Św. Faustyna Kowalska i jej przesłanie są dobrze znane współczesnemu Polakowi.
Skupiają się one na miłosierdziu Boga. Intensywność propagowania Bożego
Miłosierdzia sprawia niekiedy wrażenie, że jest ono istotą Boga, a nie Jego
przymiotem. Zdarza się, że prawdę wiary: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który
za dobre wynagradza, a za złe karze, uważa się za nieaktualną i najchętniej
usunięto by ją z katechizmu. Wśród wielu ludzi upowszechnia się pogląd, że
miłosierny Bóg kocha człowieka bezgranicznie, więc, przebaczając jego grzechy,
nie stawia mu żadnych wymagań. Zatraca się w ten sposób poczucie autorytetu
Boga na rzecz traktowania Go jak dobrego "znajomego". A przecież Bóg
jest Stwórcą i Panem nie tylko człowieka, ale Władcą i Królem wszelkiego
stworzenia. Św. Faustyna, pisząc o miłosierdziu Boga, zachowuje pełny uszanowania
należny Mu dystans, najczęściej określając Go Panem, tym, który panuje nad
wszystkim. To, że Bóg jest Królem, jest dla niej tak oczywiste, że nie poświęca
temu aspektowi w swoim Dzienniczku zbyt wiele miejsca, natomiast pulsuje on w
tle każdej jej wypowiedzi. Faustyna niejako mimochodem wspomina o Chrystusie
jako Królu, ale nawet z tych zapisków wyłania się bardzo plastyczny obraz
Władcy świata, nieba, serca i duszy człowieka.
Faustyna żyła w I połowie XX w. w
Polsce, w czasie, gdy Kościół cieszył się autorytetem niepodważalnym przez
władzę świecką. Na ten czas przypada ustanowienie w Kościele powszechnym święta
Chrystusa Króla Wszechświata (1925 r.), co pozwala wnioskować, że ten aspekt
odpowiadał mentalności ówczesnych katolików i cieszył się popularnością. Miał
więc wpływ i na życie religijne Faustyny Kowalskiej. Dla niej Bóg jest Osobą
bardzo bliską, darzy Go bezgraniczną miłością połączoną z ogromnym szacunkiem.
Jest jej Oblubieńcem, ale także jest jej Władcą i Stwórcą. Faustyna określa
także Boga, szczególnie objawiającego się jej Chrystusa, Królem i nie tylko
nazwa jest tu kryterium, lecz także sposób, w jaki ona traktuje i rozumie
wszechmoc Boga: Wielki majestat Boga, jaki mnie dziś przeniknął i przenika,
obudził we mnie wielką bojaźń, ale bojaźń uszanowania, a nie bojaźń
niewolniczą, która jest bardzo różna od bojaźni uszanowania. Bojaźń uszanowania
rodziła się dziś w sercu moim z miłości i poznania wielkości Boga, i to jest
wielką radością duszy (732). W dniu 1 IX 1937 r. sam Pan Jezus objawia się
Faustynie jako Król pełen majestatu, srogo spoglądający na ziemię i
przedłużający czas miłosierdzia na prośby Maryi (por. 1261).
Faustyna
mistrzowsko łączy dystans i bliskość: Trwam zawsze w świętym zdziwieniu, kiedy
czuję, że się zbliżasz do mnie. Ty, Pan tronu straszliwego, spuszczasz się w
nędzne wygnanie i przychodzisz do ubogiej żebraczki, która nic nie ma prócz
nędzy; nie umiem Cię ugościć, mój Królewiczu, ale Ty wiesz, że Cię kocham
każdym drgnieniem serca. Widząc Twe uniżenie, jednak nie zmniejsza się w oczach
moich majestat Twój. Wiem, że mnie miłujesz miłością oblubieńca, a to mi
wystarcza, choć nas dzieli przepaść wielka, boś Ty Stwórca, a ja stworzenie
Twoje. Jednak miłość jest tylko wytłumaczeniem naszej łączności, poza nią
wszystko jest niepojęte; miłość tylko jest zrozumieniem tej niepojętej
poufałości, z jaką przestajesz ze mną. O Jezu, Twa wielkość przeraża mnie i
byłabym w ustawicznym zdziwieniu i lęku, gdybyś mnie sam nie uspokajał…(885).
W
oczach św. Faustyny Chrystus jest nie tylko Królem ziemi, lecz także Królem
nieba, którego wielbią duchy niebieskie według stopnia łaski i
hierarchii…(779). Jest On również Królem człowieka. Faustyna tę prawdę zawiera
w opisie jednego ze swoich przygotowań do Komunii świętej: Dziś przygotowuję
się na przyjście Króla. Cóż ja jestem, a cóż Ty, o Panie, Królu chwały - chwały
nieśmiertelnej. O serce moje, czy zdajesz sobie z tego sprawę, kto dziś
przychodzi do ciebie? - Tak, wiem o tym, ale dziwnie pojąć tego nie mogę. O,
ale gdyby to tylko król, ale to Król królów, Pan panujących. Przed Nim drży
wszelka potęga i władza. On dziś przychodzi do mojego serca. (…) Kiedy wszedł
do mieszkania serca mego, dusza moja przejęła się tak wielkim uszanowaniem, że
z przerażenia zemdlała, upadając do Jego stóp. Jezus podaje jej swoją dłoń i
pozwala łaskawie zasiąść obok siebie. Uspokaja ją: "Widzisz, opuściłem
tron nieba, aby się z tobą połączyć." (…) A więc, Królu mój, o nic Cię nie
proszę, choć wiem, że wszystko mi dać możesz. Proszę Cię tylko o jedno: zostań
Królem na wieki mojego serca, to mi wystarcza (1810-1811). W ten sposób
Faustyna przyjęła Chrystusa - intronizowała Go w swoim sercu.
