryskali piaski Koloseum swoją krwią, dając świadectwo swej wiary? Z całą pewnością! Misjonarze tacy jak św. Paweł, którzy poświęcali się i zostali poświęceni dla szerzenia Ewangelii? Bez wątpienia! Święci klauzurowi, którzy w ciszy dobrowolnej Golgoty stają się męczennikami pozbawionymi uznania? Zdecydowanie tak!
Lecz są to chwalebne wyjątki. Ileż milionów osób umarło z duszami zbrukanymi grzechem powszednim, duszami, które poznały zło i poprzez swe silne postanowienie odwróciły się od niego, by dźwigać ze sobą, niczym ołowiany ciężar, słabość swojej przeszłości?
W dniu, w którym zostaliśmy ochrzczeni, Kościół nałożył na nas białą szatę, nakazując nam: "Weźmij białą szatę i donieś ją nieskalaną przed trybunał Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś miał życie wieczne". Ilu z nas zachowało tę szatę nieskalaną w trakcie swojego życia i niezbrukaną przez grzech, abyśmy natychmiast po śmierci mogli wstąpić do odzianej w białe szaty armii Króla?
Jak wiele dusz oddających życie ma odwagę powiedzieć, że opuszczają je bez nadmiernego przywiązania do stworzeń i że nigdy nie były one winne zmarnowanego talentu, drobnej chciwości, niemiłosiernego czynu, zaniedbania świętego natchnienia lub choćby próżnego słowa, z którego każdy z nas będzie musiał złożyć rachunek? Jak wiele dusz zbieranych jest, niczym jesienne kwiaty, na łożu śmierci, z odpuszczonymi grzechami, lecz z nieodpuszczonym długiem zaciągniętym za te grzechy?
Weźmy na przykład któregokolwiek z naszych narodowych bohaterów, których imiona czcimy i których czyny naśladujemy. Czy jakikolwiek Anglik lub Amerykanin, który wie coś o Czystości Boga, niezależnie od tego jak bardzo kocha i podziwia cnoty Lorda Nelsona lub Waszyngtona, naprawdę wierzy, że którykolwiek z nich był w momencie śmierci wolny od drobnych win, aby móc natychmiast stanąć przed obliczem Boga? Czyż ten sam nacjonalizm, który uczynił ich obu bohaterami wojennymi, nie mógł w pewien sposób sprawić, że w sekundzie po śmierci okazało się, iż nie pasują do owego prawdziwego internacjonalizmu Niebios, w których nie ma ani Anglika, ani Amerykanina, Żyda ani Greka, Barbarzyńcy ani Wyzwoleńca, lecz wszyscy są jednym w Chrystusie Jezusie naszym Panu?
Wszystkie te dusze, które umarły ogarnięte miłością Bożą, są pięknymi duszami, lecz gdyby nie było Czyśćca, wówczas - z powodu swoich drobnych niedoskonałości - musiałaby one zostać odrzucone bez litości przez Bożą Sprawiedliwość. Gdyby nie było Czyśćca, wówczas Bóg nie mógłby tak łatwo wybaczać, gdyż jakże akt żalu nad grobem mógł wynagrodzić trzydzieści lat grzeszenia? Gdyby nie było Czyśćca, nieskończona Sprawiedliwość Boga musiałaby zamknąć Niebo przed tymi, którzy postanowili spłacić swe długi, lecz nie spłacili jeszcze ostatniego grosza.
Dlatego mówię, że Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość; Bóg tam przebacza, gdyż ma On czas, aby dokonać retuszu tych dusz za pomocą Swego Krzyża, aby ociosać je za pomocą dłuta cierpienia, tak aby mogły pasować do wielkiej duchowej budowli Niebieskiego Jeruzalem, aby zanurzyć je w owo oczyszczające miejsce, gdzie mogą one uprać swe poplamione szaty chrzcielne, by móc wejść w niebiańską czystość bez skazy; aby wskrzesić je niczym feniksa z popiołów ich własnych cierpień, aby, niczym zranione orły uzdrowione przez magiczny dotyk oczyszczających płomieni Boga, mogły wzbić się ku Niebu, do miasta czystości, gdzie Chrystus jest Królem, a Maryja Królową, ponieważ - niezależnie od tego, jak banalne było ich przewinienie, Bóg nie przebacza bez łez, a w Niebie nie ma łez.
