Wiara mówi, by zaufać Słowu Boga, a nie czekać na rzeczy nadzwyczajne
Objawienia Maryjne pełnią funkcję dzwonka alarmowego. Budzą ze snu. Wstrząsają. Dla wielu nie są konieczne, dla licznych - pożyteczne, dla niektórych - zbawienne. W rozumienie Objawienia przyniesionego przez Jezusa Chrystusa wnoszą akcenty, niekiedy bardzo mocne. Jezus zapowiedział swoim uczniom, że Duch Święty doprowadzi ich do pełni Prawdy, pomoże im odkryć i zrozumieć, co Bóg chciał powiedzieć o Sobie przez Jezusa.
Można by zapytać: czy cała ta prawda została odkryta przez chrześcijan wraz ze śmiercią ostatniego z Apostołów? Raczej nie, gdyż to by oznaczało, że dalszy rozwój Kościoła nie jest potrzebny. Ten sam Duch, który przemawiał przez proroków i objawił się w Osobie Chrystusa, udziela się teraz każdemu człowiekowi w tym, co nazywa się łaską uświęcającą. To jest ten sam Duch Święty, tylko przyjmuje różne postacie. On udziela się także w objawieniach prywatnych. Kościół wierzy, że Objawienie (publiczne) zostało zakończone wraz ze śmiercią ostatniego z Apostołów. Wszystkie późniejsze objawienia to objawienia prywatne.
Maryja zresztą w ścisłym sensie niczego nie objawia. Bóg wszystko to, co miał nam do objawienia, przekazał przez swojego Syna Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego. Fundamentem wiary chrześcijańskiej jest to, co zawiera Pismo Święte i co w Tradycji, na podstawie Pisma Świętego, jest dalej objaśniane. Przesłania Maryi nie mogą zawierać niczego, co by poza ten fundament wykraczało. Jej orędzia nie są nowymi prawdami wiary, one jedynie rozwijają, dopełniają to, co już było w tajemniczy sposób zawarte w Jezusie Chrystusie.
Objawienie przyniesione przez Chrystusa pisze Kościół z wielkiej litery. Czyni tak dla odróżnienia Bożego Objawienia od licznych, mających miejsce w historii, objawień Jezusa, Maryi i świętych. W pierwszym przypadku, zgodnie z terminem łacińskim „revelatio”, mamy do czynienia z odkrywaniem i odsłanianiem prawdy, w drugim zaś - „apparitio” - ze stawieniem się do pełnienia jakiegoś obowiązku... Jeśli więc mówimy, że Maryja ukazała się dzieciom w Fatimie, to stawiła się w tym konkretnym miejscu i czasie po to, aby wypełnić jakieś zadanie zlecone Jej przez Boga. Objawienia Maryjne wskazują więc na stawienie się Wysłanniczki z Niebios, która nie przynosi żadnej nowej treści, lecz przypomina Objawienie, jakie Bóg przekazał nam w Jezusie Chrystusie. Maryja jest Służebnicą Boga i nie możemy rozumieć Jej objawień inaczej, jak posługi na rzecz Ewangelii Jej Syna. Nie skupia uwagi na sobie. Świadczy o Tajemnicy, która sięga poza Nią i która przez Nią przechodzi.
Z natury objawień Maryjnych wynika, że każde z nich wiąże się z nieco innym orędziem, bo jest dostosowane do kondycji widzącego i okresu, w jakim się to dzieje. Widzący nie przestają być sobą. Byli wśród nich i mistycy, i ludzie prości; dzieci, kobiety i mężczyźni. Każdy z bogactwem swych doświadczeń, każdy ze swoją mentalnością. W związku z tym formy objawień też są bardzo różne. Maryja czasem milczy, czasem odpowiada na zadawane pytania, a czasem tylko przekazuje orędzie. Czasami sprawia wrażenie osoby biernej, oczekującej na działanie widzącego Ją człowieka, innym razem jest bardzo aktywna: uzdrawia, uczy modlitwy, czyni cuda. Wszystkie te działania służą kilku zadaniom, które kryją się w tym, co Maryja przekazuje. Jest to zaproszenie do powrotu do Boga, o którym zapomniano w naszej cywilizacji. Powrócić do Boga to nawrócić się, zwrócić się do Niego odwracając się od egoizmu, od grzechu. Inne wspólne przesłanie wszystkich objawień to modlitwa i post. To niezwykle ważne dla nas, ponieważ post zniknął z Kościoła i wielu ludzi odkryło go właśnie dzięki objawieniom. Kolejny powtarzający się element to przesłanie pokoju, zaproszenie do pokoju oraz rozbudzenie nadziei i prężności Kościoła. Najważniejsze jest przypomnienie, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną, czyli świadectwem, że na końcu zwycięży miłosierdzie.
