Celem tej strony jest przybliżenie Czytelnikom duchowości oraz mistyki zgodnie z Nauczaniem Kościoła Katolickiego. Publikowanie aktualnych orędzi nie pozostaje w sprzeczności z prawem kościelnym ani nie jest podstawowym celem tej strony.Adam-Człowiek nie jest administratorem bloga.

Modlitwa

W Imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego, Ojca +, Syna + i Ducha + Świętego, uchodźcie duchy złe z tego miejsca, abyście nie widziały, nie słyszały, nie ujawniały, nie niszczyły, nie prześladowały, nie wprowadzały zamieszania do naszej pracy i planów. Nasz Bóg jest waszym Panem i rozkazuje wam, idźcie precz i nie wracajcie tu więcej. Amen. Mocą Twoją Panie Boże, uczyń nas niewidzialnymi dla naszych wrogów.(Za zgoda Kurii Diec. Warszawsko-Praskiej z dnia 8.11.1993 r. nr 184/K/93)

Wiemy dobrze, że Duch tchnie kędy chce (J 3,8). Wiemy też, że Kościół wymaga od wiernych zachowania ustawicznych praw i jeśli często okazuje się ostrożnym i nieufnym względem możliwych złudzeń duchowych u tych, którzy przejawiają niezwykłe fenomeny, to jednak jest i chce być pełen uznania dla doznań nadprzyrodzonych, udzielanych niektórym duszom lub też względem faktów cudownych, które niekiedy Bóg raczy włączać niezwykle do biegu naturalnego zajść życiowych”. papież Paweł VI Audiencja Generalna 29.11.1972

W związku z coraz liczniejszymi pytaniami wyjaśniamy, że nie odpowiadamy za treść, styl i charakter komentarzy i wpisów Administratorów strony wobroniewiaryitradycji. Opiekunem duchowym w/w strony jest ks. dr Adam Skwarczyński i do Niego proszę kierować wszelkie uwagi i zapytania w sprawach Państwa bulwersujących. Nie reagujemy również na insynuacje i pomówienia ze strony Administratorów oraz osób komentujących. Adm

Lipiec - miesiąc adoracji Najdroższej Krwi Chrystusa

Pamiętajmy niech nie będzie w lipcu ( bo jeszcze trwa ) dnia, w którym byśmy zapomnieli odmówić litanię do Najdroższej Krwi Pana. Bo to Ta Krew obmyła całą ludzkość z grzechów. Wynagradzajmy i prośmy o odmianę, bo modlitwa jest to najpotężniejsza broń.
  
Każdy człowiek jest powołany, tzn. zaproszony przez Boga do tego, by w swojej rzeczywistości życia stanął w sposób duchowy pod krzyżem Jezusa i zbierał Krew Chrystusa, wypływającą obecnie z ran Zbawiciela. Z konsekwencji miłości Boga wypływa więc przyjęcie każdej ciemności, każdego bólu, każdego grzechu jako szczególnej obecności Krwi Jezusa przelewanej przez Niego na Krzyżu. Ofiarowanie Krwi Chrystusa przez nas Bogu Ojcu dokonuje się przede wszystkim w ofierze Mszy świętej, a następnie może zaistnieć w modlitwie i w życiu. Podstawą ofiarowania w modlitewnych wezwaniach Krwi Chrystusa jest fakt przekazania nam przez Chrystusa Jego Krwi w Wieczerniku i na Krzyżu. Ta Krew należy zatem, aż do skończenia świata, do wszystkich ludzi i możemy Ją nieustannie wraz z Jezusem ofiarowywać dla uleczenia naszych win lub na „okup” zarówno własnego, jak i całego świata, również zanurzać w Niej wszelkie potrzeby i intencje. Każde ofiarowanie Krwi Chrystusa przez nas samych jest jednocześnie ofiarowaniem Bogu Ojcu samego siebie w aktualnie przeżywanej sytuacji życiowej.

Cud Eucharystyczny w Sokółce
 Miesiąc lipiec, wg.tradycyjnego kalendarza liturgicznego rozpoczyna się uroczystością Najdroższej Krwi Pana Jezusa i poświęcony jest kontemplacji i adoracji Najdroższej Krwi Chrystusa. Czcimy tę tajemnicę, jednocząc się z Chrystusem w Komunii świętej, rozważając momenty przelania Krwi przez Chrystusa, zawarte w liturgii, w Piśmie Świętym czy w świadectwie męczenników.

W doświadczeniu codziennego tryumfu zła, bagatelizowania grzechu, mody na powątpiewanie, profanacji świętych tajemnic i miejsc, jesteśmy zaproszeni i wezwani zarazem, by stawać w sposób duchowy pod Krzyżem Jezusa i zbierać Krew Chrystusa, która i dziś wypływa z Jego Ran.


Z adoracji płynie łaska do przyjęcia każdego bólu, każdej ciemności, skutku każdego grzechu jako szczególnej obecności Krwi Jezusa. Nędza otaczającego świata wypływająca z ludzkiej pychy każe zanosić błagalne:
Wybaw nas! do Chrystusa, słowami Litanii do Jego Krwi. W litanijnych wezwaniach wyznajemy wiarę w moc Przenajświętszej Krwi, a doświadczając jej działania, stajemy się zdolni, by upodabniać się do Chrystusa Zmartwychwstałego i stawać się: "mocą wyznawców", "zdrojem miłosierdzia", "nadzieją pokutujących", "pociechą płaczących", "ostoją zagrożonych", "otuchą umierających".

Gorliwym propagatorem w XIX w. kultu Prznajdroższej Krwi Chrystusa był
Kasper del Bufalo - założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Przenajdroższej. Poświęcił on nowe dzieło tajemnicy Krwi Chrystusa, ponieważ był przekonany, że: Niegdyś atakowano jedynie poszczególne prawdy wiary. W naszych czasach ten bój toczony jest przeciw religii, a zwłaszcza przeciw naszemu Ukrzyżowanemu Panu. Trzeba więc znów odnowić chwałę krzyża naszego Zbawiciela. Uzyskał w 1822 r. zezwolenie na obchodzenie liturgiczne święta Krwi Chrystusa 1 lipca we wszystkich domach swego stowarzyszenia, a później w miejscach istnienia Bractwa Najdroższej Krwi.

Papież Pius IX
dekretem Redempti sumus (1849) rozszerzył obchód święta na cały Kościół, a papież Pius X zatwierdził jego datę na 1 lipca. Do tego kultu zachęcał papież Jan XXIII w Liście apostolskim Inde a primis o rozszerzeniu nabożeństwa ku czci Przenajdroższej Krwi Pana Naszego Jezusa Chrystusa (1960 r.), na który powołuje się Jan Paweł II podczas swoich katechez.

W filmie Mela Gibsona "Pasja" jest wymowna scena, gdy Maryja, Matka Jezusa po Jego biczowaniu, ściera z posadzki białymi chustami Krew Chrystusową. Miejsce biczowania jest pełne krwi. W głębokim milczeniu, na kolanach Maryja starannie obmywa ziemię, aby żadna kropla Krwi Chrystusa nie spłynęła nadaremnie. Jej twarz i ręce są także zakrwawione. Oddaje hołd swemu i naszemu Zbawicielowi i jako pierwsza czci Przenajświętszą Krew. Ta symboliczna scena rodzi w sercu pytanie:
Czym dla mnie jest Krew Odkupiciela?  

Pan Jezus do Gabrieli Bossis, 1 lipca 1940: "Ten miesiąc poświęcony jest uczczeniu Mojej Krwi. Chciej pragnąć, aby Moja Krew w każdej chwili oczyszczała twoją duszę i cały świat. Ufaj wiedząc, że w ten sposób idziesz za Moim pragnieniem."
Jeśli sumienie wyrzuca nam dawne grzechy i winy, upadnijmy przed odrzuceniem napaści szatana do stóp Ukrzyżowanego Pana mówiąc: “Jestem grzesznikiem! Proszę Cię Panie Jezu Chryste, aby Twoja Najdroższa Krew obmyła moją duszę. Dziękuję Ci za otrzymane przebaczenie i za to, coś uczynił dla mnie, aby mnie zbawić. Niech Krew twoja, Panie, stanie się dla mnie murem obronnym przed atakami złego ducha". Idźmy w tym za radą Ducha Świętego: “A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko" (l J 3,20). Gdy popełniliśmy grzech ciężki, w najbliższym czasie przystąpmy do Sakramentu Pokuty.


Congregavit nos in unum Christi amor
 ________________________________

Dla człowieka, który odczuwa tęsknotę

Chodzi o to, aby przezwyciężyć duchowe ubóstwo świata, który nie potrafi już dostrzec obecności Boga. A zatem ogłoszony z woli Benedykta XVI Rok Wiary – który będzie trwał w Kościele powszechnym od 11 października br. do 24 listopada 2013 r. – jest przeznaczony dla człowieka, który odczuwa tęsknotę za Bogiem.
Program tego czasu łaski został przedstawiony w czwartek 21 czerwca rano w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej przez abpa Rina Fisichellę, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji. Przede wszystkim cele. Rok Wiary – wyjaśnił arcybiskup – „ma wspierać wiarę bardzo licznych wierzących, którzy pośród codziennego trudu nieustannie zawierzają z przekonaniem i odwagą swoje życie Panu”. Także wtedy, kiedy świadectwo wiary nie wzbudza zainteresowania ludzi – zauważył – „cenne jest w oczach Najwyższego”.
Trzeba przywrócić jego zagubiony sens w świecie, naznaczonym przez rozpowszechniony kryzys, który nie oszczędził nawet samej wiary. Dziesiątki lat tych – jak nie zawahał się określić abp Fisichella – „ataków sekularyzmu, który w imię wolności jednostki domagał się niezależności od wszelkiej władzy objawionej i przyjmował jako swój program „życie w świecie tak, jakby Bóg nie istniał”. To zrodziło  kryzys antropologiczny „który sprawił, że człowiek zdany jest na samego siebie”, że pozostał „zdezorientowany, samotny, zdany na siły, których nie zna nawet oblicza, i nie mający celu, któremu poświęcić własne życie”.
Stąd rodzi się potrzeba, by pójść dalej. Drogą, którą w znamienny sposób symbolizuje logo, charakteryzujące każde z licznych przewidzianych spotkań. Jest to klasyczny obraz Kościoła przedstawionego jako łódź żeglująca po falach, graficznie ledwie zarysowanych. Główny maszt to krzyż, na którym rozpięte są żagle z dynamicznymi znakami, układającymi się w trygram Chrystusa – IHS. W tle żagli stylizowane słońce obejmuje trygram, tworząc symboliczny obraz Eucharystii.  