Z drugiej strony Czyściec jest miejscem, w którym nie tylko Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość, lecz gdzie również ludzka miłość łagodzić może ludzką niesprawiedliwość. Sądzę, że większość mężczyzn i kobiet nie zdaje sobie sprawy z niesprawiedliwości i niewdzięczności swojego życia, dopóki śmierć nie położy swej dłoni na tych, których kochają. To wtedy i tylko wtedy uświadamiają oni sobie (i to z jakże wielkim żalem!), jak nędzna była ich miłość i uprzejmość.
Jednym z powodów, dla których najbardziej gorzkie łzy wylewane są nad grobami, są niewypowiedziane słowa i czyny niedokonane. "To dziecko nigdy nie wiedziało, jak bardzo je kochałem". "Nigdy nie wiedział, ile dla mnie znaczył". "Nigdy nie wiedziałem, jak bardzo był mi drogi, dopóki go nie zabrakło". Takie słowa są niczym zatrute strzały, które okrutna śmierć celuje w nasze serca u progu każdego grobu. Ach, wtedy zdajemy sobie sprawę, jak dalece inaczej byśmy postępowali, gdyby zmarły mógł powrócić. Łzy wylewane są na próżno przed oczami, które już nie widzą, pieszczoty pozostają bez odpowiedzi ramion, które nie mogą już objąć, a westchnięcia nie wzruszą serc tych, których uszy już ogłuchły.
Ach, te katusze [które cierpimy] przez niepodarowanie kwiatów, zanim nadeszła śmierć, przez niepalenie kadzideł, gdy ukochana osoba wciąż żyła i przez niewypowiedzenie miłych słów, które teraz muszą obumrzeć w powietrzu. Ach, ten żal na samą myśl, że nie możemy wynagrodzić skąpych dowodów uczuć, jakie im dawaliśmy, lekceważących reakcji na ich prośby i braku szacunku okazanego temu, który był być może najdroższą osobą, jaką Bóg nam dał. Niestety, za późno! Na nic podlewanie zeszłorocznych zbiorów, na nic zastawianie sideł na ptaka, który odleciał; na nic zrywanie róż, które zeschły i umarły.
Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość lecz również w którym ludzka miłość łagodzi ludzką niesprawiedliwość, gdyż pozwala ono sercom, które pozostały [na ziemi] przełamać barierę czasu i śmierci, przekształcić niewypowiedziane słowa w modlitwy, niewypalone kadzidło w ofiarę, niepodarowane kwiaty w jałmużnę i niedokonane uczynki miłosierdzia w pomoc do życia wiecznego.
Gdyby nie było Czyśćca, jak gorzki byłby nasz smutek z powodu naszej nieżyczliwości i jak przeszywający byłby żal za nasze roztargnienie. Gdyby nie było Czyśćca, jakże bez znaczenia byłyby nasze Dni Pamięci, gdy czcimy pamięć naszych zmarłych. Gdyby nie było Czyśćca, jakże puste byłyby nasze wieńce, nasze skłonione głowy i minuty pamięci. Lecz jeśli istnieje Czyściec, wówczas skłoniona głowa natychmiast ustępuje miejsca zgiętemu kolanu, chwila ciszy ustępuje chwili modlitwy, a blaknący wieniec - ciągłemu składaniu Ofiary Bohatera nad bohatery, Chrystusa.
Czyściec zatem pozwala nam wynagradzać za naszą niewdzięczność, ponieważ przez nasze modlitwy, umartwienia i ofiary, pozwala on nieść radość i pocieszenie tym, których kochamy. Miłość jest silniejsza niż śmierć i dlatego powinniśmy miłować tych, którzy odeszli przed nami. Jesteśmy potomkami ich życia, zebranym owocem ich pracy, troską ich serc.