Bóg posługuje się objawieniami, ponieważ zna ludzkie słabości, wie, że człowiek potrzebuje znaków zmysłowych. I nie ma dziś ich więcej niż dawniej. Kiedyś były otoczone większą tajemnicą, ponieważ nie wolno było nic publikować na temat objawień, które nie zostały uznane przez Kościół. Dziś mówi się o nich o wiele więcej. Stanowią pomoc, pobudzenie dane wierze ze względu na słabość ludzką, ze względu również na naszą cywilizację obrazkową. Mogą być jednak niebezpieczne, jeśli wiążą się z zachwianiem hierarchii prawd, jeśli stanowią dla kogoś element ważniejszy niż Pismo św. czy nauczanie Kościoła i stają się jedynie cudem, który zagubił swoje znaczenie znaku i przysłonił dużo większe „cuda”, które przeżywamy w sakramentach i liturgii Kościoła, lub w naszym codziennym życiu, kiedy zdumieni spotykamy Boga - fundament naszej egzystencji. Nie ma też sztywnych granic między zjawiskiem nadnaturalnym a mechanizmem psychologicznym. W obu mogą się realizować tajemnice łaski, co znaczy, że wyjaśnienie nadprzyrodzone danego zjawiska nie musi wykluczać takich czy innych wyjaśnień naturalnych.
A nawet jeśli mamy do czynienia z objawieniem uznanym przez Kościół (np. w Lourdes czy Fatimie), nie mamy obowiązku w nie wierzyć. Z drugiej strony Kościół rozpoznał te i inne miejsca jako szczególne, kiedy lud kierowany „zmysłem wierzących” już gromadził się w nich. Jest to pewien paradoks. Lud wyprzedza decyzje hierarchii - biskupa miejsca, a później Rzymu.
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20). Wiara mówi, by zaufać Słowu Boga, a nie czekać na rzeczy nadzwyczajne. Wierzymy w to, czego nie widzimy. Widzenie to pomoc zmysłowa, która jest dana ludziom. Co widzą Widzący? Zazwyczaj nie widzą Boga, a oglądają tylko to, co jest widzialne, a więc Matkę Boską, człowieczeństwo Chrystusa, ludzi szczęśliwych w niebie, to wszystko. Objawiono im szczęście nieba, nic więcej. A to jest coś zupełnie podstawowego, bo objawienie nie jest większą łaską niż to, że codziennie rano ktoś się modli. Większą łaską jest modlić się co rano, niż widzieć ludzi w sukniach żółtych, różowych i zielonych, którzy spacerują w niebie.
Objawienia Maryjne pełnią funkcję dzwonka alarmowego. Budzą ze snu. Wstrząsają. Dla wielu nie są konieczne, dla licznych - pożyteczne, dla niektórych - zbawienne. W rozumienie Objawienia przyniesionego przez Jezusa Chrystusa wnoszą akcenty, niekiedy bardzo mocne. Jezus zapowiedział swoim uczniom, że Duch Święty doprowadzi ich do pełni Prawdy, pomoże im odkryć i zrozumieć, co Bóg chciał powiedzieć o Sobie przez Jezusa.
Można by zapytać: czy cała ta prawda została odkryta przez chrześcijan wraz ze śmiercią ostatniego z Apostołów? Raczej nie, gdyż to by oznaczało, że dalszy rozwój Kościoła nie jest potrzebny. Ten sam Duch, który przemawiał przez proroków i objawił się w Osobie Chrystusa, udziela się teraz każdemu człowiekowi w tym, co nazywa się łaską uświęcającą. To jest ten sam Duch Święty, tylko przyjmuje różne postacie. On udziela się także w objawieniach prywatnych. Kościół wierzy, że Objawienie (publiczne) zostało zakończone wraz ze śmiercią ostatniego z Apostołów. Wszystkie późniejsze objawienia to objawienia prywatne.
Maryja zresztą w ścisłym sensie niczego nie objawia. Bóg wszystko to, co miał nam do objawienia, przekazał przez swojego Syna Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego. Fundamentem wiary chrześcijańskiej jest to, co zawiera Pismo Święte i co w Tradycji, na podstawie Pisma Świętego, jest dalej objaśniane. Przesłania Maryi nie mogą zawierać niczego, co by poza ten fundament wykraczało. Jej orędzia nie są nowymi prawdami wiary, one jedynie rozwijają, dopełniają to, co już było w tajemniczy sposób zawarte w Jezusie Chrystusie.