L'Osservatore Romano

Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Ważniejsze jest zdrowie duszy

Antonietta Meo − Nennolina (15 XII 1930 − 3 VII 1937)

Beata Zajączkowska (Rzym, Radio Watykańskie)
Czas Serca 93

Niespełna siedmioletnia Włoszka będzie wkrótce najmłodszą błogosławioną, a w przyszłości może i świętą, w historii Kościoła. Antonietta Meo wymieniana jest w gronie największych mistyków. W wyniku choroby nowotworowej dziewczynce amputowano nogę. Kiedy rodzina litowała się nad nią stwierdziła: podarowałam nogę Jezusowi. W pierwszą rocznicę amputacji poprosiła mamę o tort i wydała przyjęcie.
Nennolina
– jak ją pieszczotliwie nazywano w domu – urodziła się 15 grudnia 1930 roku w trzypiętrowej rzymskiej kamienicy niedaleko bazyliki św. Krzyża Jerozolimskiego. Jej rodzina była bardzo wierząca. Rodzice codziennie uczestniczyli w Eucharystii. Pierwsze słowa, które dziewczynkę nauczyła pisać mama były: Jezus i Maryja. Uwielbiała się bawić, wraz z siostrą szalała na trójkołowym rowerku. Była radosnym i rozbieganym dzieckiem.
Wszędzie jej było pełno aż do feralnego dnia, kiedy bawiąc się w ogrodzie rozbiła sobie kolano o kamień. Ból był rozdzierający. Rozpoczęła się wędrówka po szpitalach. Dziecko poddawano kolejnym operacjom. Konsultacja lekarska pokazała jednak, że cierpienie nie było spowodowane tylko stłuczeniem. Nennolina była chora na raka. Diagnoza kostniako-mięsak oznaczała jedno: amputację lewej nogi. Kiedy cała rodzina rozpaczała nad tragedią dziewczynki, ona jak wynika z relacji świadków, zachowała pogodę ducha i cieszyła się, że swe cierpienie może ofiarować Jezusowi. 

listy do Boga…Wkrótce potem zaczęła pisać listy do Boga Ojca, Jezusa, Matki Bożej, Trójcy Świętej, Anioła Stróża i Ducha Świętego. „Kochany Tato – pisała w liście do Boga Ojca – dziś bardzo kaprysiłam. Jutro postaram się być grzeczniejsza i mam nadzieję, że spełnię wiele dobrych uczynków. Kocham Cię bardzo, ale dziś skłamałam i proszę byś mi przebaczył. Proszę cię o to z całego serca, ponieważ odczuwam wielki ból”.
Nennolina dyktowała mamie kolejny list. Kiedy ta starała się korygować jej niegramatyczne sformułowania, dziewczynka odpowiadała, że nie trzeba. Tak jakby nawet błędy stanowiły część przesłania. Ojciec Luigi Borriello, który przestudiował wszystkie listy dziewczynki mówi, że przebija z nich to co teologowie nazywają „doświadczeniem mistycznym”. Po napisaniu listu dziewczynka przeszła do pokoju w którym rodzina codziennie zbierała się na modlitwie. Szła kulejąc. Ciężka proteza utrudniała jej ruchy. „Ojcze chroń mnie. Proszę zachowaj moją duszę zawsze w stanie łaski i daj zdrowie ciała. Ale ważniejsze jest zdrowie duszy” – mówiła dziewczynka odmawiając Różaniec. Rozmawiała z Tatą, do którego wcześniej podyktowała list. Nazbierało się ich w sumie ponad 160, niektóre pisała sama niewyprawnym jeszcze charakterem. Dziś są dowodem jej nieprzeciętnej wiary. To ich treść okazała się decydująca w toczącym się od 1942 roku procesie beatyfikacyjnym.
W jednym z ostatnich listów przed śmiercią prosiła Jezusa by zwrócił jej nożkę, ale była przygotowana na niespełnienie tej prośby. „Chciałabym nigdy nie chorować… i Ty spraw bym nie zachorowała. Jeśli chcesz spraw bym zaczęła chodzić… ale jeśli nie chcesz tego …FIAT VOLUNTAS TUA”. Dla wielu te słowa są dowodem głębokiego życia mistycznego dziecka.
W listach, jak refren powraca pragnienie ofiarowania swego cierpienia za grzeszników i dla zbawienia świata. Listy są zapisem głębokiej, mistycznej więzi pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Świadczą także o bardzo zintegrowanej psychice i dojrzałości wiary kilkuletniej jakby nie było dziewczynki. 
jak piękny będzie ten dzień
Tak jak prosiła wielokrotnie, Nennolina zmarła w sobotę, w dzień poświęcony Matce Bożej, 3 lipca 1937 roku, na cztery miesiące przed ukończeniem siódmego roku życia. Maryję zawsze nazywała Mamusią, była dla niej przewodniczką na drogach wiary. Na kilka dni przed Pierwszą Komunią św. – 11 listopada 1936 roku pisała: „Droga Mamusiu, któż zrozumie, jak piękny będzie ten dzień, kiedy Twój Boski Syn przyjdzie do mojego serca, ale ja chciałabym Go przyjąć z Twoich świętych rąk. Uczynisz mi to, Mamusiu?”.
Kult Nennoliny jest znany nie tylko w samym Rzymie i we Włoszech ale i w Niemczech czy Francji. „Przy jej grobie codziennie modlą się ludzie” – mówi o. Simone M. Fioraso – proboszcz bazyliki św. Krzyża Jerozolimskiego, gdzie jej ciało zostało w 1999 roku przeniesione z cmentarza Terano. „Ona pokazuje, że święci żyją wśród nas. I że to od nas zależy, co zrobimy z otrzymaną na Chrzcie św. łaską. Nennolina po prostu pozwoliła Bogu działać w swoim życiu”.
Za jej wstawiennictwem została uzdrowiona z marskości wątroby kobieta z Indiany. Teraz będzie trwała weryfikacja prawdziwości cudu. Benedykt XVI już podpisał dekret o heroiczności jej cnót, a więc będzie najmłodszą beatyfikowaną – nie męczennicą – w dziejach Kościoła. 
proces beatyfikacyjny
Jej proces beatyfikacyjny, rozpoczęty już w 1942 roku dzięki staraniom Akcji Katolickiej, do której dziewczynka należała, zakończył się trzydzieści lat później. Wtedy jednak Kościół nie dopuszczał beatyfikacji dzieci, które nie zmarły męczeńską śmiercią. Sytuacja zmieniła się, gdy w 1981 roku Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych uchyliła ten nieformalny zakaz. W czasie spotkania z dziećmi tak jak Nennolina należącymi do Akcji Katolickiej Benedykt XVI podkreślił, że „jej życie, tak proste i zarazem tak znaczące, pokazuje, że świętość jest osiągalna w każdym wieku: jest dla dzieci i dla młodzieży, dla dorosłych i osób w podeszłym wieku”. Każdy czas jest dobry, aby zdecydować się pokochać poważnie Jezusa i wiernie pójść za Nim. 
spraw bym była święta
Gdy opatrywano jej bolącą ranę cierpienia ofiarowała za Papieża, za Kościół, misjonarzy, za pokój na świecie i zbawienie grzeszników. Często przy bolesnej zmianie opatrunku mawiała: teraz jadę jako misjonarka do Afryki. I cud się zdarzył. W Burundi działa Centrum jej imienia pomagające tamtejszym sierotom, tak samo dzieje się w Peru. W Mozambiku powstaje ośrodek pomocy chorym na AIDS. A jedna z pracujących w Chinach zakonnic przyjęła jej imię Nennolina, by jak mówi lepiej służyć Chrystusowi i potrzebującym.
„Jezu pierwsza i najważniejsza rzeczą, o którą cię proszę to spraw bym była święta. Chcę bardzo cierpieć by wynagrodzić Ci za grzechy ludzi, szczególniej tych najbardziej złych. Chciałabym być palącą się dzień i noc przed tabernakulum lampką” – pisała Nennolina niespełna na rok przed śmiercią. Dziś jej światło wskazuje drogę na szczyty chrześcijańskiej doskonałości. Benedykt XVI powiedział, że dziewczynka wspinając się na nie, pospiesznie przemierzyła «drogę szybkiego ruchu», która prowadzi do Jezusa”.


Congregavit nos in unum Christi amor http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Maryja jest dla nas dobra w stu procentach