Czy śmierć powinna przerwać naszą wdzięczność, czy grób powinien uciąć naszą miłość i czy chłodna bryła ziemi powinna powstrzymać nas przed wynagrodzeniem naszej niewdzięczności? Kościół zapewnia nas, że mimo iż nie jesteśmy w stanie dać im więcej w tym świecie, gdyż już z niego nie są, możemy wciąż wypatrywać ich w rękach Bożej Sprawiedliwości, zapewniać ich o naszej miłości i wypraszać im odkupienie.
Podobnie jak człowiek, który choć umarł pogrążony w długach i ściągnął na siebie złorzeczenia swoich wierzycieli, które towarzyszą mu do grobu, może odzyskać swoje dobre imię i szacunek dzięki pracy swego syna, który spłaci ostatni grosz, tak również dusza przyjaciela, który zmarł winny Bogu pokuty może uzyskać darowanie jej dzięki nam, którzy przekuwamy złoto codziennego czynu w duchową monetę, którą opłacić można odkupienie.
Te dusze, które odeszły, trafiają do tygli Boga niczym skażone złoto, którego skaza wypalana jest w płomieniach miłości. Te dusze, które nie umarły w nieprzyjaźni z Bogiem, lecz upadły zranione na polu walki życia walcząc o zwycięstwo w Jego sprawie, nie mają siły, aby opatrzyć swe rany i zaleczyć swe blizny; to my, którzy wciąż jesteśmy silni i zdrowi, przyoblekłszy zbroję wiary i wziąwszy tarczę zbawienia, mamy opatrzyć ich rany i zaleczyć blizny, aby mogli oni wstąpić w szeregi zwycięzców i maszerować w procesji zdobywców. Możemy być pewni, że jeśli grosz, który daje chleb głodnemu ciału, wyzwoli duszę ku Stołowi naszego Pana, nigdy nie zapomni ona o nas, gdy wejdzie do ojczyzny zwycięstwa.
Pozostając wciąż w zamknięciu więzienia oczyszczających płomieniu, dusze te słyszą głosy aniołów i świętych, którzy wzywaj ich do ich prawdziwej ojczyzny, lecz nie są one zdolne zerwać łańcuchów, gdyż ich czas [gromadzenia] zasług już przeminął.
Z pewnością Bóg nie może pozostać niepomny żony, która oferuje swoje zasługi za uwięzioną duszę męża czekając na jego wyzwolenie. Z pewnością miłosierdzie Boga nie pozwoli Mu być głuchym na dobre uczynki matki, która oferuje je w intencji uwolnienia jej potomstwa, które zostało splamione grzechami tego świata. Z pewnością Bóg nie zakaże takiej komunikacji żywych z umarłymi, gdyż akt Odkupienia zagwarantował takie przenoszenie zasług przez Chrystusa.
Po pierwsze, Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość. Potrzeba [istnienia] Czyśćca zasadza się na absolutnej czystości Boga. W księdze Apokalipsy czytamy o nieskończonym pięknie Jego Miasta, o czystym złocie, o jego ścianach z jaspisu i o jego świetle bez skazy, które nie pochodzi od słońca ani od księżyca, ale jest światłem Baranka zarżniętego na początku świata. Dowiadujemy się także o warunku [jaki należy spełnić] aby wejść do bram owego Niebiańskiego Jeruzalem: "A nic nieczystego do niego nie wejdzie, ani ten, co popełnia ohydę i kłamstwo, lecz tylko zapisani w księdze życia Baranka." (Ap. 21:27)
Sprawiedliwość wymaga, aby nic nieczystego, a jedynie [osoby] czystego serca mogły stanąć przed obliczem czystego Boga. Gdyby nie było Czyśćca, wówczas Sprawiedliwość Boża byłaby niewypowiedzianie straszna, gdyż któż odważyłby się twierdzić, że jest wystarczająco czysty i dostatecznie bez skazy, aby stanąć przed Niepokalanym Barankiem Bożym? Męczennicy, którzy spryskali piaski Koloseum swoją krwią, dając świadectwo swej wiary? Z całą pewnością! Misjonarze tacy jak św. Paweł, którzy poświęcali się i zostali poświęceni dla szerzenia Ewangelii? Bez wątpienia! Święci klauzurowi, którzy w ciszy dobrowolnej Golgoty stają się męczennikami pozbawionymi uznania? Zdecydowanie tak!
