Bóg jest miłością, tak wielką, że w oczach ludzkich
może uchodzić za szaleństwo. Bo czyż nie jest szaleństwem wywyższenie
krzyża? I właśnie stąd wypływa prawda o miłosierdziu: Bóg wychodzi do
mnie z otwartymi ramionami i za każdym razem, gdy upadam, jest gotowy do
podjęcia dialogu miłości. Dzięki temu mogę odkrywać zupełnie inny
wymiar sakramentu pojednania. Uświadomić sobie, że nie znajduję się w
sądzie, ale w domu Ojca, który patrzy na mnie z miłością. On nie jest
bezkrytyczny, ale świadomy mojej słabości, wkłada mi pierścień na palec,
zakłada czystą szatę i każe przygotować ucztę.
Potrzeba przystępowania do sakramentu pojednania
podyktowana jest pragnieniem nieustannego podtrzymywania miłosnej
relacji z Bogiem – to przestrzeń, gdzie ja jestem z Nim. Krzyż w
konfesjonale obrazuje istotę tego sakramentu. Często wydaje się nam, że
to wiemy, ale samo rozumienie nie wystarcza. Najważniejsza jest
świadomość serca. Dopiero ona sprawia, że człowiek staje przed kratkami
konfesjonału bez lęku.
Słowo konfesjonał pochodzi
od łacińskiego confessio, czyli wyznanie. Bardzo często zdarza się, że
tę czynność pojmujemy jednostronnie – wyznajemy swoje grzechy i na tym
się kończy. Skoro jednak w konfesjonale znajdujemy krzyż – symbol
najbardziej radykalnego sposobu wyrażenia miłości – spowiedź musi być
także rozumiana jako wyznanie do nas skierowane. Dlatego można
powiedzieć, że sakrament pojednania to zderzenie dwóch wyznań: miłości
Jezusa i grzeszności człowieka. Kiedy w penitencie pogłębia się ta
świadomość, wtedy całkiem inaczej przeżywa spowiedź – jest ona
odczytywana jako relacja osób.
Gdy spojrzymy na
relacje osobowe, odnajdziemy mechanizmy pozwalające z łatwością
rozpoznać wyrządzone zło: najpierw pojawia się jego świadomość, później
potrzeba stanięcia twarzą w twarz z daną osobą i otwartego przyznania
się do popełnionego czynu, wyznania żalu, przeproszenia i – w miarę
możliwości – naprawienia wyrządzonych krzywd. Jeżeli przeniesiemy tę
sytuację na płaszczyznę sakramentu pojednania, zauważymy, że warunki
dobrej spowiedzi odpowiadają tym poszczególnym etapom.
Rachunek sumieniaTo
pierwszy krok spowiedzi. Od niego zależy nasze wyznanie, choć nie
musimy przychodzić na spowiedź z listą grzechów wypisanych na kartce.
Rachunek sumienia powinien obejmować nie tylko nasze złe czyny. Jezus na
Sądzie Ostatecznym nie będzie nas pytał tylko o wyrządzone przez nas
zło, ale także o dobro, którego nie spełniliśmy. Sakrament pojednania,
ten szczególny przejaw miłości Pana Boga, ma nam pomóc w podjęciu
postanowienia poprawy i zmiany postępowania.
Żal za grzechyPo
przeprowadzeniu rachunku sumienia za popełnione grzechy trzeba żałować.
Jeśli żal za grzechy rodzi się z lęku przed karą, określany jest jako
niedoskonały (doskonały rodzi się ze względu na miłość Jezusa). Często
żałujemy z uwagi na siebie, ponieważ zraniony zostaje nasz egoizm i
odczuwamy dyskomfort. Żal jednak to nie tylko kwestia naszych uczuć, ale
umiejętność dostrzeżenia Boga jako Osoby, jako Miłości: Żałuję ze
względu na Ciebie, Boże i również ze względu na Ciebie chcę zmienić moje
życie.
Postanowienie poprawyTa
część spowiedzi stanowi konsekwencję żalu. Czasem wydaje się nam, że
jeżeli udowodnimy komuś jego pogrążenie w złu, to najlepiej wyręczymy
Pana Boga. A jest wprost przeciwnie: Pan Bóg chce dostrzegać w człowieku
dobro, na którym można zbudować to, co piękne. Kapłan w konfesjonale
powinien pomóc wyzwolić w penitencie pragnienie budowania nowego świata,
dać impuls nadziei, zostawić duchowy pokarm, którym można się karmić po
zakończeniu spowiedzi. Gdy człowiek odkrywa, że w oczach Boga nie jest
przegrany, to budzi się w nim nadzieja i pragnienie zmiany. Zaczyna
wierzyć, że może być inaczej.