 Apel o wielką modlitwę różańcową i zawierzenie 
Matce  Najświętszej naszych losów
W Maryjnych Sanktuariach Polski trwamy na nieustającej modlitwie, kontemplując macierzyńskiej oblicze naszej Matki. Dziś czujemy się przynagleni Jej macierzyńskim spojrzeniem, zatroskanym o swoje dzieci. Stąd nasze poniższe słowa…
Spoglądamy na naszą historię i uczymy się od poprzednich pokoleń Bożej recepty na życie. W naszych tysiącletnich dziejach była nim zawsze trwanie przy Bogurodzicy Dziewicy, Bogiem sławiennej Maryi, naszej Królowej, która na miejsce swego łaskawego panowania wybrała Jasną Górę i która – jak uczy Ojciec Święty – pozostaje obecna w każdym poświęconym Jej miejscu i w każdym oddanym Jej sercu. To do Niej uciekaliśmy się potrzebach naszych, a Ona nigdy nie pogardziła naszymi prośbami. Nigdy w naszym narodzie nie słyszano, aby opuściła Ona tego, kto się do Niej ucieka, Jej pomocy przyzywa, o Jej przyczynę prosi. Pomagała Ona Ojczyźnie naszej, która od wieków do Niej na własność należy. Wspierała łaską polskie rodziny, które co wieczór śpiewały Jej pieśni chwały. Prowadziła dzieci, młodych i dorosłych, wskazując im Boże drogi. A kiedy trzeba było cudu, bo tylko on mógł uratować nas przed klęską, dawała nam go w darze. Tak było pod Chocimiem, gdy wojska sułtana przekroczyły nasze granice, tak było pod Wiedniem, gdy król Sobieski szedł z pomocą chrześcijańskiej Europie. Tak było w czasie obrony Jasnej Góry, gdy szwedzki potop zalał całą Ojczyznę. Tak było podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r., gdy Cud na Wisłą zmusił do odwrotu Armię Czerwoną stojącą już u wrót Warszawy. Tak było po zakończeniu drugiej wojny światowej, kiedy Kościół w Polsce jako jedyny wśród wszystkich ludów ogarniętych wpływami Moskwy, zdołał zachować wolność i swobodę wyznawania swej wiary.
Można by pisać dalej wielostronicową litanię chwały Matki Bożej objawionej w naszej polskiej historii. A każdy z nas mógłby dopisać do niej niejedno wspaniałe wyznanie, utajnione w głębi swego serca.
Spójrzmy – te wszystkie cuda były owocem naszego uciekania się do Maryi. Dwie modlitwy najskuteczniej otwierały Jej Niepokalane Serce, gotowe nam zawsze pomagać. To święty różaniec i ufne zawierzenie.
Zapytajmy: Czy w tych dniach, kiedy żyjemy w Roku Różańca, gdy Ojciec Święty wzywa nas do wielkiej różańcowej modlitwy, nie trzeba nam wpisać w dzieje ludzkości kolejnego cudu różańcowego? Z pewnością możemy to uczynić! Było zwycięskie Lepanto, był zwycięski Chocim, była Krucjata Różańca Rodzinnego ojca Peytona, obdarzająca duchową wiosną miliny rodzin na całym świecie. Była krucjata pokuty i pojednania ojca Pawliczka, która doprowadziła do opuszczenia Austrii przez wojska radzieckie w 1954 r. – i to bez jednego wystrzału! Była Krucjata portugalska i brazylijska – wszystkie one potrafiły wyjednać u Boga za przyczyną Maryi upragniony cud. Czy dziś nie potrzeba nam krucjaty polskich rodzin, zalęknionych o swoją przyszłość? Gdy różaniec uderzy w niebo, rozsuną się chmury nad naszymi głowami i zajaśnieje nam słońce cudownej nadziei!
Nasze pokolenie nie jest gorsze od poprzednich. Jest w naszych sercach równie gorąca miłość do Matki  Najświętszej i równie szczera maryjna pobożność. Zacznijmy odmawiać różaniec, a przestaniemy się bać. Ten, kto trzyma go w dłoni, i odmawia zawsze zwycięża!
O mocy i skuteczności różańca zapewniała wielokrotnie Matka Boża Fatimska. Prosiła o coś jeszcze. O coś, co my, Polacy, pierwsi po Portugalii wprowadziliśmy w życie.
Maryja prosiła w Fatimie o poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu. Kiedy uczyniła to Portugalia, została ocalona od hiszpańskiej wojny domowej, a potem od koszmaru drugiej wojny światowej. Gdy za przykładem narodu Łucji, Franciszka i Hiacynty poświęciliśmy w 1946 r. na Jasnej Górze nasz naród Niepokalanemu Sercu Maryi – a wokół tronu Częstochowskiej Pani stawiło się wówczas milion ludzi! – Polska w niewytłumaczalny sposób zachowała swe prawa do wyznawania wiary w Boga. To był prawdziwy cud zawierzenia, którego skuteczność potwierdziły nasze kolejne akty oddania się Matce Bożej, przede wszystkim Milenijny Akt oddania się Matki Bożej z 1966 r.
Obietnice związane z zawierzeniem Niepokalanemu Sercu Maryi pozostają aktualne, może nawet są jeszcze bardziej aktualne niż minionych latach. Przecież Ojciec Święty zapewnia nas, że słowa z Fatimy są dziś jeszcze bardziej naglące, a orędzie Matki Bożej coraz bliższe wypełnienia. Czy każdy z nas, który nie wie, którą drogą iść, który lęka się o przyszłośc swoją i swoich dzieci, nie powinien po prostu zawierzyć…? Czy nie powinien oddać swą niepewność w ręce Tej, która jest naszą Królową i Matką, która wszystko może, co jest wolą Jej Syna i która zawsze zwycięża? Ukryci w Jej macierzyńskim Sercu możemy być pewni, że nie dotknie nas żadne zło,  i że wypełni się wielkie proroctwo wypowiedziane przez umierającego Prymasa Hlonda: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki  Najświętszej.” I zaraz Prymas dodał: „Pracujcie”. Bo chrześcijaństwo – jak mówi Ojciec Święty – „jest religią współdziałania człowieka z Bogiem”.
Na czym polegać ma nasza współpraca? Oczywiście, na pozwolenie Bogu na Jego działanie, na usuwaniu przeszkód na drodze Jego łaski. Nie pracujmy za Niego, lecz dla Niego! Różaniec i zawierzenie Niepokalanemu Sercu Maryi to dziś najlepsze narzędzia do osiągniecia Bożego pokoju i bezpieczeństwa dla nas i dla naszych rodzin.
Cóż więc powinniśmy uczynić? Na to pytanie zna odpowiedź każdy polski kapłan, opiekun polskich dusz. Trzeba nam wziąć do ręki różaniec w intencji wynagradzającej za nasze niewypełnione ślubowania i z prośbą o przemożną opiekę Bogurodzicy w naszych czasach. Trzeba nam odmawiać codziennie w tej intencji „Pod Twoją obronę”, zaś wieczorem odśpiewać w rodzinie „Apel Jasnogórski”.
Przypomnijmy sobie, że powstał on w trosce o nasze wierne trwanie przy Maryi, której w 1946 r. naród polski zawierzył swą niepewną powojenną przyszłość. I nam trzeba więc zacząć od odnowienia swego poświęcenia Sercu Matki. Wówczas każdy wieczorny Apel i jego „Jestem”, „Pamiętam”, „Czuwam”, stanie się wielkim zobowiązaniem i nieustannym wezwaniem zanoszonym do nieba, by Maryja czuwała nad naszym dziś i jutro, jak czuwała nad nami w minionych czasach.
Nosimy w sercach wielkie doświadczenie wiary, które kiedyś nawet wrogom Kościoła kazało ogłaszać: Ilekroć gasły w Polsce światła nadziei, jedno nigdy nie zagasło – to Maryja z Jasnej Góry – Polaków Przyczyna u Boga!
Ojciec Patryk Peyton, założyciel Krucjaty Różańca Rodzinnego, usłyszał od swego przełożonego słowa, która nie tylko wyjednały mu cud ocalenia od śmierci, ale i zaważyły na całym jego życiu. Posłuchajmy ich również my, bo odnoszą się one do każdego z nas: „Masz wiarę, ale jej nie używasz… Dała ci ją twoja matka. Matka Najświętsza będzie dla ciebie dobra na tyle, na ile ty oceniasz Jej dobroć. Jeśli myślisz, że jest dobra w pięćdziesięciu procentach, otrzymasz pięćdziesiąt procent. Jeśli myślisz o Niej, że jest dobra w stu procentach, będzie dla ciebie dobra w stu procentach… Pan Jezus  i Matka Boża nie robią tyle, ile mogą. Powodem jest nasze przekonanie, że więcej nie potrafią. Ograniczamy ich przez ograniczoność naszej wiary”.
Maryja jest dla nas dobra w stu procentach. Uwierzmy w to i wybłagajmy cud.

za sekretariatfatimski.pl

Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Dary dla Matki Bożej

św. Jan Bosko
M. B. tom VIII, str. 73 i nast. 

W roku 1865, kiedy budowa Bazyliki Wspomożycielki Wiernych była już bardzo daleko posunięta, ks. Bosko zamartwiał się nieuleczalną chorobą czterech swoich księży. Jeden z tych świątobliwych kapłanów to ks. Alasonatti, jego pierwszy współpracownik. W tym wielkim strapieniu i smutku Matka Boża przyszła z pociechą swojemu oddanemu słudze w maju, miesiącu Jej poświęconym. W Oratorium nabożeństwa majowe obchodzono z wyjątkową gorliwością i to przez wszystkich bez wyjątku.

Z przemówień ks. Bosko do wspólnoty salezjańskiej wygłoszonych w tym miesiącu tylko jedno zapisano w kronikach zakładu. Należy ono do najcenniejszych wśród wielu innych. Oto jego streszczenie:
    „Śniłem, że kroczyliście w procesji ku bogato ozdobionemu i olśniewająco ukwieconemu ołtarzowi Matki Bożej. Wszyscy śpiewali te same hymny na Jej cześć, każdy jednak na swój sposób. Wielu z was czyniło to z wielkim przejęciem, inni raczej bez zaangażowania, niedbale. Część wprost fałszowała. Widziałem też chłopców, którzy nawet ust nie otwierali, wałęsających się poza szeregiem, ziewających i wprowadzających zamieszanie.
    Każdy niósł Matce Bożej jakiś dar. Najczęściej były to kwiaty, bardzo różne w kształcie, wielkości, barwie i rodzaju. Rzucały się w oczy bukiety róż, goździków, fiołków. Niektórzy z wychowanków trzymali przed sobą bardzo dziwne dary: głowy świń, koty, oślizgłe ropuchy, króliki i jagnięta. Przy ołtarzu stał urzekający młodzieniec ze wspaniałymi skrzydłami. Był to prawdopodobnie Anioł Stróż naszego Oratorium. Odbierał od was dary i kładł je na mensie. Pierwszy dar, to przepiękny bukiet kwietny, który anioł w milczeniu złożył na ołtarzu. Z następnych usuwał on najpierw kwiaty zwiędłe lub bezwonne, jak dalie i kamelie. Maryja bowiem nie zadawalała się samym wyglądem. W niektórych wiązankach znajdowały się ciernie, a nawet gwoździe. Anioł natychmiast je usuwał i wyrzucał precz.
     Kiedy przed aniołem stanął chłopiec ze świńską głową na misie, anioł zawołał do niego: «Jak śmiesz ofiarować taki dar Naszej Pani? Czyż nie wiesz, że to zwierzę symbolizuje grzech nieczysty? Maryja Najświętsza i Niepokalana nie może przyjąć takiej ofiary. Odejdź! Nie jesteś godny stać przed Jej obliczem».
   Przynoszącym koty anioł rzekł: «Kot to tyle, co kradzież. Jak odważyliście się złożyć taki podarunek Matce Bożej? Ci, którzy zabierają bez zezwolenia nieswoje rzeczy, okradają własny dom złośliwie niszczą odzież, marnują pieniądze rodziców, nie uczą się i zaniedbują swoje obowiązki, są po prostu złodziejami». Tych także anioł usunął od ołtarza. Srodze oburzył się na ofiarodawców ropuch. «Ropuchy symbolizują wstrętny grzech obmowy. Jak śmiecie ofiarować je Najświętszej Pannie? Odejdźcie precz!» Chłopcy ze wstydem odchodzili.
    Przyszła także grupa chłopców z nożami w sercach, które symbolizują świętokradztwo. «Czy zdajecie sobie sprawę, że wasze dusze są w stanie śmierci?» — zapytał anioł. «Gdyby nie Boże miłosierdzie, zostalibyście zgubieni na wieki. Na miłość Boską, wyjmijcie te noże z waszych serc».
     Wreszcie i pozostali chłopcy dotarli do ołtarza i składali swoje dary: jagnięta, króliki, owoce i ryby. Anioł odbierał je od nich i składał na ołtarzu przed Matką Bożą. Wszystkich miłych ofiarodawców odpowiednio ustawił przed ołtarzem. Z ogromnym żalem zobaczyłem, że liczba odrzuconych chłopców była o wiele większa niż sądziłem na początku.