Lecz są to chwalebne wyjątki. Ileż milionów osób umarło z duszami zbrukanymi grzechem powszednim, duszami, które poznały zło i poprzez swe silne postanowienie odwróciły się od niego, by dźwigać ze sobą, niczym ołowiany ciężar, słabość swojej przeszłości?
W dniu, w którym zostaliśmy ochrzczeni, Kościół nałożył na nas białą szatę, nakazując nam: "Weźmij białą szatę i donieś ją nieskalaną przed trybunał Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś miał życie wieczne". Ilu z nas zachowało tę szatę nieskalaną w trakcie swojego życia i niezbrukaną przez grzech, abyśmy natychmiast po śmierci mogli wstąpić do odzianej w białe szaty armii Króla?
Jak wiele dusz oddających życie ma odwagę powiedzieć, że opuszczają je bez nadmiernego przywiązania do stworzeń i że nigdy nie były one winne zmarnowanego talentu, drobnej chciwości, niemiłosiernego czynu, zaniedbania świętego natchnienia lub choćby próżnego słowa, z którego każdy z nas będzie musiał złożyć rachunek? Jak wiele dusz zbieranych jest, niczym jesienne kwiaty, na łożu śmierci, z odpuszczonymi grzechami, lecz z nieodpuszczonym długiem zaciągniętym za te grzechy?
Weźmy na przykład któregokolwiek z naszych narodowych bohaterów, których imiona czcimy i których czyny naśladujemy. Czy jakikolwiek Anglik lub Amerykanin, który wie coś o Czystości Boga, niezależnie od tego jak bardzo kocha i podziwia cnoty Lorda Nelsona lub Waszyngtona, naprawdę wierzy, że którykolwiek z nich był w momencie śmierci wolny od drobnych win, aby móc natychmiast stanąć przed obliczem Boga? Czyż ten sam nacjonalizm, który uczynił ich obu bohaterami wojennymi, nie mógł w pewien sposób sprawić, że w sekundzie po śmierci okazało się, iż nie pasują do owego prawdziwego internacjonalizmu Niebios, w których nie ma ani Anglika, ani Amerykanina, Żyda ani Greka, Barbarzyńcy ani Wyzwoleńca, lecz wszyscy są jednym w Chrystusie Jezusie naszym Panu?
Wszystkie te dusze, które umarły ogarnięte miłością Bożą, są pięknymi duszami, lecz gdyby nie było Czyśćca, wówczas - z powodu swoich drobnych niedoskonałości - musiałaby one zostać odrzucone bez litości przez Bożą Sprawiedliwość. Gdyby nie było Czyśćca, wówczas Bóg nie mógłby tak łatwo wybaczać, gdyż jakże akt żalu nad grobem mógł wynagrodzić trzydzieści lat grzeszenia? Gdyby nie było Czyśćca, nieskończona Sprawiedliwość Boga musiałaby zamknąć Niebo przed tymi, którzy postanowili spłacić swe długi, lecz nie spłacili jeszcze ostatniego grosza.