Jako
apostołka miłosierdzia pragnie tego dobra i dla innych. W święto Chrystusa
Króla 1935 r. zapisuje w Dzienniczku: W czasie Mszy św. modliłam się gorąco, by
Jezus był Królem wszystkich serc, aby łaska Boża błyszczała w każdej duszy
(500). Bardzo często w Dzienniczku występuje rzeczownik "dusza" jako
synonim słowa "człowiek". W objawieniu zanotowanym przez św. Faustynę
w ostatnim roku jej życia Pan Jezus raz jeszcze przypomina, że Jego królestwem
na ziemi jest Jego życie w duszy ludzkiej (por. 1784).
Św.
Faustyna często w porywach serca do słowa "król" dodaje kolejne
określenia. W modlitwie zainspirowanej myślą o ślubach wieczystych nazywa
swojego Oblubieńca "Królem nieśmiertelnym": Myślę o ślubach
wieczystych i o tym, kto jest Ten, który się ze mną pragnie połączyć (…). Jak
to się stanie, przecież Tyś Bóg, a ja stworzenie Twoje, tyś Król nieśmiertelny,
a ja żebraczka i nędza sama. Ale już mi jest teraz wszystko jasne - przecież tę
przepaść wyrówna łaska Twoja, Panie, i miłość (199).
Najbardziej charakterystycznym
dla jej duchowości jest określenie "Król miłosierdzia". To jej nazwa
własna nadana Chrystusowi. Już na początku swoich zwierzeń duchowych prosi:
Królu miłosierdzia, kieruj duszą moją (3). Nazwa ta nie jest przejawem jej
osobistej inicjatywy, lecz imieniem objawionym przez Pana Jezusa na czasy
ostateczne. On sam dyktuje jej słowa: Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia
sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia (83). Na zadane wprost
przez św. Faustynę pytanie jednoznacznie odpowiada: Jestem Królem Miłosierdzia
(88). I po raz kolejny, objawiając swoje miłosierdzie, mówi: …jako Król
miłosierdzia pragnę obdarzać dusze łaskami, ale nie chcą ich przyjąć (367). Od
tej chwili posłuszna uczennica używa wskazanego jej Imienia w chwilach
najbardziej intymnych modlitw. W miarę krzepnięcia i nabierania mocy duchowej
coraz śmielej przekazuje prawdy o miłosierdziu Bożym: Że Bóg jest nieskończenie
miłosierny, nikt temu zaprzeczyć nie może; pragnie On, żeby wiedzieli wszyscy o
tym; nim przyjdzie powtórnie jako Sędzia, chce, aby wpierw dusze poznały Go
jako Króla miłosierdzia (378).
Ten wielki Król nieba i ziemi opuszcza
majestat nieba i staje się Oblubieńcem ukrytym w Eucharystii, Oblubieńcem
Faustyny i każdego człowieka przystępującego do Komunii świętej. Ta tajemnica
zjednoczenia jest dla. Faustyny przyczyną nieustannego zadziwienia,
kontemplacji, miłości. Pozwala jej zrozumieć, że jest ona dzieckiem królewskim,
bo czuje, że krew Jezusa krąży w jej żyłach. Akt ślubów wieczystych niejako
nobilitował jej przynależność do rodu królewskiego. Sam tekst ślubów
wieczystych mógł być dla niej pewną inspiracją w kierunku skojarzeń
"królewskich", gdyż przy wręczaniu obrączki biskup Stanisław Rospond
wypowiedział formułę, kończącą się zdaniem: …a jeżeli będziesz Mu (tj.
Chrystusowi) wiernie służyć, abyś była na wieki koronowana (248).
Jeżeli
jest się synem Boga, to także się jest Jego dziedzicem - uczył św. Paweł
Galatów (por. Ga 4,7). Dla Faustyny konsekwencją bycia dzieckiem królewskim
jest także udział w dziedzictwie królewskim - w godności królewskiej. Zapewnia
ją o tym sam Pan Jezus słowami: …pokornych wywyższam do tronu swego, bo tak
chcę (282).
Przynależność
do rodu królewskiego, współudział w godności królewskiej, udział w dziedzictwie
Króla, pociągają za sobą obowiązek dbania o godność Króla i o rozwój Jego
dziedzictwa. Ten motyw odpowiedzialności za szerzenie Królestwa Bożego
towarzyszy Faustynie w jej życiu duchowym. Podczas nocnej adoracji w 1935 r.
deklaruje: Nie chcę spoczynku w boju, ale walczyć będę do ostatniego tchu życia
o chwałę Króla i Pana swego. Nie złożę miecza, aż mnie wezwie przed tron swój (450).
Jakby nie widząc owoców swych starań, pisze: Ty widzisz, że nie szczędzę ni
sił, ni zdrowia, ni życia w obronie królestwa Twojego…, a Chrystus jej
odpowiada: Idź - wzmocniona mą łaską - i walcz o królestwo moje w duszach
ludzkich… (1489). 30 I 1938 r. zapisuje: W medytacji dał mi Pan poznać, że
dopokąd serce w mej piersi bije, zawsze powinnam starać się, aby królestwo Boże
szerzyło się na ziemi. Mam walczyć o chwałę swego Stwórcy (1548).
Starajcie się naprzód o Królestwo
Boże - prosi Chrystus w Ewangelii (Mt 6,33), a w dzisiejszych czasach wezwanie
to nabrało wyjątkowej aktualności.
Danuta Ołubek
za Posłaniec Serca Jezusowego www.psj.net.pl/