Korony z róż

Nagle ukazało się dwóch innych aniołów po obu stronach ołtarza, trzymających w ręku ozdobne kosze, pełne wspaniałych koron z róż. Były to róże ziemskie, ale pochodziły z nieba i symbolizowały nieśmiertelność. Takimi koronami Anioł Stróż wieńczył czoła wszystkich ustawionych przed ołtarzem Matki Bożej. Widziałem w tej gromadzie bardzo wielu, których nigdy przedtem nie spotkałem. Oto zadziwiająca rzecz: najpiękniejsze korony otrzymali chłopcy bardzo brzydcy, niektórzy wprost odrażająco brzydcy. Wzniosła cnota czystości, którą się odznaczali w wyjątkowym stopniu, wyrównała w pełni wszystkie braki ich zewnętrznego wyglądu. Bardzo wielu chłopców także jaśniało tą cnotą, ale już nie w takim natężeniu. Młodzieńcy wyróżniający się posłuszeństwem, pokorą i miłością Boga również otrzymali korony stosownie do swoich zasług.
Następnie anioł odezwał się do wszystkich w te słowa:
   «Sama Najświętsza Panna życzyła sobie, byście zostali dzisiaj uwieńczeni tymi pięknymi koronami z róż. Uważajcie, by ich nigdy nie utracić. Pokora, posłuszeństwo i czystość mają być waszą cechą charakterystyczną. Dzięki tym trzem cnotom podobacie się zawsze Matce Najświętszej, a pewnego dnia otrzymacie niewymownie piękniejszą koronę niż ta, którą dziś nosicie».
   Odśpiewaliście potem pierwszą zwrotkę AVE MARIS STELLA — Witaj, Gwiazdo morza — a odchodząc od ołtarza rozbrzmiewał z waszych piersi hymn: LODATE MARIA — Chwalcie Maryję — z takim zapałem, że poczułem się szczerze wzruszony waszym śpiewem. Odruchowo podążyłem za wami. Chciałem jeszcze rzucić okiem na chłopców, którym anioł rozkazał odejść. Nie zobaczyłem jednak nikogo.
   Kochane moje dzieci, wiem doskonale, kto otrzymał nagrodę w postaci różanej korony, a kogo anioł odrzucił. Tych ostatnich sam upomnę, by mogli złożyć Matce Bożej dary o wiele milsze.

Uwagi księdza Bosko

1. Wszyscy nieśliście przeróżne kwiaty. Niestety w każdym bukiecie znajdowały się także ciernie. W niektórych było ich więcej, w innych mniej. Doszedłem do wniosku, że ciernie symbolizują nieposłuszeństwo. Oznaczają też one takie grzechy, jak: przetrzymywanie pieniędzy, zamiast oddać je w depozyt u ks. prefekta; własnowolne odwiedzenie pewnych miejsc, mimo, że otrzymaliście pozwolenie na udanie się do . określonego punktu; spóźnianie się do szkoły; spożywanie posiłków poza wspólnym stołem; odwiedzanie sypialni innych kolegów, chociaż wiecie, że jest to bardzo surowo zabronione; wylegiwanie się w łóżku po oznaczonej do wstania godzinie; zaniedbywanie nakazanych praktyk pobożnych; rozmowy w czasie nakazanego milczenia, kupowanie książek; czytanie ich bez pozwolenia; wysyłanie i otrzymywanie listów po kryjomu; sprzedawanie i kupowanie rzeczy między sobą. To właśnie te grzechy przedstawiają ciernie.

«Czy łamanie regulaminu domowego jest grzechem?» — zapytuje mnie wielu. Po dłuższym, poważnym zastanowieniu się nad tym pytaniem, moja odpowiedź stanowczo brzmi: «Tak». Nie wiem, czy to grzech śmiertelny czy też powszedni. Zależy to od okoliczności towarzyszących, ale na pewno jest jakimś grzechem.

Ktoś powie, że dekalog nie wspomina przecież wcale o posłuszeństwie regulaminowi zakładowemu. Czwarte przykazanie brzmi: «Czcij ojca swego i matkę swoją», ale posłuszeństwo należy się nie tylko rodzicom, lecz także tym, którzy ich zastępują. Poza tym, czy Pismo św. nie mówi: «Bądźcie posłuszni waszym przełożonym?» (Hbr 13 17). Z twierdzenia, że mamy być im posłuszni, wynika, że oni posiadają władzę rozkazywania. Dlatego właśnie mamy regulaminy, których musimy przestrzegać.

2. W niektórych bukietach wśród kwiatów znajdowały się gwoździe, którymi ukrzyżowano Pana Jezusa. Czy może to mieć zastosowanie w stosunku do nas? Zwykle tak jest, że ktoś zaczyna od drobnych spraw, a kończy na bardzo poważnych... Niewłaściwie korzysta ze swojej wolności i popada w grzech śmiertelny... Dlatego gwoździe znalazły się między kwiatami, by po raz wtóry krzyżować Chrystusa. w. Paweł wyraźnie pisze: «...krzyżują... Syna Bożego». (Hbr 6, 6).

3. W wiązankach nie brakło też kwiatów zwiędłych bezwonnych. Symbolizują one dobre uczynki wykonane niestety w stanie grzechu ciężkiego, stąd nie posiadają żadnych zasług dla nieba. Mogą też one przedstawiać czyny wynikające z motywów czysto ludzkich, jak ambicja lub chęć przypodobania się nauczycielom i przełożonym. To był właśnie powód, dla którego anioł skarcił chłopców, przynoszących takie kwiaty Matce Bożej, i kazał je usunąć z bukietu. Po wykonaniu jego polecenia dopiero mogli złożyć swe dary na ołtarzu... A propos ołtarza, to chcę wyjaśnić, że ci chłopcy nie musieli trzymać się kolejki, ale do anioła zbliżali się po odrzuceniu bezwartościowych kwiatów. Potem dołączyli do wyróżnionych koroną.

W tym śnie widziałem waszą przeszłość, ale także wasze przyszłe życie. Z wieloma z was o tym już rozmawiałem. Z innymi jeszcze pomówię. Tymczasem, kochani synowie, starajcie się, by Najświętsza Panna zawsze otrzymywała od was takie dary, których nie musiałaby odrzucić!” 
Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Niepokalane Serce - ratunkiem dla świata!


13 maja 1917 r. Łucja, Hiacynta i Franciszek, trzej pastuszkowie z Fatimy w dolinie Cova da Iria doświadczyli pierwszego objawienia Maryi. W tym roku mija 95. rocznica od tamtego wydarzenia. Obecnie przeżywamy Wielką Nowennę Fatimską przed setną rocznicą najważniejszego od czasów apostolskich objawienia.
Ówczesny kard. Ratzinger mówił: „Niepokalane Serce Maryi «jest silniejsze od karabinów i broni wszelkiego rodzaju»”. Jest Ono ratunkiem dla świata! Bóg daje nam niesamowitą broń przeciwko złemu duchowi – Niepokalane Serce Maryi. Reakcja piekła świadczy o tym, że w zawierzeniu Niepokalanemu Sercu i w nabożeństwie pierwszych sobót musi kryć się więcej łask niż w dotychczasowych „kołach ratunkowych”, jakie Bóg zsyłał człowiekowi. Spośród wielu „kół”, były, np. Cudowny Medalik – wielki dar nieba na trudne czasy, który czekał 6 lat, by miliony skorzystały z jego potęgi, czy Boże Miłosierdzie, które też długo czekało na oficjalne zatwierdzenie, ale najdłużej oczekuje Niepokalane Serce, aż 90 lat. Ta długa zwłoka to dowód, że strach Złego przed potęgą Niepokalanego Serca jest ogromny. Ten skarb, ta broń jest dostępna dla każdego, bez względu na to, na jakim zakręcie życiowym się znajduje, w jakim tkwi bagnie moralnym. Dla Niepokalanego Serca nie ma rzeczy niemożliwych. Tam gdzie wzywa się Niepokalane Serce, tam dzieją się wielkie rzeczy. Zmieniają się losy świata, narodów, rodzin, człowieka.

Pierwszym tryumfem Niepokalanego Serca, jak napisała siostra Łucja, był akt zawierzenia Portugalii. Aktu tego dokonali w 1931 r. biskupi i lud. To zawierzenie Niepokalanemu Sercu Maryi uchroniło Portugalię przed wojną domową, jaka pustoszyła Hiszpanię. Portugalia ponowiła ten akt w obliczu II wojny światowej i nie zawiodła się! Do końca wojny zdołała zachować swoją neutralność. Po ludzku to fakt niewytłumaczalny! Siostra Łucja napisała do papieża Piusa XII, że ze względu na poświęcenie przez biskupów narodu portugalskiego Niepokalanemu Sercu Maryi, Bóg otoczy ten naród specjalną opieką na dowód łask, jakie będą udzielone wszystkim narodom, które tak jak Portugalia poświecą się Niepokalanemu Sercu. Pierwszym krajem, który poszedł w ślady Portugalii, była Polska. Gdy po II wojnie światowej nasza Ojczyzna stanęła w obliczu zagrożenia utraty wolności wiary i Kościoła, powracający z wygnania kard. August Hlond zawierzył na Jasnej Górze (1946 r.) naród przed obliczem naszej Królowej Polski. Fakt ten poprzedziły roczne przygotowania, oczywiście w konspiracji, bo Matkę Bożą Fatimską uważano w Polsce za wroga systemu socjalistycznego, ponieważ Jej orędzie przepowiadało koniec bezbożnego ateizmu. Mimo że nasza Ojczyzna była opanowana przez komunizm, przez „błędy Rosji”, to Kościół w Polsce − jako jedyny z krajów bloku wschodniego − zdołał zachować swoją wolność i niezależność. Nie doszło w naszym kraju do rażących dewastacji kościołów, do zamieniania ich w magazyny, muzea itd. Pomimo wszystko Kościół trwał. Kolejnym cudem było uniknięcie wojny nuklearnej w 1985 r., prawie bezkrwawe rewolucje obalające komunizm, rozpad Związku Radzieckiego. Zawierzenie się dokonało, ale to dopiero pierwszy element prośby Maryi z 13 czerwca 1917 r.: „Przybędę, by prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie wiele cierpiał. Różne narody zginą, na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje Pozostało więc wprowadzić praktykę pierwszych sobót. Jan Paweł II był gorliwym apostołem tego nabożeństwa, powtarzał „Co do mnie, muszę wyznać, że nigdy nie czułem się tak szczęśliwy, jak wtedy, gdy przychodzi pierwsza sobota”. Nie mógł ogłosić światu pierwszych sobót, ale realizując je w swoim życiu, wskazywał na nie. My jesteśmy spadkobiercami testamentu bł. Jana Pawła II.


Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Serce przy Sercu

ks. Jacek Poznański SJ

To Serce kryje w sobie na sposób ludzki tajemnicę odwiecznej Bożej miłości... (bł. Jan Paweł II)

Wydarzenia związane z Paschą Jezusa i Jego Zmartwychwstaniem kończą się wymownymi uroczystościami: Trójcy Przenajświętszej, Ciała i Krwi Pańskiej oraz Najświętszego Serca Pana Jezusa. Skupiają one w sobie centralne tajemnice wiary, opowiadane przez czas Świętego Triduum i okres wielkanocny. Zaraz po tej ostatniej uroczystości następuje skromne wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi. Po Sercu Boga liturgia natychmiast wskazuje na serce człowieka, jakby chciała powiedzieć: Noś to wszystko w swoim ludzkim sercu. I to nie jakkolwiek, ale podobnie jak Maria, Matka Jezusa.