Dlatego mówię, że Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość; Bóg tam przebacza, gdyż ma On czas, aby dokonać retuszu tych dusz za pomocą Swego Krzyża, aby ociosać je za pomocą dłuta cierpienia, tak aby mogły pasować do wielkiej duchowej budowli Niebieskiego Jeruzalem, aby zanurzyć je w owo oczyszczające miejsce, gdzie mogą one uprać swe poplamione szaty chrzcielne, by móc wejść w niebiańską czystość bez skazy; aby wskrzesić je niczym feniksa z popiołów ich własnych cierpień, aby, niczym zranione orły uzdrowione przez magiczny dotyk oczyszczających płomieni Boga, mogły wzbić się ku Niebu, do miasta czystości, gdzie Chrystus jest Królem, a Maryja Królową, ponieważ - niezależnie od tego, jak banalne było ich przewinienie, Bóg nie przebacza bez łez, a w Niebie nie ma łez.
Z drugiej strony Czyściec jest miejscem, w którym nie tylko Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość, lecz gdzie również ludzka miłość łagodzić może ludzką niesprawiedliwość. Sądzę, że większość mężczyzn i kobiet nie zdaje sobie sprawy z niesprawiedliwości i niewdzięczności swojego życia, dopóki śmierć nie położy swej dłoni na tych, których kochają. To wtedy i tylko wtedy uświadamiają oni sobie (i to z jakże wielkim żalem!), jak nędzna była ich miłość i uprzejmość.
Jednym z powodów, dla których najbardziej gorzkie łzy wylewane są nad grobami, są niewypowiedziane słowa i czyny niedokonane. "To dziecko nigdy nie wiedziało, jak bardzo je kochałem". "Nigdy nie wiedział, ile dla mnie znaczył". "Nigdy nie wiedziałem, jak bardzo był mi drogi, dopóki go nie zabrakło". Takie słowa są niczym zatrute strzały, które okrutna śmierć celuje w nasze serca u progu każdego grobu. Ach, wtedy zdajemy sobie sprawę, jak dalece inaczej byśmy postępowali, gdyby zmarły mógł powrócić. Łzy wylewane są na próżno przed oczami, które już nie widzą, pieszczoty pozostają bez odpowiedzi ramion, które nie mogą już objąć, a westchnięcia nie wzruszą serc tych, których uszy już ogłuchły.
Ach, te katusze [które cierpimy] przez niepodarowanie kwiatów, zanim nadeszła śmierć, przez niepalenie kadzideł, gdy ukochana osoba wciąż żyła i przez niewypowiedzenie miłych słów, które teraz muszą obumrzeć w powietrzu. Ach, ten żal na samą myśl, że nie możemy wynagrodzić skąpych dowodów uczuć, jakie im dawaliśmy, lekceważących reakcji na ich prośby i braku szacunku okazanego temu, który był być może najdroższą osobą, jaką Bóg nam dał. Niestety, za późno! Na nic podlewanie zeszłorocznych zbiorów, na nic zastawianie sideł na ptaka, który odleciał; na nic zrywanie róż, które zeschły i umarły.
Czyściec jest miejscem, w którym Boża Miłość łagodzi Bożą Sprawiedliwość lecz również w którym ludzka miłość łagodzi ludzką niesprawiedliwość, gdyż pozwala ono sercom, które pozostały [na ziemi] przełamać barierę czasu i śmierci, przekształcić niewypowiedziane słowa w modlitwy, niewypalone kadzidło w ofiarę, niepodarowane kwiaty w jałmużnę i niedokonane uczynki miłosierdzia w pomoc do życia wiecznego.
Gdyby nie było Czyśćca, jak gorzki byłby nasz smutek z powodu naszej nieżyczliwości i jak przeszywający byłby żal za nasze roztargnienie. Gdyby nie było Czyśćca, jakże bez znaczenia byłyby nasze Dni Pamięci, gdy czcimy pamięć naszych zmarłych. Gdyby nie było Czyśćca, jakże puste byłyby nasze wieńce, nasze skłonione głowy i minuty pamięci. Lecz jeśli istnieje Czyściec, wówczas skłoniona głowa natychmiast ustępuje miejsca zgiętemu kolanu, chwila ciszy ustępuje chwili modlitwy, a blaknący wieniec - ciągłemu składaniu Ofiary Bohatera nad bohatery, Chrystusa.