Szczera spowiedźKolejny
krok to wyznanie win. Są osoby, które przychodzą do spowiedzi ze
świadomością spotkania z Jezusem: Panie Jezu, bardzo Cię kocham. Ostatni
raz spotkałem się z Tobą miesiąc temu. Kapłan, którego postawiłeś na
mojej drodze, prosił mnie, abym zbliżył się do Ciebie poprzez lekturę 2
Listu św. Pawła do Koryntian. Doświadczyłem wówczas namacalnego
działania Słowa Bożego w konkretnym aspekcie mojego życia. Jednak w
ostatnim czasie znów nie udało mi się zapanować nad sobą, nad moim
ułomnościami, za co chcę Cię teraz przeprosić, bo wiem, że w ten sposób
odgrodziłem się od Twojej miłości. Bóg przyjmuje grzechy człowieka,
ponieważ ukochał go tak bardzo, że jest w stanie wybaczyć wszystko,
jeżeli tylko człowiek potrafi się do tego przyznać i prosić o
przebaczenie.
Wielu ludzi zniechęca do spowiedzi
fakt, że ciągle muszą wyznawać te same grzechy – powierzchowne
traktowanie sakramentu pojednania powoduje, że nie próbują nad sobą
pracować. Jednym z impulsów do duchowej przemiany może być dla nich
odpowiedź na pytanie o to, który z wymienionych grzechów stanowi dla
nich największy problem. Zmusza ona do refleksji, wytrąca z automatyzmu,
a często zapoczątkowuje konkretną pracę.
Penitentom
może przeszkadzać również forma spowiedzi. Trzeba tutaj wspomnieć, że
choć kościół stanowi naturalną przestrzeń świętości, to sakrament
pojednania wszędzie jest tak samo ważny: klękamy przecież przed Jezusem i
Jemu wyznajemy swoje grzechy – w tym wyraża się duch skruszony i
pokorne serce.
Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemuW
sakramencie pojednania nie da się oczywiście pominąć elementów
sprawiedliwości i kary. Wynika to stąd, że jest on stawaniem w prawdzie.
Pokuta ma aspekt kary, ale w znaczeniu biblijnym: Bóg mówi, że tych,
których kocha, karci i ćwiczy. Trudno to sobie uzmysłowić, gdy za pokutę
trzeba odmówić jeden raz modlitwę „Ojcze nasz”, ale w przypadku
konieczności podjęcia konkretnych działań wobec drugiej osoby taka
świadomość na pewno się pojawi. Zawsze należy pamiętać, że pokuta jest
niewspółmierna do zła wyrządzonego Bogu i ludziom. Jeżeli jednak jej nie
odprawiamy, oznacza to, że nie ma w nas pragnienia zmiany. Trudno wtedy
spodziewać się, że sakrament stanie się dla nas miejscem rozwoju
duchowego.
Zdarza się czysto ekonomiczne
traktowanie zadośćuczynienia: jeżeli ukradłem – muszę oddać, jeżeli
pokłóciłem się – należy przeprosić. Ale trzeba także pamiętać, że jest
ono przestrzenią, w której można swobodnie rozwinąć wyobraźnię w
praktykowaniu miłości!
Owocem sakramentu
pojednania jest łaska uświęcająca i uczynkowa. W języku duchowym łaska
oznacza miłość: komu wiele wybaczono, ten wiele ukochał. Takie
rozumienie powoduje konieczność podjęcia konkretnej zmiany – nie chodzi o
rewolucję w życiu, można zacząć od drobiazgów. Stały spowiednik i
regularna spowiedź będą środkami pomocnymi w tym procesie – wtedy
istnieje szansa na większą mobilizację do pracy nad sobą.
Rafał Szymkowiak OFMCap
„Głos Ojca Pio” (nr 38/2006)
„Głos Ojca Pio” (nr 38/2006)
Congregavit nos in unum Christi amor
http://adam-czlowiek.blogspot.com/ ________________________________