Serce Jezusa
Istnieje intymna i szczególna więź pomiędzy dwoma Sercami, Jezusa i Maryi. Przebite Serce Pana jest symbolem tego co wewnętrzne i jednocześnie stanowi symbol miłości i świetliste centrum, ukazując jedność trzech głównych tajemnic wiary: Trójcy Świętej, Wcielenia i Odkupienia. Bóg w centralnym momencie historii zbawienia, na krzyżu Chrystusa, posłużył się symbolem serca, aby w nim całość tajemnic wiary ukazała się w swej spójności. Według Karla Rahnera SJ "serce" to jedyne słowo religijnego doświadczenia, które tak skutecznie nazywa pełnię ukazaną nam w Chrystusie, a zarazem tę pełnię uwewnętrznia. Uroczystość Najświętszego Serca Jezusa wskazuje na Miłość, jako istotę i motyw Bożego działania w ludzkiej historii oraz treść wewnętrznego życia Trzech Boskich Osób.

Serce Maryi

Jest też serce Maryi. Ewangelia według św. Łukasza ukazuje nam Serce Maryi jako miejsce symboliczne, gdzie po raz pierwszy dokonuje się odczytywanie i rozumienie misterium Bożej Miłości. Ona zachowywała wydarzenia związane z Jezusem oraz Jego słowa w swoim Sercu, przywoływała je z pamięci, z wyobraźni, przychodziły one do Niej wraz z Jej ludzkimi myślami i uczuciami. Serce Maryi było miejscem scalania i integracji tych wszystkich przypomnień Jezusa. Serce Maryi to miejsce opowiadania historii Jezusa, od samego początku i wciąż na nowo. (Tak przecież robi matka, gdy patrzy na swe dziecko.) I dokładnie dlatego to matczyne Serce jest źródłem żywej Tradycji Kościoła, tzn. jest początkiem osobistej strony tego, czym jest nasza wiara. W znaku ludzkiego Serca Jezusa zbiór tajemnic wiary znajduje obiektywną spójność, ale pierwsze subiektywne doświadczenie tych tajemnic miało serce kobiety - napisał E. Glotin SJ. Tajemnica Serca Jezusa, a dokładniej całość nauk naszej wiary i jej centrum, Miłość, jest więc nakierowana od samego początku na modlitwę, która dokonuje się w konkretnym ludzkim sercu, kołyszącym, rozważającym, smakującym tajemnice Jezusa. Jeśli więc zbyt zewnętrznie przeżywamy naszą wiarę, warto zwrócić się do Serca Maryi i prosić o łaskę uwewnętrznienia, osobistego zaangażowania.
Maryja pierwsza praktykowała swoistą "modlitwę serca", synchronizując swoje Serce z Jezusowym. Jak wskazuje św. Łukasz, nie rozumiała z początku Jezusa, ale pragnęła Go poznać, chciała rozumować z Jego inteligencją, chcieć z Jego wolą i przypominać sobie z Jego pamięcią. Dlatego też powracała nieustannie do kontemplacji życia i osoby Chrystusa, by przenikało i opanowywało ją "wyczucie Chrystusa". I chyba Maryi się to udało, bo nie musiała być przy Zmartwychwstaniu Jezusa. Ona wiedziała.

Intymna więź Serc
Jak wejść w dynamikę duchowej relacji pomiędzy Sercami Jezusa i Maryi, w ową intymną więź Serc? Warto powrócić do Biblii. Jezus Chrystus jest Słowem Bożym. Ojcowie Kościoła mówili, że zapisany tekst Biblii jest ciałem Słowa Bożego. Jest to jakby przygotowanie, przyzwyczajenie Słowa Bożego do przebywania pomiędzy ludźmi. Najpierw w ludzkim słowie mówionym i pisanym, a w końcu w ludzkim ciele. Jednakże Słowo Boże jest słowem wypowiedzianym z Serca Boga i skierowanym do serca człowieka, a nie jego ucha, wzroku czy rozumu. Przebite Serce oznacza, że została otwarta księga Pisma, które trzeba czytać sercem, sercem uważnym i rozważnym, Sercem Maryi. Jak to uczynić?
Każdego dnia można z czytań liturgicznych (albo z osobistej lektury) wybrać sobie jakieś krótkie wyrażenie, zdanie lub słowo, które szczególnie w jakiś sposób cię poruszyło (gdy nic takiego nie znajdziesz, czekaj do dnia następnego, nosząc w sobie to, co poruszyło cię dzień wcześniej). Warto nauczyć się go na pamięć. Niech się ono stanie "aktem strzelistym", który będzie ci towarzyszył podczas normalnych zajęć, przypominając o spotkaniu ze Słowem i wzbudzonym poruszeniu. W ten sposób wprawiasz się w ruch kołowy, który ma swój początek w poruszeniu Ducha Świętego, przenika serce i działa w konkretnym zaangażowaniu, aby powrócić do swojego początku w Bogu (por. H. Nadal SJ). Pozwól sobie przyjmować w głębi serca to, co odczytujesz jako poruszenie duchowe, i patrz, jak to poruszenie chce być wprowadzane w praktykę, czyli w konkretne zaangażowanie, aby realizować czynnie miłość bliźniego, naśladując i synchronizując się z pragnieniami Pana (por. P.H. Kolvenbach SJ). Po pewnym czasie może nawet doznasz radości, gdy pojawi się pytanie: czy to ja działam? nie, nie ja, ale Chrystus, który działa we mnie, a ja w Nim (Ga 2, 20). W ten sposób wejdziesz w doświadczenie Serca Maryi i odkryjesz tajemnicę odwiecznej Bożej miłości.

Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

O mistycznych doświadczeniach św. Pawła

Audiencja środowa 13. czerwca 2012
 
W świecie, który wierzy jedynie w skuteczność ludzkich środków, musimy świadczyć o mocy, którą Bóg daje nam w czasie modlitwy – powiedział Benedykt XVI na audiencji ogólnej. Dziś mówił o mistyce św. Pawła. Przypomniał, że Apostoł Narodów całe swoje życie, wszelką swą działalność misyjną i apostolski autorytet opierał jedynie na tym, co Bóg zdziałał w jego sercu. Przeszedł on przez różne doświadczenia mistyczne, począwszy od nawrócenia w drodze do Damaszku, aż po wizję raju. Na co dzień jednak najpełniej doświadczał mocy Bożej w swoich słabościach i w obliczu trudności, którym jako apostoł musiał sprostać – mówił Benedykt XVI. Tak jego katecheza została streszczona po polsku:

„Papież przypomniał nam głęboką więź, która łączyła św. Pawła Apostoła z Chrystusem. Jej szczególnym wyrazem były przeżywane przez niego momenty ekstazy, objawień, kontemplacji. Apostoł Narodów zaznacza jednak: „Aby nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym nie unosił się pychą” (2 Kor 12, 7). W obliczu tego bliżej nieokreślonego doświadczenia, błagając o jego oddalenie, pogrążony w kontemplacji otrzymuje on od Boga zapewnienie: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). To Boże zapewnienie i wstrząsające pytanie, jakie usłyszał od zmartwychwstałego Chrystusa pod Damaszkiem: „Szawle, Szawle, dlaczego nie prześladujesz?” (Dz Ap 9, 4), zmieniły radykalnie jego życie. Mocą tych objawień jest gotów znieść dla Chrystusa wszystko: słabości, obelgi, niedostatek, ucisk, prześladowania”.

Benedykt XVI zauważył, że to podstawowe doświadczenie św. Pawła jest wskazówką dla każdego z nas. Bóg chce być obecny w naszej słabości. Dlatego musimy otwierać się na Jego moc poprzez modlitwę i kontemplację – zauważył Papież.

„Kontemplacja Boga jest zarazem fascynująca i przerażająca – mówił Ojciec Święty. – Fascynująca, bo Bóg przyciąga nas do siebie, porywa nasze serca do góry, do siebie. I doświadczamy tam pokoju, piękna Jego miłości. Kontemplacja jest też przerażająca, bo obnaża naszą ludzką słabość, naszą niewystarczalność, trudności z pokonaniem Złego, który nas zwodzi. W modlitwie, w codziennej kontemplacji Boga otrzymujemy jednak moc Bożej miłości. Im więcej miejsca dajemy modlitwie, tym bardziej nasze życie ulega przemianie i ożywia je konkretna moc Bożej miłości”.

Na audiencji Papież skierował też szczególne pozdrowienie do uczestników Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, który odbywa się w tym tygodniu w Dublinie.

„Jest to sposobna okazja, by potwierdzić centralne miejsce Eucharystii w życiu Kościoła – stwierdził Benedykt XVI. – Jezus realnie obecny w Sakramencie Ołtarza wraz ze swą najwyższą ofiarą Krzyża daje się nam, staje się naszym pokarmem, aby upodobnić nas do siebie, by wprowadzić na w relacje ze sobą. Poprzez tę komunię jesteśmy też zjednoczeni między sobą, stając się jedno w Nim, członkami jedni drugich. Chcę was zachęcić, abyście łączyli się duchowo z chrześcijanami z Irlandii i całego świata, modląc się za przebieg Kongresu, aby Eucharystia zawsze była bijącym sercem w życiu całego Kościoła”.

Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Apostołowie czasów ostatecznych

Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort (1673 – 1716)


 
Lecz któż to będę owi słudzy, niewolnicy i dzieci Maryi?
To będą kapłani Pańscy, co jak ogień gorejący rozpalać będę wszędzie żar miłości Bożej.
Będą „jako strzały w ręku mocarnej” [Ps. 127,4] Maryi, by przebić Jej nieprzyjaciół.
Będę jako synowie pokolenia Lewi, którzy dobrze oczyszczeni ogniem wielkich utrapień, a ściśle zjednoczeni z Bogiem, nosić będą złoto miłości w sercu, kadzidło modlitwy w duchu i mirrę umartwienia w ciele.
Dla biednych i maluczkich będą oni wszędzie dobrą wonią Chrystusową [2 Kor 2,15]; dla „wielkich” zaś tego świata, dla bogaczy i pysznych, będę wonią śmierci. Będą jakoby chmury gromonośne, które za najmniejszym powiewem Ducha Św. polecą hen, by rozsiewać słowo Boże i nieść życie wieczne, nie przywiązując się do niczego, nie dziwiąc się niczemu, nie smucąc się niczym.
Grzmieć będą przeciw grzechowi, huczeć przeciwko światu, uderzą na diabła i jego wspólników i przeszyją obosiecznym mieczem słowa Bożego [Ef 6,17] na życie lub śmierć wszystkich, do których Najwyższy ich pośle.
Będą to prawdziwi apostołowie czasów ostatecznych, którym Pan Zastępów da słowo i siłę działania cudów i odnoszenia świetnych zwycięstw nad Jego nieprzyjaciółmi.
Będą spoczywali bez złota i srebra, a co ważniejsza, bez troski pośród innych kapłanów i duchownych, „intermediom cleros” [Ps. 68,14], a jednak będą mieli „srebrzące się skrzydła gołębicy”, by z czystą intencją chwały Bożej i zbawienia dusz pójść wszędy, dokąd Duch Św. zawoła.
A wszędzie, gdzie głosić będą słowo Boże, pozostawią po sobie tylko złoto miłości, będącej dopełnieniem wszelakiego prawa [Rz. 13,10].
Wiemy wreszcie, że będą to prawdziwi uczniowie Jezusa Chrystusa, idący śladami Jego ubóstwa, pokory, wzgardy dla świata, a pełni miłości bliźniego. Będą nauczali jak iść wąską drogą do Boga, w świetle czystej prawdy, tj. wedle Ewangelii, a nie według zasad świata, bez względu na osobę, nie oszczędzając nikogo, bez obawy przed kimkolwiek ze śmiertelnych choćby najpotężniejszym.
Będą mieli w ustach obosieczny miecz słowa Bożego; na ramionach nieść będą zakrwawiony proporzec krzyża, w prawej ręce krucyfiks, różaniec w lewej, święte imiona Jezusa i Maryi na sercu, a skromność i umartwienie Jezusa Chrystusa zajaśnieje w całym ich postępowaniu.
Takimi oto będą owi wielcy mężowie, którzy się pojawią a których Maryja ukształtuje i wyposaży na rozkaz Najwyższego, by Królestwo Jego rozprzestrzeniali nad krainą bezbożnych, bałwochwalców i mahometan.

Kiedy i jak to się stanie?...

Bogu to Jedynemu wiadomo. Co do nas, milczmy, módlmy się, prośmy, wyczekujmy... „Exspectans exspectavi: Z upragnieniem wyglądałem” [Ps 40,2]


Congregavit nos in unum Christi amor http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

SOLIDARNI Z OJCEM ŚWIĘTYM BENEDYKTEM XVI - ZDRADZONY JAK CHRYSTUS...


 „Kto mówi o zgorszeniu niech przypomni sobie, co wydarzyło się dwa tysiące lat temu. Tamta historia także zrodziła się ze zdrady, z nikczemnego czynu."(kard. C. Martini)
Podobnie, jak miało to miejsce w 2009 r., tak i dzisiaj, Osoba Ojca Świętego, stała się przedmiotem ataków i spekulacji medialnych.
„Nie zostały tylko ukradzione dokumenty papieża, lecz także pogwałcono sumienie tych, którzy zwracają się do niego jako do Wikariusza Chrystusa, a ponadto dokonano zamachu na posługę Następcy Apostoła Piotra". (abp Angelo Becciu)
OŚWIADCZENIE PAPIESKIEGO STOWARZYSZENIA
POMOC KOŚCIOŁOWI W POTRZEBIE
Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie w duchu wierności i jedności z Ojcem Świętym Benedyktem XVI zwraca się z gorącym apelem do wszystkich, którym na sercu leży dobro Kościoła o modlitwę. Podobnie jak to miało miejsce w 2009 r., kiedy to na naszą prośbę o modlitwę w intencji Następcy św. Piotra, odpowiedziało kilkanaście tysięcy osób, potwierdzając to deklaracją na piśmie.
Jest to może mało spektakularny i dzisiaj często niedoceniany „środek pomocy", jaki posiada w swoim skarbcu Kościół. Benedykt XVI wielokrotnie wzywał do modlitwy za prześladowanych, słabych, ofiary kataklizmów i za wszystkich cierpiących. Dziś to On jest tym, który potrzebuje naszego wsparcia.
Odpowiadając na prośbę Ojca Świętego Pomoc Kościołowi w Potrzebie podjęło, każdego 14 dnia miesiąca, modlitwę za prześladowanych (takie spotkania modlitewne odbywają się już w Warszawie, Krakowie i Gdańsku i planowane są w innych miastach).
Zwracamy się z gorącym apelem, aby 14 czerwca włączyć w intencje modlitewne Osobę Ojca Świętego.
                                                                                              Ks. dr Waldemar Cisło
Dyrektor Sekcji Polskiej

Pomoc Kościołowi w Potrzebie


 http://www.pkwp.pl

Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Jak Pan Jezus z krzyża do Jadwigi przemówił

A teraz jak Jezus na krzyżu zawieszon przemówił do Jadwigi, królowej nasze, pożytek cierpienia jej ukazując.
 
legenda według J. Szczypki, źródło Sieradzon Juliusz, Dynastia Jagiellonów na lekcjach historii i języka polskiego, Płock 1998, s. 30–32

Zdarzyło się pewnego wieczoru, iż najjaśniejsza królowa i pani Jadwiga przyszłą do świątyni wawelskiej. A był tam już w owe czasy krzyż ten sławny, na którym Zbawiciel dziwnie czarny wisi i łask ludziom nie odmawia, nad każdą nędzą się litując. Często zjawiała się tutaj królowa, ażeby w modlitwach i medytacji tkwić przed onym smutnym, jakby ściemniałym od samych bólów i mąk wszelakich obliczem Chrystusowym. Często wyklękiwała pokornie, gdyż zawsze milsza jej była rozmowa z niebem, niźli przyjemności, którymi możny dwór Jagiełłowy się trudnił i rycerstwo z najprzedniejszych krajów chrześcijańskich do siebie wabił.
Wszelako tamtego wieczoru królowa przyszła do katedry okrutnie zasmucona, a widoczna szata żebracza ( w jaką dla niepoznaki się odziewała), jeszcze większego przymnażała jej rysom frasunku. Zaraz też święta wnuka Kazimierzowi padła przed krzyżem, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać, lament niepodobnie wielki wydając. jakież strapienie miała, iż krom szlochów i nadziei w Panu Bogu nie stało na nie już innej rady?
Ach, żaliła się królowa, iż nieszczęście, które ją umiłowało, na jednym poprzestać nie chce, lecz stale nowy, gorzki dar jej przynosi.
Żaliła się, iż jej zacnej matce, królowej Elżbiecie, straszliwą śmierć zadali buntownicy z ziemi Krowackiej, nawet zwłok nie szanując, ale wzgardliwie wieszając je na murach Nowigradu,
Żaliła się, iż miła sercu siostra Maria ( która na one zelżywości Krowackie musiała patrzyć) zeszłą już z tego świata, niewielu roków, bo ledwo dwudziestu i pięciu dożywszy.
Żaliła się, iż Pan Bóg, pewnie swój niewiadomy gniew okazując, nie daje długo jej, Jadwidze dziecięcia, co by zgryzoty koiło, a przy tym stało się kiedyś dziedzicem tronu krakowskiego.
Żaliła się, intron ów, tak wspaniały, ona sama musiała okupić tyloma wyrzeczeniami, zostawiając hen madziarską ojcowiznę i przenosząc się na wzgórze, na Wawel, skąd tylko widać gród, bory i śpiesznie, jakby obojętnie nurt swój toczącą Wisłę.
Żaliła się, iż zastępy krzyżackie, którym przewodzi Konrad Wallenrod, komtur nader fałszywy i złości niesyty, wciąż oblegając zamki wileńskie, miotając w nie kulami z wrzącym wapnem, beczułkami z palącą się smołą albo i kawałami ścierwa z ubitych, a prześmiardłych już koni.
Żaliła się, iż szlachetny Książe Witold, pełen niezrozumiałego zaślepienia, nadal sprzymierza się z Teutonami [ lud barbarzyński] i braterską dłoń Jagiełłowy odrzuca, a zaś Skirgiełło, grododzierżca wileński zbyt prostaczym obdarzony umysłem miód tylko spija i Litwie przyczynia klęsk.
Żaliła się, iż król jegomość, a jej Jadwigi, prawy małżonek, Władysław podług chrztu świętego, posądzał ją o wiarołomstwo, kiedy potwarca Gniewosz, Boże mu odpuść, tak szpetnie bajów nagadał, że jako musiał je potem odszczekiwać, pod stół włażąc.
Żaliła się, iż chłopkowie cierpią krzywdy niepomierne od swych panów, a ona tylko wtedy bronić może prześladowanych, gdy gwałt jest osobliwiej widoczny i głośny.
Żaliła się, iż mimo jej wysiłków wszędy tak wiele zła, dzikości, fałszu i przeciwieństwa jest narządzane, że poniektórym może się wydać, jakoby chytrzy diabłowie byli zwyciężeni i świata całego władni.
A kiedy tak żaliła się królowa, snadź czymś nader niemiłym do podobnego smutku przywiedziona, nagle poruszyła się czarna figura Chrystusowa.
Ledwo tchu łapiąc, umęczony, rozpięty na krzyżu Jezus przemówił do klęczącej!
Mówił , iż prosi ją, by spokój ducha zachowywała.
Mówił, iż każde cierpienie, to cząstka Jego krzyża, pożytek swój mająca.
Mówił, iż kto chce iść za Nim, ten krzyż pospołu dźwigać musi.
Mówił, iż ten, kto Go nie naśladuje, nie jest godzien Jego serca.
I mówił, iż zawsze na świecie jedni płaczą, a drudzy się weselą, ale zaprawdę nadejdzie dla onych płaczków dzień, kiedy smutek ich w radość się obróci, której nikt już im nie odbierze.
A potem, powiedziawszy to wszystko, czarny Jezus uniósł rękę wysoko i pobłogosławił czcigodną królową, ona zaś uczuła, iż znaczna moc i pocieszenie w niej zamieszkały i rychło poczęła inszych dobrym a miłosiernym słowem wspierać.
 
Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Papież w Boże Ciało o posoborowych błędach w rozumieniu Eucharystii

Posoborowym błędom w postrzeganiu tajemnicy Eucharystii poświęcił Benedykt XVI homilię w czasie Mszy w Boże Ciało. Jak co roku, jest ona sprawowana wieczorem na Lateranie i stanowi wprowadzenie do procesji, która wiedzie do bazyliki Matki Bożej Większej. Papież przeciwstawił się deprecjonowaniu kultu eucharystycznego, zwłaszcza adoracji Najświętszego Sakramentu, oraz podważaniu sakralnego wymiaru Eucharystii w imię tak zwanej wiary zdesakralizowanej.

Benedykt XVI zauważył, że deprecjonowanie adoracji wynika „z tendencyjnej interpretacji Soboru Watykańskiego II, która ograniczała w praktyce Eucharystię do samej celebracji”. Papież zastrzegł, że podkreślenie wartości celebracji miało swoje znaczenie. Jednakże nie można było tego robić kosztem innego aspektu, a mianowicie adoracji.