Czyściec zatem pozwala nam wynagradzać za naszą niewdzięczność, ponieważ przez nasze modlitwy, umartwienia i ofiary, pozwala on nieść radość i pocieszenie tym, których kochamy. Miłość jest silniejsza niż śmierć i dlatego powinniśmy miłować tych, którzy odeszli przed nami. Jesteśmy potomkami ich życia, zebranym owocem ich pracy, troską ich serc.
Czy śmierć powinna przerwać naszą wdzięczność, czy grób powinien uciąć naszą miłość i czy chłodna bryła ziemi powinna powstrzymać nas przed wynagrodzeniem naszej niewdzięczności? Kościół zapewnia nas, że mimo iż nie jesteśmy w stanie dać im więcej w tym świecie, gdyż już z niego nie są, możemy wciąż wypatrywać ich w rękach Bożej Sprawiedliwości, zapewniać ich o naszej miłości i wypraszać im odkupienie.
Podobnie jak człowiek, który choć umarł pogrążony w długach i ściągnął na siebie złorzeczenia swoich wierzycieli, które towarzyszą mu do grobu, może odzyskać swoje dobre imię i szacunek dzięki pracy swego syna, który spłaci ostatni grosz, tak również dusza przyjaciela, który zmarł winny Bogu pokuty może uzyskać darowanie jej dzięki nam, którzy przekuwamy złoto codziennego czynu w duchową monetę, którą opłacić można odkupienie.
Te dusze, które odeszły, trafiają do tygli Boga niczym skażone złoto, którego skaza wypalana jest w płomieniach miłości. Te dusze, które nie umarły w nieprzyjaźni z Bogiem, lecz upadły zranione na polu walki życia walcząc o zwycięstwo w Jego sprawie, nie mają siły, aby opatrzyć swe rany i zaleczyć swe blizny; to my, którzy wciąż jesteśmy silni i zdrowi, przyoblekłszy zbroję wiary i wziąwszy tarczę zbawienia, mamy opatrzyć ich rany i zaleczyć blizny, aby mogli oni wstąpić w szeregi zwycięzców i maszerować w procesji zdobywców. Możemy być pewni, że jeśli grosz, który daje chleb głodnemu ciału, wyzwoli duszę ku Stołowi naszego Pana, nigdy nie zapomni ona o nas, gdy wejdzie do ojczyzny zwycięstwa.
Pozostając wciąż w zamknięciu więzienia oczyszczających płomieniu, dusze te słyszą głosy aniołów i świętych, którzy wzywaj ich do ich prawdziwej ojczyzny, lecz nie są one zdolne zerwać łańcuchów, gdyż ich czas [gromadzenia] zasług już przeminął.
Z pewnością Bóg nie może pozostać niepomny żony, która oferuje swoje zasługi za uwięzioną duszę męża czekając na jego wyzwolenie. Z pewnością miłosierdzie Boga nie pozwoli Mu być głuchym na dobre uczynki matki, która oferuje je w intencji uwolnienia jej potomstwa, które zostało splamione grzechami tego świata. Z pewnością Bóg nie zakaże takiej komunikacji żywych z umarłymi, gdyż akt Odkupienia zagwarantował takie przenoszenie zasług przez Chrystusa.
Zechciejmy
więc odpowiadać na błagania nie tylko naszych krewnych i przyjaciół,
lecz również tej wielkiej masy nieuzbrojonych wojowników Kościoła
Cierpiącego, wciąż noszących poszarpane szczątki grzechu, lecz którzy -
pragnąc móc przyodziać swą duszę w królewskie szaty, stosowne, by wejść
do Pałacu Króla, zanoszą do naszych czułych serc to żałosne i rzewne
błaganie: "Zlitujcie się, przyjaciele, zlitujcie, gdyż Bóg mnie dotknął
swą ręką" (Hi 19:21).
Króluj nam Chryste