Objawienie przyniesione przez Chrystusa pisze Kościół z wielkiej litery. Czyni tak dla odróżnienia Bożego Objawienia od licznych, mających miejsce w historii, objawień Jezusa, Maryi i świętych. W pierwszym przypadku, zgodnie z terminem łacińskim „revelatio”, mamy do czynienia z odkrywaniem i odsłanianiem prawdy, w drugim zaś - „apparitio” - ze stawieniem się do pełnienia jakiegoś obowiązku... Jeśli więc mówimy, że Maryja ukazała się dzieciom w Fatimie, to stawiła się w tym konkretnym miejscu i czasie po to, aby wypełnić jakieś zadanie zlecone Jej przez Boga. Objawienia Maryjne wskazują więc na stawienie się Wysłanniczki z Niebios, która nie przynosi żadnej nowej treści, lecz przypomina Objawienie, jakie Bóg przekazał nam w Jezusie Chrystusie. Maryja jest Służebnicą Boga i nie możemy rozumieć Jej objawień inaczej, jak posługi na rzecz Ewangelii Jej Syna. Nie skupia uwagi na sobie. Świadczy o Tajemnicy, która sięga poza Nią i która przez Nią przechodzi.
Z natury objawień Maryjnych wynika, że każde z nich wiąże się z nieco innym orędziem, bo jest dostosowane do kondycji widzącego i okresu, w jakim się to dzieje. Widzący nie przestają być sobą. Byli wśród nich i mistycy, i ludzie prości; dzieci, kobiety i mężczyźni. Każdy z bogactwem swych doświadczeń, każdy ze swoją mentalnością. W związku z tym formy objawień też są bardzo różne. Maryja czasem milczy, czasem odpowiada na zadawane pytania, a czasem tylko przekazuje orędzie. Czasami sprawia wrażenie osoby biernej, oczekującej na działanie widzącego Ją człowieka, innym razem jest bardzo aktywna: uzdrawia, uczy modlitwy, czyni cuda. Wszystkie te działania służą kilku zadaniom, które kryją się w tym, co Maryja przekazuje. Jest to zaproszenie do powrotu do Boga, o którym zapomniano w naszej cywilizacji. Powrócić do Boga to nawrócić się, zwrócić się do Niego odwracając się od egoizmu, od grzechu. Inne wspólne przesłanie wszystkich objawień to modlitwa i post. To niezwykle ważne dla nas, ponieważ post zniknął z Kościoła i wielu ludzi odkryło go właśnie dzięki objawieniom. Kolejny powtarzający się element to przesłanie pokoju, zaproszenie do pokoju oraz rozbudzenie nadziei i prężności Kościoła. Najważniejsze jest przypomnienie, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną, czyli świadectwem, że na końcu zwycięży miłosierdzie.
Bóg posługuje się objawieniami, ponieważ zna ludzkie słabości, wie, że człowiek potrzebuje znaków zmysłowych. I nie ma dziś ich więcej niż dawniej. Kiedyś były otoczone większą tajemnicą, ponieważ nie wolno było nic publikować na temat objawień, które nie zostały uznane przez Kościół. Dziś mówi się o nich o wiele więcej. Stanowią pomoc, pobudzenie dane wierze ze względu na słabość ludzką, ze względu również na naszą cywilizację obrazkową. Mogą być jednak niebezpieczne, jeśli wiążą się z zachwianiem hierarchii prawd, jeśli stanowią dla kogoś element ważniejszy niż Pismo św. czy nauczanie Kościoła i stają się jedynie cudem, który zagubił swoje znaczenie znaku i przysłonił dużo większe „cuda”, które przeżywamy w sakramentach i liturgii Kościoła, lub w naszym codziennym życiu, kiedy zdumieni spotykamy Boga - fundament naszej egzystencji. Nie ma też sztywnych granic między zjawiskiem nadnaturalnym a mechanizmem psychologicznym. W obu mogą się realizować tajemnice łaski, co znaczy, że wyjaśnienie nadprzyrodzone danego zjawiska nie musi wykluczać takich czy innych wyjaśnień naturalnych.
A nawet jeśli mamy do czynienia z objawieniem uznanym przez Kościół (np. w Lourdes czy Fatimie), nie mamy obowiązku w nie wierzyć. Z drugiej strony Kościół rozpoznał te i inne miejsca jako szczególne, kiedy lud kierowany „zmysłem wierzących” już gromadził się w nich. Jest to pewien paradoks. Lud wyprzedza decyzje hierarchii - biskupa miejsca, a później Rzymu.
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20). Wiara mówi, by zaufać Słowu Boga, a nie czekać na rzeczy nadzwyczajne. Wierzymy w to, czego nie widzimy. Widzenie to pomoc zmysłowa, która jest dana ludziom. Co widzą Widzący? Zazwyczaj nie widzą Boga, a oglądają tylko to, co jest widzialne, a więc Matkę Boską, człowieczeństwo Chrystusa, ludzi szczęśliwych w niebie, to wszystko. Objawiono im szczęście nieba, nic więcej. A to jest coś zupełnie podstawowego, bo objawienie nie jest większą łaską niż to, że codziennie rano ktoś się modli. Większą łaską jest modlić się co rano, niż widzieć ludzi w sukniach żółtych, różowych i zielonych, którzy spacerują w niebie.
Ewa Zawieja
Congregavit nos in unum Christi amor ________________________________