„To zatracenie równowagi – zaznaczył Benedykt XVI – ma poważne konsekwencje w życiu duchowym wiernych. Koncentracja całej relacji z Jezusem Eucharystycznym jedynie na samej Mszy św., grozi bowiem tym, że pozostały czas i przestrzeń życia zostaną pozbawione obecności Jezusa. W ten sposób słabiej dostrzega się Jego stałą obecność pośród nas i z nami, obecność konkretną, bliską, pośród naszych domów, jako ‘bijące serce’ miasta”. Papież podkreślił, że przeciwstawianie celebracji i adoracji jest błędem. Nie są one dla siebie konkurencją. Lecz to właśnie kult eucharystyczny przysposabia do dobrego sprawowania Mszy św.

Drugim aspektem Eucharystii, którego znaczenie przypomniał Papież w dzisiejszym kazaniu jest jej sakralność. Również i ona została zagrożona pod wpływem sekularystycznej mentalności, która wzmogła się w Kościele latach w sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Choć kult chrześcijański nie ma swego centrum w obrzędach i ofiarach, lecz w Chrystusie, to jednak Jezus nie obalił sakralności i obrzędów, lecz je wypełnił. Uczynił je prawdziwszymi, bardziej intensywnymi i wymagającymi. Potrzebujemy ich, jak długo żyjemy w czasie. Dopiero w niebieskim Jeruzalem nie będzie już żadnej świątyni – przypomniał Papież.

Benedykt XVI zaznaczył, że sakralność ma też wielkie znaczenie wychowawcze. „Gdyby na przykład w imię wiary zeświecczonej i nie potrzebującej już znaków sakralnych, zlikwidowano tę miejską procesję w Boże Ciało, duchowy wizerunek Rzymu zostałby spłycony” – powiedział Papież. Dodał on również, że tam gdzie w wychowaniu dzieci rezygnuje się ze świętych obrzędów, ich miejsce zajmują nowe, bałwochwalcze rytuały i znaki, właściwe dla świata konsumpcji.


Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Publiczna adoracja Najświętszego Sakramentu

W swoim nauczaniu Jan Paweł II bardzo często zachęca do adoracji Najświętszego Sakramentu. Nie jest to dla niego tylko trwanie w milczeniu przed monstrancją. Uwielbienie Boga zaczyna się już na mszy świętej. Szczególny moment stanowi tu komunia. Uwielbienie Boga na Eucharystii się nie wyczerpuje, ale zostaje przedłużone w różnych formach kultu eucharystycznego. Można choćby wymienić: godziny święte, czterdziestogodzinne nabożeństwa, błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem, procesje teoforyczne, zwłaszcza w czasie Bożego Ciała.

  W XI i XII wieku z jednej strony bardzo rozwijała się pobożność adoracyjna, z drugiej jednak pojawiały się tendencje do podważania realnej obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina. W takich okolicznościach bł. Julianna z Cornillon miewała widzenia jasnej tarczy z widoczną ciemną plamą, interpretowaną jako brak specjalnego święta ku czci Najświętszego Sakramentu. To właśnie na jej prośbę, a także innych mieszkańców Liège, bp. Robert ustanowił w 1246 roku takie święto dla swojej diecezji. Następnie w roku 1264 papież Urban IV bullą Transiturus ogłosił święto Bożego Ciała w całym Kościele. Jako uzasadnienie dla nowego święta podał: zadośćuczynienie za znieważanie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, błędy heretyków oraz uczczenie pamiątki ustanowienia Eucharystii. Obchodzone jest ono w czwartek po oktawie Trójcy Przenajświętszej.

   Z czasem liturgia Bożego Ciała się rozrosła. Wprowadzono procesję teoforyczną, cztery ołtarze, błogosławieństwa oraz czytanie fragmentów Ewangelii. Uczestnictwo w procesji, zwłaszcza po Reformacji, stało się wyrazem wiary w obecność Jezusa w Hostii.

    Eucharystia jest wielkim skarbem Kościoła, dlatego pragniemy dziękować za niego Bogu. W Wielki Czwartek jednak, gdy wspominamy dzień ustanowienia tego sakramentu, powaga Wielkiego Tygodnia i Triduum Paschalnego nie pozwala nam na radosne uczczenie tej pamiątki. Obchodzenie Bożego Ciała w czwartek jest właśnie nawiązaniem do tamtego wieczoru. Jan Paweł II tak uzasadniał konieczność ustanowienia osobnego święta: „Wielki Czwartek gromadzi nas w wieczerniku, gdzie obchodzimy pamiątkę Ostatniej Wieczerzy. I właśnie ten dzień byłby najstosowniejszy dla rozważania ze czcią tego wszystkiego, co stanowi dla Kościoła Eucharystia, Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej. Okazało się jednak, że ten dzień najstosowniejszy, jedyny, nie wystarcza. Jest on prócz tego organicznie włączony w całość Pamiątki paschalnej; cała męka, śmierć i zmartwychwstanie zajmują wtedy nasze myśli i nasze serca. Nie możemy więc powiedzieć o Eucharystii tego wszystkiego, co napełnia nasze serca. Dlatego od średniowiecza (...) potrzeba adoracji liturgicznej i równocześnie publicznej Najświętszego Sakramentu znalazła swój wyraz w osobnej uroczystości”[1].

    W tym święcie Kościół pokazuje światu, czym żyje na co dzień.  „Życie Kościoła rozwija się w eucharystycznym utajeniu. Wskazuje na to lampka płonąca dzień i noc przed tabernakulum. Takie utajone życie rozwija się także w duszach ludzkich, w osobistym tabernakulum człowieka”[2]. Ale to nie wystarcza. Przychodzi „dzień, kiedy Kościół chce o tej swojej wielkiej tajemnicy mówić całemu światu, głosić ją na drogach i placach. Głośno wyśpiewywać chwałę Boga”[3]. Doświadczywszy miłości i bliskości Boga chcemy o niej świadczyć przed innymi. Potrzeba osobistego doświadczenia Boga w adoracji, aby można było autentycznie o Nim świadczyć. Papież podkreśla przy tym, że „wyrazem tego kultu jest procesja”[4]. Stanowi istotny element obchodów uroczystości Ciała i Krwi Pańskiej. Tego dnia wyrażamy publicznie cześć i miłość, jakimi otaczamy Najświętszy Sakrament zawsze.

   Ponieważ jest to tak ważne świadectwo, Jan Paweł II zachęca do uczestniczenia w tej uroczystości z zaangażowaniem: „Starajmy się tak uczestniczyć w kulcie publicznym Bożego Ciała, aby tajemnica Chrystusa jeszcze głębiej przeniknęła całe nasze życie”[5].

    Nasz pochód za Jezusem przypomina, że za swego ziemskiego życia nasz Mistrz także przemierzał drogi i ulice głosząc Dobrą Nowinę. I jak wtedy zgromadziły się wokół Niego tłumy, tak my zbieramy się, aby Go słuchać. „Przemawia On do nas już nie żywym słowem Ewangelii, jak ongiś, ale jakże bardzo wymownym milczeniem eucharystycznym. W tym milczeniu białej Hostii niesionej w monstrancji są wszystkie Jego słowa, jest całe Jego życie oddane na ofiarę Ojcu za każdego z nas. Jest również chwała uwielbionego Ciała, zapoczątkowana Zmartwychwstaniem i stale trwająca”[6]. Tego dnia w szczególny sposób mamy nieść Chrystusa światu. „Z pokorną dumą przeprowadzimy Eucharystyczny Sakrament ulicami miasta, obok domów, w których mieszkają ludzie, gdzie zaznają radości i cierpią; między sklepami i miejscami pracy, gdzie oddają się swoim codziennym zajęciom. Wprowadzimy go w nasze życie zagrożone tysiącem niebezpieczeństw, obarczone troskami i utrapieniami, podlegające powolnemu, ale nieubłaganemu upływowi czasu. (...) Będziemy mu towarzyszyć, składając mu hołd naszych pieśni i błagalnych modlitw”[7].

    Przed nami kolejne Boże Ciało, kolejna procesja. Jak traktujemy tę uroczystość? Gdzie wędrują nasze myśli, gdy wędrujemy za monstrancją? Co dla nas oznacza udział w procesji? Jan Paweł II zachęca nas do zaangażowania całego siebie, swojego czasu, swoich myśli, swojego serca. Idźmy radośnie i odważnie, głośno wielbiąc Przenajświętsze Ciało, składając świadectwo wiary. Czy Tego Jezusa, którego niesiemy światu w procesji jesteśmy gotowi zanosić każdego dnia do wszystkich tych miejsc, w których przebywamy? Niech Jezus Eucharystyczny nas w tym umacnia.


[1] Jan Paweł II, Audiencja generalna, 13 czerwca 1979, 1.
[2] Homilia na Boże Ciało 1984, 3.
[3] Tamże.
[4] Jan Paweł II, Anioł Pański, 17 czerwca 1979, 1.
[5] Jan Paweł II, Anioł Pański, 17 czerwca 1979, 1.
[6] Jan Paweł II, Anioł Pański, 17 czerwca 1979, 1.
[7] Homilia na BożeCiało 2000, 4.


Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Dola proroka


Jakie przesłanie głosiłby dziś ks. Jerzy Popiełuszko, gdyby nadal był wśród nas? Po której stronie naszych narodowych sporów odnalazłby swe miejsce?
Dola proroka
Dwadzieścia lat po męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, w klimacie pamięci o nim jako o bohaterze narodowym i słudze Bożym, w pełni uzasadnione jest pytanie o aktualność jego przesłania.

Modląc się o beatyfikację ks. Jerzego, pamiętamy, iż Kościół wynosi na ołtarze ludzi, którzy swoją posługą przekraczają własny czas i są świadkami wartości uniwersalnych. Bo prawda, o której świadczyli, jest nieprzemijająca. Jakie przesłanie głosiłby dziś ks. Jerzy Popiełuszko, gdyby nadal był wśród nas? Po której stronie naszych narodowych sporów odnalazłby swe miejsce?

Przed jakimi zagrożeniami przestrzegałby swoich rodaków? Jakie postulaty stawiałby władzy? Jak byłby w związku z tym traktowany przez tych, którym służył?

Stawianie takich pytań jest w pełni uzasadnione w imię wierności jego posłudze i szacunku dla przelanej krwi. Próba odpowiedzi na nie jest w gruncie rzeczy refleksją nad aktualnością głoszonego przez ks. Jerzego przesłania, które uwiarygodnił męczeńską śmiercią. Tamta sytuacja była prostsza. Wiadomo było, gdzie "my”, a gdzie "oni”, choć później wiele owych nieskomplikowanych diagnoz trzeba było - nieraz z zaskoczeniem i bólem - weryfikować.

