Dla mnie jesteś fenomenem, który powtarza się regularnie w życiu
Kościoła katolickiego. Kobiety jako takie nie rządzą — to nie należy do
hierarchii — ale bardzo często inspirują, a czasem kierują.
Z jednej strony bowiem Duch Święty wieje tam, gdzie chce; z
drugiej – kobieta jest bardziej wrażliwa na religię i bardziej zdolna do
oddania się całkowitego wielkiej sprawie. Stąd długi zastęp świętych,
mistyczek, inicjatorek różnych dzieł w Kościele katolickim.
(…) Z jednej strony Ty, bogata w charyzmaty, moce miłości i światła
dane Ci przez Kościół Boży; z drugiej nuncjusz, a więc hierarchia, która
miała orzec autentyczność Twoich charyzmatów. W pierwszej chwili, pod
wpływem fałszywych informacji, sąd nuncjusza wypadł negatywnie. Gdy
jednak zostały dane konieczne wyjaśnienia i lepiej zbadana cała sprawa,
hierarchia zaaprobowała wszystko i Twoje charyzmaty mogły służyć
Kościołowi.
Ale o charyzmatach i hierarchii mówi się wiele także dzisiaj. Jesteś
specjalistką w tej materii, pozwól więc, że zaczerpnę z Twoich pism
kilka zasad:
1. Ponad wszystkim jest Duch Święty. Od Niego pochodzą zarówno
charyzmaty, jak i władza pasterska; do Ducha Świętego należy realizacja
harmonii między hierarchią a charyzmatami i realizacja jedności
Kościoła.
2. Charyzmaty i hierarchia – tak samo konieczne są Kościołowi, ale w
różny sposób. Charyzmaty działają jako akcelerator, sprzyjając postępowi
ku odnowie. Hierarchia raczej pełni rolę hamulca, na rzecz stałości i
roztropności.
3. Czasem charyzmaty i hierarchia krzyżują się i nakładają na siebie.
Niektóre charyzmaty, istotnie, są udzielone pasterzom Kościoła jako
„dary do rozporządzenia”, wspomniane przez świętego Pawła w Pierwszym
Liście do Koryntian. I odwrotnie, ponieważ hierarchia musi regulować
wszystkie główne etapy życia Kościoła, charyzmatycy nie mogą nie
podlegać jej kierownictwu pod pretekstem, że są obdarzenie charyzmatami.
4. Charyzmaty nie są przywilejem zarezerwowanym dla wybranych; mogą
być udziałem wszystkich: księży, laików, mężczyzn i kobiet. Co innego
jednak „móc posiadać”, a co innego „posiadać” rzeczywiście charyzmaty.
W Twojej Księdze fundacji czytam: „Jedna z penitentek
zapewniała spowiednika, że Matka Boska często do niej przychodzi i
rozmawia z nią ponad godzinę, objawiając jej przyszłość i wiele innych
rzeczy. A ponieważ wśród tych wielu rzeczy czasem któraś okazywała się
prawdziwa, wszystko brano za prawdę. Zrozumiałam od razu, o co chodzi
[...], ale ograniczyłam się do powiedzenia spowiednikowi, by czekał na
sprawdzenie się przepowiedni, zebrał informacje o życiu penitentki i
zażądał innych dowodów świętości. W końcu [...] okazało się, że były to
zmyślenia”.
Droga święta Tereso, gdybyś żyła dzisiaj! Nadużywa się określenia
„charyzmat”; rozdaje się patenty na „proroka” na prawo i lewo,
przyznając ten tytuł także studentom, którzy przeciwstawiają się policji
na placach, i bojownikom z Ameryki Łacińskiej. Stara się przeciwstawić
charyzmatyków pasterzom Kościoła. Co powiedziałabyś o tym Ty, która
byłaś posłuszna spowiednikom, nawet kiedy ich rady okazywały się
odwrotnością tego, co Bóg Ci radził na modlitwie?
Nie sądź, że jestem pesymistą. Zjawisko dostrzegania wszędzie
charyzmatów jest zapewne czymś przejściowym. Z drugiej strony — wiem
dobrze, że autentycznym darom Ducha Świętego zawsze towarzyszyły
nadużycia i fałszerstwa; a mimo to Kościół szedł naprzód.
W młodym Kościele korynckim, na przykład, charyzmaty kwitły bardzo
obficie, lecz święty Paweł zajął się jedynie niektórymi napotkanymi
nadużyciami. Zjawisko to powtarza się w historii może z bardziej
spektakularnymi formami błędów.
Dwie kobiety, Pryscylla i Maksymilia, popierające i finansujące
monoteizm w Azji, zaczęły głosić w sposób „charyzmatyczny” odnowę
moralną bardzo surową, całkowite wyrzeczenie się małżeństwa, absolutną
gotowość na męczeństwo. Skończyło się na tym, że przeciwstawiły biskupom
„nowych proroków”, mężczyzn i kobiety, którzy, „naznaczeni Duchem
Świętym”, nauczali, udzielali sakramentów, oczekiwali Chrystusa, który
lada chwila miał przybyć i rozpocząć tysiącletnie panowanie.
(…) W XVII wieku były zakonnice z Port- Royal. Jedna z nich, ksieni,
matka Angelika, zaczęła dobrze: zreformowała „charyzmatycznie” siebie
samą i swój klasztor, odepchnąwszy od klauzury nawet rodziców. Obdarzona
wielkimi zdolnościami, urodzona do rządzenia, stała się jednak duszą
opozycji jansenistycznej, nieugiętej wobec władzy kościelnej. O niej i o
jej mniszkach mówiono: „Czyste jak anioły, pyszne jak diabły”.
Jakie to wszystko dalekie od Twojego ducha! Jaka przepaść między tymi
kobietami a Tobą! „Córka Kościoła” — oto imię, które podobało Ci się
najbardziej. Szeptałaś je na łożu śmierci, a przez całe życie tyle
pracowałaś dla Kościoła i z Kościołem, godząc się nawet czasem na
przyjęcie cierpienia od Kościoła.
Gdybyś nauczyła trochę Twojej metody dzisiejsze „prorokinie”!
Czytaj więcej ---> Jakie są zamiary Boże w objawieniach prywatnych
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________