Dziś wszystko jest bardziej skomplikowane. Trudniej jest odszukać granicę między dobrem i złem, prawdą i kłamstwem, cnotą i grzechem. I dlatego tym bardziej potrzeba nam świadków prawdy, właśnie takich jak ksiądz Jerzy. Został on wybrany przez Służbę Bezpieczeństwa jako ich ofiara całkowicie świadomie. Dla tamtego systemu był najgroźniejszym spośród ówczesnych "kapłanów opozycjonistów”.

On nie tylko i nie przede wszystkim w swych kazaniach krytykował ustrój i nadużycia władzy. On głosił przede wszystkim uniwersalne zasady życia chrześcijańskiego, które są sprzeczne z każdym totalitaryzmem. Głosił je w określonych uwarunkowaniach społeczno-politycznych i owe doraźne okoliczności znajdowały w tym nauczaniu odbicie.

Była tam krytyka systemu, postulaty wolności, potępienie nadużyć i obrona prześladowanych. Nie to było jednak najważniejsze, choć zwykle na tych elementach skupiała się uwaga obserwatorów i współuczestników posługi ks. Popiełuszki. Najważniejsze były motywowane argumentami nadprzyrodzonymi zasady moralne odnoszone do życia publicznego: prawda, prymat człowieka, dobro wspólne, sprawiedliwość, miłość, solidarność, pomocniczość. Była to więc zasadnicza polemika z marksistowską - a dziś wiemy, że także z liberalną - ideologią prywatyzacji religii, programowo eliminowanej z życia publicznego.
I dlatego przesłanie ks. Jerzego, zawarte zwłaszcza w kazaniach wygłaszanych podczas Mszy świętych za Ojczyznę, choć zmieniły się warunki społeczno-polityczne, nadal jest aktualne. Zasady bowiem się nie zmieniają, zmieniają się tylko okoliczności, w jakich są głoszone. Obowiązkiem Kościoła jest troska o to, by nie dostosowywać zasad do okoliczności, ale w ich kontekście stale na nowo odczytywać uniwersalne przesłanie służące dobru każdego człowieka.

Znakiem takiej postawy Kościoła był ks. Jerzy Popiełuszko. Dlatego jego przesłanie o godności człowieka i godności narodu, rozumiane jako wychowywanie do chrześcijaństwa, także dziś jest aktualne i stanowi program kształtowania doczesności na najbardziej stabilnych fundamentach. Pamiętając jego determinację w głoszeniu Ewangelii i odnoszeniu zawartych w niej zasad do życia publicznego, trudno wątpić, iż gdyby był nadal wśród nas, podejmowałby aktualne tematy, opierając się na tych samych zasadach, ucząc Bożej mądrości i broniąc człowieka przed deprawowaniem go.

Pewnie przestrzegałby przed liberalizmem etycznym, fałszywą koncepcją wolności przeradzającej się w anarchię moralną, demokracją bez wartości. Stawałby w obronie ludzi pracy krzywdzonych praktykami dzikiego kapitalizmu, pomagałby bezrobotnym, wytykał rządzącym grzechy korupcji, zakłamania, prywaty.

Broniłby też chrześcijańskiej koncepcji jednoczącej się Europy i dobrego imienia Polski w niej. Zapewne znów byłby niepoprawny politycznie i ściągał na siebie agresję sił, które próbują manipulować człowiekiem, choć dziś w imię innych niż za jego życia haseł. I pewnie próbowano by także - tak jak niegdyś - osłabić siłę jego oddziaływania i kompromitować go publicznie.

Taka jest jednak dola proroków, którzy zawsze wyprzedzają swój czas i płacą za to najwyższą cenę, ale to oni ostatecznie są zwycięzcami.

Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________

Różaniec - dar i zadanie

...Od momentu gdy św. Dominik otrzymał od Matki Bożej różaniec, upłynęło wiele czasu. Poprzez wieki zmieniała się forma różańca. Powstały Bractwa, Stowarzyszenia, nowe Zgromadzenia - męskie i żeńskie - o charyzmacie różańcowym np. dominikanie. Różaniec wszedł w życie Kościoła, zakonów i rodzin. Różaniec przeżywał swój renesans! W skali całego świata  - z tamtych lat pozostały w archiwach wykazy bractw różańcowych. Gdzie ich nie było? Były wszędzie a zwłaszcza przy klasztorach. Wydarzenia historyczne: słynne zwycięstwa różańcowe: Lepanto, Chocim, Wiedeń - wpłynęły na rozwój różańca; odżywały - na przykład - procesje różańcowe  w Krakowie.
Jak przysłowie mówi: ”Cotidiana vileskunt” -  rzeczy codzienne powszednieją - nawet najświętsze; dotyczy to samej Eucharystii, Sakramentów i sakramentalii.
Różaniec jest modlitwą bardzo trudną, i dlatego wielu odmawiając go - źle go odmawia.
Różaniec zakłada:
żywą wiarę,
znajomość Prawd Wiary,
umiejętność skupiania się i medytacji,
trudną umiejętność - jaką jest połączenie medytacji z równoczesnym odmawianiem werbalnym.
Jest to wielka sztuka, której trzeba się uczyć latami. Werbalne mówienie różańca traci sens. Odmawiając go codziennie musimy ciągle weryfikować jego wartość religijną. Skoro różaniec, to skrócona lub praktyczna Ewangelia, to trzeba zdobyć tę mądrość jej kontemplowania i połączyć to z życiem osobistym, aby faktycznie różaniec był skałą życia ewangelicznego i przemieniał człowieka, kształtował jego postawy życiowe w oparciu o tajemnice różańca.
Dlatego co jakiś czas sama Matka Boża zstępuje z Nieba, idzie do dzieci o czystym nieskażonym  sercu, nieobciążonych rutyną życia, dzieci otwartych na przyjęcie Boga z prostotą  i uczy ich różańca.
Tak było w Lourdes, tak było we Fatimie. Nie można zapomnieć objawień Anioła Eucharystii, który objawił się trzykrotnie wprowadzając dzieci w klimat Bożej obecności, w świat łaski i nadprzyrodzoności. Następnie uczył ich modlitwy - uwielbienia Boga. Pokazał im jak mają to robić. Modlił się wielokrotnie z nimi. Modlitwy te zostały nazwane „Modlitwą Anioła” lub „Modlitwy Fatimskie”
Kościół przyjął te Objawienia, zaaprobował prawdziwość tych objawień i ich zgodność z teologią.
Dopiero później dzieciom ukazała się Matka Boża z różańcem i ze swym orędziem, które ma uratować świat kończącego się stulecia. I te wszystkie nadziej z Nieba z Jej Niepokalanego Serca, Maryja wkłada w serca małych dzieci bez wykształcenia, bez teologii i filozofii, ale serca wielkich Bożych formatów i pojemności. One to przyjęły - z wiarą i prostotą. Pojęły to i wcieliły w swoje życie. Potem usłyszały wielokrotnie życzenie Matki Bożej, jak refren powtarzający się przy kolejnych objawieniach:”Odmawiajcie różaniec”
Dzieci jak dzieci. Robiły tak jak rozumiały. Ponieważ Matka Boża mówiła, że mają wiele różańców dziennie odmawiać - chciały to robić. Aby było więcej - dla uradowania serca Matki Bożej - poszły w kierunku ilości a nie jakości. Zaczęły skracać Zdrowaś Marjo, by było więcej. Musiało to bawić Matkę Bożą jak każdą Matkę. Przychodzi kolejny raz i razem z nimi odmawia różaniec.
I zrozumiały wreszcie, że źle robiły i źle rozumiały Matkę Bożą. I tak jest zawsze. Trzeba wracać do źródła, do początku każdej drogi, aby nie zagubić kierunku. Wracamy więc do Matki Bożej do Orędzia fatimskiego, którego częścią jest różaniec. Różaniec odmawiany w kontekście prawdy Orędzia fatimskiego wygląda trochę inaczej.
Wszystkie bractwa i stowarzyszenia różańcowe powstałe przed 1918 rokiem, by stać się żywe musiały nanosić poprawki. Trzeba było duchowej reformy stowarzyszeń, aby nie zatracić ducha, który płynął z Jej Niepokalanego Serca. Po roku 1917 w historię Kościoła weszły nowe ruchy apostolskie: stowarzyszenia, bractwa, zgromadzenia zakonne o charyzmacie różańcowym w duchu Orędzia fatimskiego.
Narodowa Krucjata Różańca w Portugalii dała początek ery odrodzenia różańca. Przykład Portugalii wpłynął na inne kraje i narody, które wsparte doświadczeniami Portugalskimi, poszły tą drogą. Tak  było w Hiszpanii, Niemczech, Ameryce itp.
(Np. w 1954 - 55 została powołana Narodowa Krucjata Różańca w Austrii przez o. Pavliczka, w której uczestniczy prawie 2 miliony Austriaków.)
W roku 1942 rozpoczyna swoją misję o. Patryk Peyton - Irlandia. Wchodzi w serce Kościoła z różańcem. Zarządza ogólnoświatową Krucjatę Różańca Rodzinnego, aby odrodzić jak św. Dominik świat, ludzi i Kościół. Czyni to z niezwykłą mocą swojej wiary i miłości do Matki Bożej. Zdobywa kraje i kontynenty. Staje się po św. Dominiku największym apostołem różańca w skali całego świata po dzień dzisiejszy.
Kongresy różańcowe które organizuje są niepowtarzalnym fenomenem np. w Manilli na Filipinach w kongresie uczestniczyło około 2 miliony wiernych odmawiających na stadionie sportowym różaniec. Duch ojca Patryka dociera do Polski przez ks. Stanisława Czaple SAC rektora  Kaplicy Matki Bożej na Krzeptówkach. To właśnie on pallotyn, przeszczepił ten ruch różańcowy do Polski, który rozwija się po dzień dzisiejszy. 35 lat pracy Sanktuarium na Krzeptówkach w tym zakresie wniosło w życie Kościoła ogromny dorobek obok bractw i stowarzyszeń różańcowych, prowadzonych przez zgromadzenia zakonne zwłaszcza ojców dominikanów. O. Szymon Niezgoda dominikanin, przez długie lata moderator krajowy różańca, pisze o tym w swoich książkach.
Jest to ogromny wkład w rozwój problematyki różańcowej w Polsce. Jasnogórska Rodzina Rożańcowa - to dalszy etap tych zwycięstw różańcowych. Cokolwiek się robi w tym zakresie nie uwzględniając tych historycznych doświadczeń, buduje się niejako na piasku, bez korzenia z którego nowe gałęzie czerpią swoją moc. Może się wydawać, że te gałęzie mają większe ramiona niż całe drzewo, ale to jest tak jak każdy krzew który jest  hodowany na sztucznych nawozach.
Wracajmy wciąż do historii, studiujmy ją, aby czerpać z niej doświadczenie, budować dalej ale w jedności z historią nie odrywając części od całości. Cały świat idzie w kierunku zjednoczenia wszystkich sił, aby przez różaniec serce ludzkie, odrodzić Kościół i ratować go przed zagrożeniami

za sekretariatfatimski.pl

Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________